sobota, 21 stycznia 2012

Nóż - narzędzie elementarne

Każdy świeży rekonstruktor po pierwszych imprezach bez noża szybko uświadomi sobie, że nóż to narzędzie podstawowe, elementarne i jego posiadanie jest bardzo ważne.

Grunt to dobrać narzędzie odpowiednich rozmiarów. Za mały nóż nadaje się co najwyżej do drobnych prac, jako scyzoryk. Za dużym nożem z kolei niemożliwe jest wykonywanie drobnych, precyzyjnych, "scyzorykowych" prac. Dlatego bardzo ważne jest dobranie odpowiedniego rozmiaru ostrza. Z punktu widzenia praktyki najbardziej uniwersalnym i najlepszym na początek jest nóż o długości ostrza 150mm i szerokości 25mm. Dlaczego akurat taki? Tego rozmiaru noże okopowe nosiła pruska piechota podczas pierwszej wojny światowej. To żadne źródło, ale ma tylko zobrazować jakich rozmiarów nóż nadaje się niemal do wszystkiego. O ile duże i nieporęczne bagnety nadawały się jedynie do osadzenia na karabinie i pchnięć, opcjonalnie do rąbania drewna, o tyle Grabendolch (bo tak się ów nóż nazywał) nadawał się zarówno do walki wręcz w okopach jak i jako podręczny nóż ogólnego użytku. Kończąc wywód spoza barier chronologicznych potwierdzę tylko że noże podobnych rozmiarów ostrza także występowały w średniowieczu. Nie jest tu przepisem ten konkretny rozmiar, to jedynie sugestia jaki rozmiar noża jest najbardziej praktyczny i jakim warto się sugerować przy zakupach.

Zasadniczo oprawy noży dzieli się na trzpieniowe i okładzinowe. Przyjęto uważać że trzpieniowe są wczesne, a okładzinowe - późne. Ma to pewne przełożenie na źródła, ale nie jest to dobra teoria, bowiem znaleziska noży okładzinowych we wczesnym występują (Sowinki), podobnie jak w późnym - trzpieniowych (Plemięta). Obydwa rozwiązania są poprawne.
Ciężko stwierdzić jaki odsetek noży w epoce miał rękojeści z rogu/kości. Myślę że niewielki - to też jeden z wielu błędów rekonstrukcji epoki średniowiecza w jego poszczególnych okresach. Ogromna ilość noży w oprawach rogowych, w dodatku (o losie) surowych, nieobrobionych, wędruje między rękami rekonstruktorów. A jest kilka znalezisk opraw rogowych z wczesnego, które można rekonstruować. Np. cały zestaw oprawek z Wolina i kilka z Kołobrzegu, z tym że są to oprawki jedynie początku rękojeści, pozostała część chwytu oprawiona była w drewno. Właśnie, w drewno. Najprawdopodobniej to właśnie w drewno były oprawione setki znalezisk prostych noży z okładzinami trzpieniowymi. Drewno w ziemi rozkładało się w przeciągu co najwyżej kilku lat. Żelazna część zachowała się w ziemi aż do odkopania przez archeologa, a dalej jest interpretowana przez jakiegoś kowala niezaznajomionego ze źródłami w surowy kawałek rogu znaleziony w lesie. Brakuje tylko pochwy ze skóry dzika.

Wśród znalezisk noży występują też rozmaite kształty sztychów. Niektóre zaokrąglone względem prostego tylca, niektóre symetrycznie zaokrąglone w sztych, inne z podwiniętym sztychem, jeszcze inne - tępo ścięte. Ile różnych znalezisk, tyle wzorów. Najbardziej praktyczny jest oczywiście nóż zaopatrzony w sztych.

Co się zaś tyczy zasadniczej części noża, była ona zgrzewana. Zgrzewano żelazny grzbiet ze stalową wgrzewką na krawędzi tnącej. Wgrzewka była z dobrej jakości stali, grzbiet z przeciętnego żelaza. Działo się tak ze względu na ceny stali - żelazo wytapiane powszechnie z rudy darniowej było relatywnie tanie, stal oszczędzano. Wgrzewki miały kilka zasadniczych kształtów - litera V, jednostronnie dogrzana ze skosa, warstwowy przekładaniec, klin, etc. Można rozmyślać nad tym że technologia w XIV wieku była na tyle rozwinięta że nie było problemem wykuć taki nóż w całości ze stali, bez zgrzewania. Jednak masa znalezisk mówi co innego. Najwyraźniej nie tylko o oszczędność stali tu chodziło.

Wiadome jest że nie sposób wytępić z rekonstrukcji wszystkie noże wycięte z resora od malucha czy wykute z pręta zbrojeniowego. A co dopiero noże kupione w ikei/na rynku z wymienioną rękojeścią. Tak, to jest nadal używane wśród tych, którzy nazywają samych siebie "rekonstruktorami". A co dopiero doprowadzić do tego z sezonu na sezon. Grunt to odpowiednie ukierunkowanie, obranie właściwego celu. Nie jest tu argumentem że nóż kuty ze zwykłej stali kosztuje 40zł a nóż zgrzewany 80. To nadal cena przystępna za posiadanie czegoś, co ma choćby znamiona zgodności z przedmiotami będącymi w użytku w odtwarzanej w epoce. I ową namiastką zgodności nie jest już samo kucie, a zgrzewanie. A wypasem nie mosiężne zdobienia i okuta, tłoczona pochwa, ale technologia wykonania. I tego celu się trzymajmy, przynajmniej w perspektywie na przyszłość.

1 komentarz:

  1. Dodam jak namiętny kolekcjoner wszelkich noży roboczych, że im węższy grzbiet noża, tym jest on lepszy do prac kuchennych. Krojenie np. cebuli nożem o szerokości grzbietu powyżej 2,5 mm jest potwornie niewygodne, bo kawałki warzywa pryskają na wszystkie strony, albo się rozłażą. Brak elastyczności noża też go dyskwalifikuje jako narzędzie kuchenne. Sztywne noże z grubego kawałka żelaza nadają się do pracy w drewnie, ale nie do żywności.

    Do obierana i prac precyzyjnych mam nóż o długości ostrza 6 cm, a szerokości grzbietu zaledwie 1 mm. Kuty, szlifowany, hartowany. Do mięsa, siekania, krojenia chleba, etc. nóż o długości ostrza 13.5 mm, szerokość grzbiety do 3 mm przy samej rękojeści.

    Do naprawdę ciężkich zadań mam męża z puginałem i siekierą ;]

    OdpowiedzUsuń