sobota, 9 czerwca 2012

Ukryta opcja Niemiecka

Jak to z tymi Niemcami było...

Mało który przeciętny zjadacz chleba zdaje sobie sprawę jak bardzo systemy propagandowe, także te funkcjonujące obecnie, wpłynęły na pojmowanie historycznej rzeczywistości przez współczesnego człowieka. Mówię tu głównie o propagandzie radzieckiej czasów wczesnego PRL-u., na zasadzie "my tu nie od wczoraj" definiującej rdzenną słowiańskość ziem odebranych Niemcom po ostatniej wojnie. O problemie etniczności społeczeństw środkowej Europy słów kilka.

Generalnie przyjęło się podręcznikowo dzielić Europę na strefy wpływów kościoła wschodniego i zachodniego, granica przecinała Wielkie Księstwo Litewskie i Koronę. Po części jest w tym trochę racji. Bardzo ważnym zjawiskiem, a sporadycznie branym pod uwagę przez rekonstruktorów jest proces migracji ludności z zachodu (głównie niemieckiej, bo ci mieli najbliżej) na ziemie leżące w strefie wpływów dynastycznych zmieniających się dynastii władców Polski, krótko mówiąc: Koronie. Imigrację motywowało przeludnienie na zachodzie i wyludnienie wielu ziem i miast spowodowane m.in. najazdami mongolskimi. Proceder ten jest szerzej znany pod nazwą "kolonizacja niemiecka", ale przez część badaczy jest interpretowany jedynie jako przejmowanie prawa niemieckiego (zwykle magdeburskiego i lubeckiego). Jak na mój gust - absurd. Ktoś przecież musiał wprowadzać te zmiany przyjeżdżając na wyludnione ziemie, osiedlając się na nich i wprowadzając bardziej zaawansowaną kulturę. Tym bardziej, że mimo upływu lat jest na to krocie dowodów.

Ziemie, dawniej zasiedlone przez Słowian, na zachód od Odry były podzielone na Marchie jeszcze we wczesnym średniowieczu i ludność je zamieszkująca stopniowo asymilowała się. Pod koniec wczesnego średniowiecza są też pierwsze wzmianki o osadnictwie ludności niemieckiej na Pomerelii (Pomorzu Wschodnim/Gdańskim) i na Śląsku. Duchowieństwo z Niemiec osiedlało się jeszcze w XI wieku, w fundowanych przez władców klasztorach np. w Mogilnie, w Tyńcu. Fakt że księstwa śląskie i pomorskie pozostawały we władzy dynastycznej książąt z dynastii słowiańskich nie świadczy o składzie etnicznym tych terytoriów w danym czasie, choć wielu tkwi w przekonaniu, że to to samo. Niemców na ziemiach obecnej 3. RP było dużo jeszcze przed Krzyżakami. Nie zapominajmy że rozmnażali się jak wszyscy.

Ale pogląd, że ziemie na zachód i północ poza granice Korony jaką zostawił po sobie Kazimierz Wielki w 1370 roku, były skolonizowane przez Niemców robi się w miarę upływu czasu oczywisty. Pisze o tym np. Norman Davies - obserwator z zewnątrz - ani Polak, ani Niemiec. Tak więc idąc dalej na wschód i nie odbiegając od Kazimierza Wielkiego, sprowadził on Niemców także na Podkarpacie. Chętnych do zgłębienia tematu odsyłam do pojęć Taubdeutschen, Walddeutschen. Oczywiście ludność Niemiecka w Krakowie była już wcześniej. Podobnie jak inne miasta w Małopolsce tak jak i na Rusi Halickiej były skolonizowane przez Niemców, nie tylko Kraków: Wieliczka, Bochnia, Przemyśl, Lwów, Sącz. Do czasów nowożytnych w kościele NMP w Krakowie msze odprawiane były po niemiecku, a do 1600 roku niemiecki był urzędowym językiem sądów krakowskich.

Obecność elementu niemieckiego na wschód od granic Cesarstwa przejawia się też w imionach figurujących w dokumentach. I tak o ile mając do czynienia z imionami uniwersalnymi dla kręgu kultury rzymskokatolickiej, np. Jakub, Mateusz, Józef, ciężko stwierdzić czy mamy do czynienia z etnicznym Niemcem czy też Polakiem, o tyle mając do czynienia z takimi imionami jak Herman, Lambert, Hans, Ginter - etniczność jest jasna. Dlaczego używam pojęcia etniczność - pojęcie narodu jak wiadomo wykształciło się dopiero w wieku dziewiętnastym. Ciężko mówić tu o ludach, więc etniczność jest tu chyba najbardziej pasującym określeniem. Wyznacznikiem etniczności jest tu - zdaje się - w głównej mierze język.

Jak to się przekłada na rekonstrukcje? Narzekamy na słabo przekopane ziemie i że mamy mało znalezisk. Czemu więc, wobec migracji ludności z Niemiec - nie stosować tamtejszych znalezisk jako materiału zgodnego z etnicznością znacznej części ludności? Czy nie lepiej byłoby dać sobie spokój z kapalinem z Plemiąt o wątpliwym datowaniu i stosować bardziej odpowiedni chronologicznie model z Norymbergi, który odpowiada ikonografii epoki? Oczywiście należy przy tym pamiętać o spójności sprzętu - jeśli bazujemy na źródłach niemieckich to po całości.

Przy temacie języka warto poruszyć temat musztrowania piechoty np. na Grunwaldzie. Czy to jest historyczne? I jak Ty sobie wyobrażasz musztrować po niemiecku polską chorągiew? Ano zwyczajnie. Unifikacja komend, wprowadzenie jednego zestawu jako ogólnie przyjętego będzie zjawiskiem tylko na plus. Bez tej unifikacji, gdy spotka się na jakiejś imprezie poza Grunwaldem piechota z polskich i zakonnych chorągwi, padnie komenda "mit zwo" - i połowa ludzi nie wie o co chodzi. Nie trzeba władać biegle średniowysokoniemieckim żeby rozumieć te komendy. Pacierza po łacinie da się nauczyć, kilkunastu komend po 2-3 krótkie słowa - też. No chyba że ktoś żyje od grunva do grunva i nie widzi możliwości organizacji imprez przeznaczonych dla piechoty, np. w wariancie inscenizacyjno-bitewnym, a nie dla spieszonego rycerstwa, w wariancie turniejowym.