sobota, 26 marca 2011

Sploty tkanin. Tekstylne rozważania, cz.IV

Dnia dzisiejszego, po dłuższej przerwie poruszamy temat dość ważny - temat splotów tkanin. Cyklu niniejszego część czwarta, ostatnia. Tym razem od strony technicznej.

Przy doborze tkaniny na ubrania bardzo ważną rzeczą jest dobór tkaniny "oddychającej", tzn. takiej w której dobrze widać splot, tzn. mało lub średnio sfolowanej. Oczywiście nie można popadać w skrajność i wybierać tkaniny luźno tkanej, wyglądem przypominającej siatkę, nie mniej najlepiej zachować dyplomatyczny umiar. Poniżej kilka przykładów historycznych tkanin wełnianych:


i niehistorycznych tkanin wełnianych:

Najdłużej znany człowiekowi i najmniej skomplikowany jest splot płócienny. Występuje w znaleziskach zarówno w lnie jak i wełnie, przez całe średniowiecze. Nieco młodszym, znanym już w starożytności jest splot skośny, występujący w kilku odmianach. Spośród występujących w średniowieczu znany jest także splot diamentowy i jodełkowy. Występowały także inne sploty, np. psi ząb, ale fragmenty takich tkanin znajduje się stosunkowo rzadko, co - być może - jest efektem ich małej popularności.

Już w starożytności płaszcze, koce i ubrania tkano z nici o różnych kolorach wełny. Miało to walory ozdobne i nie wiązało się z większymi kosztami materiału. Wystarczyło zainstalować na krośnie nici z szarych i białych owiec, dobrać odpowiednie nici wątku i tkać na przykład splot diamentowy. Powstawał na materiale wzór będący ciekawym urozmaiceniem powszechnych jednobarwnych ubrań. Jednocześnie patent na sploty z różnobarwnych nici nie wymagał specjalnego wysiłku czy umiejętności farbiarskich, bowiem można było zrobić wielobarwną tkaninę z naturalnych kolorów wełny, np. szarych i białych nici. Problem zaczyna się, jeśli do czynienia u jakiegoś rekonstruktora mamy np. z niebieskim płaszczem w żółtą kratę. Z punktu widzenia możliwości tkania z różnych nici - ok; z punktu widzenia samych kolorów tych nici - skucha. Poza materiałami kraciastymi i splotem diamentowym z różnych nici znane ze znalezisk są m. in. fragmenty tkanin wełnianych z Wolina, w splocie jodełkowym z dwukolorowych nici. Także tkaniny pasiaste, w których co kilka zmian pozycji nicielnic Pani operator krosna zmieniała kolor nici wątku. Co ciekawe - pasiaki są specyficzne dla plemion Słowiańskich we wczesnym średniowieczu, w zasadzie na innych terytoriach nie występowały, a przynajmniej nie potwierdzają tego znaleziska. Pomimo tego tkaniny z różnych nici wełnianych można traktować raczej jako ciekawy dodatek niż regułę. Cały czas najbardziej powszechne są materiały jednobarwne i tego się trzymajmy.

Bardzo często na rynku są dostępne tkaniny o bardzo ładnym, historycznym kolorze, widocznym splocie, w dodatku niewielkiej cenie, problemem jest jednak zawartość syntetycznego włókna, oscylująca zazwyczaj wokół 20% masy materiału. Sprzedawcy często zaniżają ten odsetek nawet do 5%, generalnie takich wełen nie ma w fabrycznej produkcji. Z pewnością niewielka domieszka niewełnianego włókna będzie mniej widoczna niż inny od naturalnego kolor wełny (np. niebieski). Oczywiście możnaby powiedzieć że syntetyczna domieszka to mrok, kwestią decydującą jednak jest czy tą domieszką da się wymacać. Założę się że 99% "znawców" z całego RR nie rozróżni wełny 100% od wełny z domieszką dopóki domieszki nie będzie aż tak dużo, że wełna będzie błyszczeć. Inaczej sprawy się mają z lnem, który na rynku jest często dostępny w stanie czystym, a domieszkę włókna bawełnianego łatwo jest rozpoznać. Podsumowując: wełna o niewielkiej domieszce do 10% jest do zaakceptowania, jednak bardziej pożądanymi są przede wszystkim wełny 100%.

13 komentarzy:

  1. Hej :) Ciekawy ten blog, zwłaszcza notki o włókiennictwie. To taki wdzięczny i niedoceniany jednocześnie temat... Sformułowanie "pani operator krosna" postaram się zapamiętać, jest świetne ;)

    Pozdrawiam,
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  2. A na jakiej bibliografii opierasz swoje rozważania ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie/Pani Anonimowy, zjedź na sam dół strony.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu wykluczyłeś czerń? Przecież są czarne owce, i to rasy sięgające spokojnie średniowiecza swoim rodowodem. Kolor i owszem nie będzie czarny jak noc, ale wystarczająco ciemny, żeby za czerń go uznać.
    Szlachetniejsze odcienie czerni prawdopodobnie dobarwiano z naturalnego kolorem kontrastowym, zielenią lub niebieskim, przez co były droższe, ale jednak dostępne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm, pewnie tak mogło być, ale w przełożeniu na nasze warunki rekonstrukcyjne (w końcu to blog dla rekonstruktorów a nie rozważania teoretyczne dla naukowców): kto faktycznie kupi wełnę z czarnych owieczek i dobarwi ją roślinnymi barwnikami?
    Moim zdaniem, jeśli się nie zastosuje takiej metody, to lepiej w ogóle się czerni nie ruszać, wykluczyć, bo jej barwa nie będzie taka jak być powinna. Kolory z roślinnego farbowania mają inny odcień, inną "temperaturę" niż te z chemicznego, no i ta "czerń podstawowa" z owieczki też wpłynie na ostateczny efekt.

    A znając naszych rodaków... "Pisali że czarny może być? No to kupuję czarną wełnę..." (bez wgłębiania w detale że czerń czerni nie równa ;)

    Pozdrawiam!
    Olof

    OdpowiedzUsuń
  6. Czerń wykluczyłem trochę celowo. Z kilku powodów. Po pierwsze jest niepraktyczna, łatwo się brudzi. A jej szeroką obecność w RR tłumaczyć można tylko i wyłącznie znaczną obecnością przedstawicieli określonych subkultur. Bazując na bardziej precyzyjnych źródłach ikonograficznych (mam na myśli Altichiero da Zevio) czarny kolor wśród odzieży widać naprawdę sporadycznie (jeśli zawierzyć często schematycznej i mylnej ikonografii). Stąd ludzie raczej nie wybierali czerni spośród dostępnych barw odzieży. Co prawda jeszcze w epoce przedindustrialnej mamy przypadek Iwana Groźnego i jego Опричников (Opriczników), ale tu mamy do czynienia ze specyficzną symboliką śmierci i sianiem grozy samym wyglądem. Czarne (bądź ciemne, np. ciemnobrązowe) ubiory nosili też mnisi. Wśród cywilnego ludu kolor był mało powszechny. Powszechniej czarny był używany tylko w niektórych regionach, gdzie dominowało występowanie czarnych owiec, np. w Irlandii (zapis z XII wieku, nie pamiętam imienia mnicha - było gdzieś na Halli). Poza tym na zdjęciu masz przykład flauszu. Czarna wełna w protogrunwaldzkiej występuje głównie w postaci łączonych nogawic, płaszczów i dubletów. Czyli elementów odzieży będących "na topie" około 2-3 sezony wstecz. Podsumowując: czarny nie jest mroczny tylko w określonych odtwarzanych sytuacjach, kiedy rekonstruktor jest świadomy dlaczego nosi czarny ubiór i może to poprzeć źródłami, np. odtwarzany region - Irlandia, XIIw - wówczas posługuje się konkretnym, wiarygodnym zapisem, albo (wychodząc poza średniowiecze) w przypadku rekonstrukcji postaci опричника (oprycznika) Iwana Groźnego - uzasadnia się noszenie czerni. Z tym że nie jest to taka czerń jak powszechnie noszona w RR, a raczej bardzo ciemna szarość.

    OdpowiedzUsuń
  7. A co z wszechobecnie występującymi u rekonstruktorów późnego średniowiecza ubiorami koloru czerwonego lub niebieskiego? Skąd taka popularność tych barw? Czy barwiarstwo czasów pełnego średniowiecza stało na takim poziomie, który pozwalał uzyskać żywe, ostre (czyli takie, jakich używają rekonstruktorzy) czerwienie i niebieskości?
    Z pokrewnej dziedziny: przeglądając tematy średniowieczne na fresze oraz na blogach tematycznych spotkałam się ze stwierdzeniami "tkanina ma 80% wełny, więc nadaje się" [do uszycia stroju]. Czy faktycznie tak jest w rekonstrukcji pełnego średniowiecza?

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę że w dużej mierze jest to uwarunkowane ikonografią. Ludzie nie są świadomi że miniaturzyści używali barwników mineralnych a farbiarze organicznych. Pierwszy-lepszy zajrzy do Grandes Chroniques de France i zobaczy masę czerwieni i niebieskości i pomyśli - "to znaczy że wtedy takie kolory noszono". Stąd taki badziew.

    Drugim czynnikiem jest dostępność danych materiałów na rynku. Intensywnie czerwona i niebieska wełna jest dostępna na allegro czy w sklepach, a że ludziom się podoba to noszą takie wełny. Mniejsza, że wówczas z rekonstrukcji robi się cyrk, no ale kto by się tym przejmował. Swoją drogą jestem zdania że przynajmniej dystrybutorzy tkanin na rynek rekonstruktorski powinni ograniczać dostępność tkanin w mrocznych kolorach, przynajmniej nadając im ceny zaporowe. Ale to przecież nie przejdzie bo liczy się zysk handlarzy a nie dobra jakość ogólnej rekonstrukcji...

    Trzecim faktorem noszenia takich barw stroju w późnym średniowieczu jest małpowanie z innych rekonstruktorów. Często rekonstruktorzy uważani za elitarnych noszą takie barwy, np. z powodu odtwarzanej postaci możnego. Ludzie powielają ten przykład i noszą to samo, prawie zawsze nawet nie zastanawiając się nad poprawnością. "On jest ultrasem, to moge sie obszyć tak jak on i też bede ultrasem"

    Czwartym i ostatnim czynnikiem jest heraldyka. Często troche naciągana, ale jest. Ludzie utożsamiając się z jakimś feudałem, miastem bądź innym podmiotem władzy adaptują barwy danego podmiotu do swojego stroju.

    Rekonstruktorzy nie myślą, choć tego się od nich oczekuje. Nie tylko w późnym, we wczesnym też. Sam nie wiem gdzie bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż, jeśli chce się barwić wełny naturalnie, to nie mogą mieć domieszek sztucznych, chyba, że wiskozę, która złapie barwnik.
    Często na rynku ciężko dostać wełnę 100%, a już szczególnie w naturalnym odcieniu, zdatnym do barwienia.
    [koleżanka sprowadzała materiał z Krakowa do Gdańska, bo w Trójmieście nie mogła dostać odpowiedniej tkaniny]

    Poza tym - ogół rekonstruktorów ma bardzo mizerne podstawy wiedzy z zakresu historii sztuki, która pozwala weryfikować poprawność i jakość źródeł, z jakich się korzysta, a archeologią eksperymentalną nie interesuje się wcale. To składa się tez na takie, a nie inne podejście do zamawianych i noszonych strojów.

    Jako krawcowa często staram się wyperswadować używanie takich, a nie innych barw, ale niektórych nie da się przekonać, bo mają swój odpał i koniec. A mi też szkoda tracić klienta. Więc nawet jeśli kolory sa z księżyca, to zrobię wszystko żeby ubiory były uszyte poprawnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli chce się barwić wełny naturalnie to wkłada się w to tyle pracy żeby były bardzo historyczne. Więc także domieszka wiskozy odpada moim zdaniem, chyba że są jakieś przesłanki do używania wiskozy w średniowieczu, o których nie wiem :P
    Zgadzam się, ogół nie ma podstaw wiedzy nt. historii sztuki, dlatego staram się tu przybliżyć jak należy interpretować źródła.

    AE interesują się wcześniaki, m.in. ja, ale w późnym tego zainteresowania brak. Dobrze że chociaż próbuje się nakłonić przeciętnego zjadacza chleba do normalnej kolorystyki, no ale zgodze sie że jak ktoś nie ma poukładane w głowie to zamówi to co się podoba, a nie to co jest poprawne.

    OdpowiedzUsuń
  11. Fakt, że w XV jest znacznie mniej zainteresowania AE. Myślę, ze to po częsci kwestia tego, że mamy od groma rzemieślników - specjalistów, którzy rzadko dzielą się wiedzą, nie chcą psuć sobie zbytu.

    Na szczęscie kilka osób propaguje idee AE :)

    O wiskozie napisałam tylko dlatego, że jest to włókno poddające się barwieniu i zachowujące w dużej mierze jak jedwab, więc jego domieszki w wełnie czy lnie nie są dla mnie aż tak rażące, jak poliestru. Z resztą - medal z kartofla dla tego, kto po dotyku i teście ogniowym powie mi czy w danej tkaninie jest 10% wiskozy czy też nie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak to prawda, wymacać ciężko. Dlatego cały czas trąbię o tym jak ważne są kolory. W przypadku RT materiałów dbamy o jego stuprocentowość, w przypadku maszynowo tkanych materiałów (zwłaszcza wełen) łatwo się naciąć na domieszki, czasem tego nie czuć w dłoniach. A jeśli nie da się wyczuć to można zadbać o coś innego, np. dobór historycznego koloru MT wełny.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspominałem w komentarzach powyżej o irlandzkim mnichu z XIIw, przy okazji wygrzebałem, więc odhaczam: chodziło o Topographia Hibernica autorstwa Giraldusa Cambrensisa z końca XIIw.

    OdpowiedzUsuń