piątek, 16 września 2011

Seitenwehr, cz. I - Baselard

Bardzo popularny w całej zachodniej Europie, w ikonografii powszechny w zasadzie wszędzie, znaleziony nawet w Polsce. Jeszcze sztylet czy już miecz? Kilka słów o baselardach.

Pierwsze wzmianki pisane dotyczące tego typu broni pojawiają się w 1. połowie XIV wieku, szybko zyskuje na popularności. W różnych wersjach językowych pojawiały się nazwy: baselard, basillard, Baslermesser, baselardus, bazelaire, Basler; rdzeń nazwy nawiązuje do szwajcarskiego miasta Bazylea (Basel), zapewne to właśnie tam powstały pierwsze egzemplarze tego typu broni. Podobnie młoty lucerneńskie wiąże się z miastem Lucerna. Halabarda, Młot lucerneński, Baselard... mieli ci Szwajcarzy łeb od wynalazków...

Baselardy były używane zarówno przez Volk jak i rycerstwo, jednak na nagrobkach rycerzy pojawiają się sporadycznie. O wiele częściej widać je na nagrobkach cywili. Także źródła pisane wiążą te niebezpieczne zabawki raczej z mieszczanami niż z rycerstwem.

W XIV i XV wieku pojawiają się niemieckie zapisy traktujące o zakazie noszenia baselardów po mieście.
"man hat verboten [...] daz dhein burger weder in der stat noch auzwendig niht sol tragen dhein silberin gürteln [...] dhein welhisch messer noch dheinen basler"
 Norymberga XIV w.
"wel man zu Meinze inne woninde ist, der rutinge dregit odir swert odir beseler, der sal uz Meinze varin ein vierteil iaris"
Moguncja, 1300 r.

Niektóre piętnastowieczne przykłady baselardów są wyposażone w blaszkę (wzmacniającą drewniane okładziny), umieszczoną w analogicznym do jelca miejscu. Podobne rozwiązanie było dość często stosowane w późnorzymskich spathach. Nie mniej nie chcę tu doszukiwać się korzeni baselarda w późnorzymskiej broni. H-kształtna rękojeść baselardów dawała dość dobrą osłonę dłoni, zwłaszcza w późniejszych egzemplarzach o dość szerokim protojelcu zaopatrzonym w blaszkę i wąskim chwycie. Z tych względów można traktować baselardy jako broń pomiędzy mieczem a puginałem. Tym bardziej że do początku XVI wieku klaruje się podział baselardów na Schweizerdolch (Dolch=sztylet) i Schweizerdegen (Degen=szpada). Druga nazwa określała broń, która wyewoluowała od tych właśnie wielkich baselardów, które w ikonografii czasami wyglądają na nie mniejsze od typowych mieczów.

Ostrze tego typu sztyletów występowało w rozmaitej postaci. Często znajduje się je z jednosieczną klingą, występują też egzemplarze z obusieczną głownią, często zaopatrzoną w zbrocze, choć znane są także egzemplarze graniowe. W późniejszych wersjach spotyka się także egzemplarze z więcej niż jednym zbroczem.

Niestety baselardy nie doczekały się jeszcze swojego Oakeshotta. A szkoda, bo sama popularność tego typu broni aż się o niego prosi. W/w artykułu proszę nie traktować jako stricte naukowego opracowania, przebadałem w tym celu zbyt mało materiału źródłowego. To jedynie próba przybliżenia specyfiki tej broni na płaszczyźnie rekonstrukcji historycznej.

czwartek, 8 września 2011

Jeszcze duny nie zginęły...

Od niedawna toczy się dyskusja jakiej broni używała piechota miejska w Polsce. Wcześniej rekonstruktorzy nie robili sobie z tym problemu biorąc do rąk dowolną broń drzewcową - halabardę bądź glewię najczęściej. Z czasem my - rekonstruktorzy (ale to dumnie brzmi) zdaliśmy sobie sprawę że w Polsce brak znalezisk broni drzewcowej a ikonografia jest zdawkowa - mamy poliptyk grudziądzki, ale to źródło krzyżackie, mamy kilka przykładów czeskich i wzmianki o glewiach legnickich, ale to tereny poza KKP. Dziś przykład rozwiązania wychodzącego poza schemat halabarda-glewia-włócznia. O toporach na długim drzewcu.

Od dłuższego czasu przyglądam się co jakiś czas rycinie największego z toporów wykopanych w Plemiętach. Ma to ustrojstwo długość żeleźca 28cm, co - przynajmniej według mnie - dyskwalifikuje go jako broń jednoręczną. Podobnego rozmiaru topory na niejednoręcznym drzewcu widać w ikonografii dość często. Nie chciałbym klasyfikować tu plemięckiego topora jako broń typowo analogiczną do halabard czy glewii; raczej zaproponowałbym rozwiązanie... że tak to nazwę "półtoraręczne"*. Topór taki miałby drzewce długości do przepony (120-130cm), opcjonalnie do 20cm dłuższe. Podobnych gabarytów topory (ale o mniej srogim żeleźcu od tego plemięckiego) stosują do walki wcześniaki. Jest to dwuręczna odmiana słowiańskich toporów analogiczna do toporów duńskich. Długość drzewca opiera się u nich na znalezisku z jeziora lednickiego o długości którą można zdefiniować "do przepony". Takie właśnie topory chciałbym zaproponować jako uzupełnienie luki w zasobach polskich rozwiązań na broń drzewcową. Obok wszędobylskich, standardowych włóczni, których w Polsze nie brakuje.


Jak pokazuje ikonografia, topory o podobnym rozmiarze drzewc były w użyciu w epoce, więc nie jest to wymysł z kosmosu. Wzory żeleźców należy czerpać najlepiej ze znalezisk z odtwarzanego regionu - to daje gwarancję poprawności co do szczegółów konstrukcyjnych. A znalezisk takich w Polsce nie jest mało: Nowy Korczyn, Plemięta, Raciąż i zapewne kilka innych, których zdjęcia/ryciny mam ale bez skali, która stwierdzałaby ich dwuręczność i bez miejsca znalezienia.

Nasuwają się same pytania czy taka broń nie będzie zbyt sroga jak na warunki walki lekkiej piechoty. Używana umiejętnie podobnie jak włócznia - krzywdy nie zrobi. Gorzej jak trafi w ręce oszołoma, ale w takim przypadku każda broń bezpieczna nie jest.
___________________________________
*przez półtoraręczność rozumiem tu analogiczne użytkowanie do miecza półtoraręcznego. De facto określenie takie występuje tylko w nazwie bo używa się go z reguły oburącz. Wypuszczanie ciężkiego topora w walce na jedną rękę (celem dosięgnięcia przeciwnika bez wystawiania się na cios) jest niedopuszczalne.