czwartek, 31 stycznia 2013

Tunika z Moselund, tzw. cote

Było o tunice z Bocksten, było o H43, dziś słowo o tunice z Moselund. Omówienie wcześniej datowanego znaleziska dedykuję projektowi Polska Dzielnicowa 1196-1235.

Wg najnowszych ekspertyz tunika datowana jest na ok 1100 rok. W tylnim i przednim klinie zaopatrzona jest w rozcięcia. Długo zastanawiałem się czy przy tej długości nie była to suknia damska, dla dość niskiej (nawet jak na średniowieczne standardy) kobiety. Wykluczyło ten pomysł rozcięcie z przodu i z tyłu, które - wg wszelkich przekonań - w tym okresie w odzieży damskiej - nie występuje. Mało tego. W ikonografii epoki, zwłaszcza wśród nieco późniejszych przedstawień (legendarna Biblia Maciejowskiego) możemy zaobserwować, że długie tuniki są powszechne wśród mężczyzn. I de facto do końca średniowiecza się to nie zmienia, bowiem w różnych późniejszych wariacjach długa "suknia męska" do końca średniowiecza przetrwała. Widzimy podobne także na pieczęci leszka białego, w Codex Manesse, w Kodeksie Hornigowskim z połowy XVw, w Mendel Hausbuch (od 1425), w Tacuinum sanitatis (pocz. XVw), itd. Nie przejawia to w żadnym razie objawów zniewieściałości czy transwestytyzmu. Zaś komentarze w stylu "ładna kiecka" można zbesztać jako przejawy swojego rodzaju prymitywizmu lat 90tych w rekonstrukcji.

Kilka słów o historii zabytku. Ciało znaleziono w 1884r. W 1938 przeprowadzono nowe badania, które dowiodły że fragmenty tworzyły całość, tunikę, która została zrekonstruowana. Jest zadziwiająco dobrze zachowana, wygląda na to że była dość nowa kiedy wylądowała w bagnie. Jest uszyta z solidnie wytkanej wełny o splocie diagonalnym 2/1. Dość wyjątkowy jest krój okolic barków. Przednia część jest mocno podkrojona, zaś tylnią poszerzają kliny zachodzące powyżej pach. Z kolei szwy na barkach "skręcają" od środka na karku do przodu obojczyka z uwagi na podkrojenie przedniej części pod dużym kątem. Konstrukcja ta daje wrażenie palta. Tunika ma długość 124cm. Obwód na dole wynosi 248cm, zaś długość rękawa - 53cm. Miejsce znalezienia, Moselund, leży w południowej Danii.

Próba wykonania repliki omawianej tuniki dała mi bagaż doświadczeń dotyczących szycia. Konstrukcja klinów frontalnych jest dość specyficzna. Zębate wstawki mają na celu pionowe pofałdowanie klina. Szwy łączące zębate wstawki należy obrobić płotkiem bądź okrętką, nie sugeruję rozpłaszczać, w przeciwieństwie do pozostałych szwów. Miejsca osadzenia klinów nie powinny raczej tworzyć odstającej na wierzch naszytej przestrzeni. Rozcięcia w klinach powinny być osadzone dość nisko, powyżej kolana, gdzieś na wysokości połowy uda.

Przedstawienia tunik z rozcięciami, choć nieco krótszych, możemy odnaleźć na ołtarzu Klarysek z Wrocławia, datowanym na okolice roku 1370. W tej formie powszechne były jeszcze w 1.połowie XIV w, także wśród przedstawicieli wyższych warstw społecznych, ma się rozumieć - w wariancie zdobionym. Podobne tuniki - choć, zdawałoby się, przeszkadzają w wykonywaniu codziennych prac, występują w źródłach także wśród chłopów. Poły przedniego rozcięcia były podwijano i przetykano za pas.

niedziela, 20 stycznia 2013

Jak pozbyć się snopków w obozie?

Na imprezach poza Polską nie ma powszechnej jak u nas tendencji do udostępniania słomy w kostkach rekonstruktorom. Nie wiadomo w sumie skąd się to wzięło w Polsce, wiadomo jednak że nie jest to dobre rozwiązanie. Tworzenie samym sobie stajni w obozie nie dość że zwiększa ryzyko zagrożenia pożarowego, wygląda paskudnie i odbiega od historycznej rzeczywistości. Najgorzej, że objawia się to na wierzchu, tzn w postaci "snopków do siedzenia przy ognisku". Rekonstruktorzy nie chcą inwestować w meble, bo znają to co powszechnie widzą na imprezach - 1 lub 2 modele stołków plus stoły.

Średnio poprawnym rozwiązaniem jest zbijanie na imprezach mebli z oflisów/obladrów (czy jak to inaczej ludzie nazywają - sosnowego śmiecia). Logistycznie to najwygodniejsze rozwiązanie, ale wymaga nakładów pieniężnych co imprezę. Ludzie chcą mieć coś stricte opartego na średniowiecznych wzorcach, a to, co oferują kramy najczęściej musi zachęcająco wyglądać (krzesła nożycowe) a to pociąga za sobą koszty. Mało kto celuje w rozwiązania najprostsze, za to poparte źródłowo. Takim rozwiązaniem są... taborety. Masę przedstawień podobnego umeblowania dostarcza powszechnie znany kodeks Mendel Hausbuch. Poza taboretami można znaleźć tam wiele ław.


Taboret, jaki jest - każdy widzi. Blat ma zazwyczaj 3 formy: koło, kwadrat bądź prostokąt. Do tego w komplecie dochodzą 3 lub 4 nogi mocowane pod kątem, zapewne z możliwością demontażu. Te używane w gospodarstwie domowym najprawdopodobniej miały nogi zamocowane na stałe, na wyprawy wojenne zabierane raczej nie były - dodatkowy zbędny ciężar. W związku z tym, w obozie wojskowym, w zasadzie miejsca na nie być nie powinno. W przypadku imprez można sobie pozwolić na demontaż nóg, choćby przez wzgląd na miejsce w samochodzie. Mebel zajmuje niewiele miejsca, kosztuje grosze a jest kapitalnym rozwiązaniem na likwidację krajobrazu obozu średniowiecznego z elementami produktów ubocznych współczesnego rolnictwa. Zawsze to lepsze rozwiązanie jak kostki słomy.

Zamówienie takiego taboretu w najtańszej wersji dla ludzi bez smykałki do rękodzielnictwa najlepiej zrobić u stolarza hurtem, dla całej drużyny. Wówczas cena za sztukę nie powinna przekroczyć 30zł. Zdaje się - w podobnej cenie były dostępne na którymś z kramów podczas Dni Grunwaldu 2010. Dla bardziej ambitnych pozostaje ręczne struganie dechy i kołków.

Co się zaś tyczy zaopatrzenia obozu w słomę. Słoma jest tania więc często jest jej za dużo (nie zawsze). Najprostszym rozwiązaniem jest zrobić przydział 1 kostka słomy na 1 namiot. I tak nie wszyscy wrzucają słomę do namiotu więc automatycznie właściciele większych namiotów będą mogli sobie pozwolić na wrzucenie 2-3 kostek słomy.
Ja osobiście jestem zdania że nie powinno jej być w ogóle. Psuje klimat, powoduje zagrożenie pożarowe i śmierdzi.

sobota, 5 stycznia 2013

Sekator bojowy

Nie spotkałem się z polską nazwą na ten przedmiot, dlatego ciężko było dobrać tytuł. Mowa oczywiście o średniowiecznym odpowiedniku sekatora, tj. powszechnie używanego narzędzia ogrodniczego - które z powodzeniem z dnia na dzień można było dostosować do użycia bojowego. "W cywilu" służył do przycinania gałązek, większe egzemplarze - także jako maczety.

Miał formę wygiętego w dół noża. Długość ostrza zwykle wahała się między 15 a 40cm. Obsadzany najczęściej trzpieniowo (jak nóż) i tulejowo (jak włócznia), choć znalazłem też przypadki okładzinowej rękojeści. Oczywiście tulejowe najprościej i najwygodniej osadzić na drzewcu.

Jako narzędzie używany jest powszechnie od starożytności po dzień dzisiejszy. Pierwsze udokumentowane użycie bojowe datowane jest na wczesne średniowiecze. Na wyspach brytyjskich używany był bojowo jeszcze w końcu XVIIIw (rewolucja irlandzka 1798r). Wiązać należy bille z wszelkiego rodzaju rebeliami, buntami chłopskimi, choć nie można tu mówić o zasadzie. To jeden z tych przypadków broni, o których można powiedzieć "brali, co było pod ręką".

Zauważyłem tendencję że miejsca występowania często wiążą się z miejscami uprawy winnej latorośli. Najwięcej przedstawień ze średniowiecza pochodzi z Francji i Włoch, Południowych Niemiec, Bizancjum. Nie dziwi jednak występowanie billów na wyspach brytyjskich czy w Czechach, tym bardziej że w ikonografii widać bille używane do przycinania drzew, których nie sposób interpretować jako winną latorośl.

Bille jako broń są blisko spokrewnione z gizarmami. Wiele egzemplarzy trudno odróżnić i sklasyfikować. Etymologia jest ta sama - narzędzie rolnicze do przycinania drzewek. Kształt krawędzi tnącej ma nawet cechy sierpa. Zauważyłem, że która je rozróżnia to brak wyodrębnionego sztychu w billach, który w gizarmach występuje chyba zawsze. Oczywiście jest to łatwe do obalenia, jeśli znajdzie ktoś broń która będzie miała więcej cech billa, a jednak będzie zaopatrzona w sztych. Bo w sumie dlaczego by nie? Ja jednak takich egzemplarzy nie dopatrzyłem się.

Tak, jestem w stanie sobie wyobrazić zastosowanie billa w praktyce, w wersji bojowej, pod warunkiem dobrania jego najprostszej formy, bez wąsów, kolców, sztychu i - jasna sprawa - w wariancie stępionym. Zarówno w wersji jednoręcznej (lepszy zamiennik dla piemonckich tasaków do rąbania buraków) jak i drzewcowej.

Inne nazwy: Hippe, Gertel, Rebmesser, pruning hook, billhook, roncola, kladeuterion, сучкоруб.

Znalazłem też stronę pasjonatów tego narzędzia, jest trochę źródeł ze średniowiecza. Zajrzeć poniekąd warto.