wtorek, 8 marca 2011

Dlaczego nie turnieje lekkozbrojnych?

Przedstawiciele rekonstrukcji nie-rycerskiej będący organizatorami niektórych imprez często na siłę próbują znaleźć zajęcie dla kolegów po fachu. I tak powstają wydarzenia które z historią miały mniej więcej tyle wspólnego co Mikołaj Gogol z Tacytem. Mam tu na myśli turnieje lekkich 1vs1. O ile w przypadku pojedynków rycerzy jest o czym rozmawiać bo mówią o tym źródła, o tyle wśród turniejów Volkowych można wymienić turnieje łucznicze w Anglii i powszechnie występujące, także w Polsce, zawody strzeleckie bractw kurkowych. Nie były to jednak potyczki 1vs1 w walce wręcz, tak jak miało to miejsce np. na turnieju w Sieradzu w 2010 r; jeśli już - trening walki w szyku - pozwalający na obronę dostępu do miasta np. po zniszczeniu bramy miejskiej taranem, tłumienie zamieszek w formacjach podobnych do współcześnie stosowanych przez policję w przypadku rozruchów (zwarty szereg dużych tarcz) itd. Straż nie zajmowała się walką na codzień - byli to w większości rzemieślnicy cechowi zajmujący się pracą zawodową, powoływani pod broń na wypadek oblężenia. Tylko część z nich zajmowała się na codzień patrolowaniem ulic, murów itd.

Grupą wyspecjalizowaną do walki było rycerstwo - to rycerstwo wsiadało na konia i było główną siłą uderzeniową, to rycerstwo pancerzyło się od stóp do głów. Jeśli szukamy zajęcia bojowego dla piechoty na imprezach, rozwiązania są dwa. Przede wszystkim inscenizacje bitew. Piechota, zwłaszcza lekkozbrojna może walczyć na murach. Jest bardziej mobilna - oskrzydlanie ciężkich hufców to nie problem. Drugie rozwiązanie to walki grupowe lekkozbrojnych, 5vs5 lub 10vs10. Oparte na zasadach walki wczesnośredniowiecznej - wcześni mogą walczyć dunami w przeszywkach i hełmach, podobny zestaw pancerza i broń jest na standardowym wyposażeniu lekkiej piechoty z XIV wieku. Podobnie w ruchu datowania trzynastowiecznego - bywają starcia lekkozbrojnych na zasadach kulturalnej walki, bez zbędnych ciśnień na wygraną, która może być pożądana przez tzw. "łowców nagród"*. Brak nagrody w starciach lekkozbrojnych i ograniczenia ilości pancerza mogą być wystarczającym czynnikiem ograniczającym udział w nich osób, które przywykły do melee czy walk w hełmach zamkniętych. Wspomniane walki XIII-wieczne odbywają się przy użyciu lekkiej broni drzewcowej - stąd w naszym przypadku potrzebne byłoby ograniczenie wielkości żeleźca lub masy broni, kwestią bezpieczeństwa. Teoretycznie bezpieczeństwo możnaby także zwiększyć wprowadzając broń drewnianą zamiast stalowej; paradoksalnie przypadki łamanego drewna na treningach mówią same za siebie. Bezpieczniejsze to nie będzie na pewno, co więcej hełmy mogą powgniatać się bardziej niż od broni stalowej.

Technika walki rycerstwa stanowczo przeważała nad techniką straży miejskich - po pierwsze ze względu na siłę uderzeniową, po drugie - ze względu na pełne opancerzenie, aż wreszcie po trzecie - ze względu na efekt psychologiczny. Nadciągająca konnica w kierunku obserwatora nic dobrego nie wróżyła. Dlatego właśnie piechota musi walczyć w grupach. W epoce musiała poradzić sobie z ostrzałem z kusz przed starciem bezpośrednim, barierą z włóczni przeciw kawalerii, ściąganiem jeźdźca z konia halabardami/gizarmami i dobijaniem go leżącego. Na to mogła pozwolić jedynie praca zespołowa. I ta właśnie praca zespołowa niech będzie motywacją do zmian w rekonstrukcji lekkozbrojnej. Na koniec wideo nt. wspomnianych walk lekkozbrojnych w klimatach XIII w., które pokazuje że chcieć to móc.


________
*Rycerzy-sportowców

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz