sobota, 26 lutego 2011

de Phobiae olla fracta

"Ceramika, ceramika i jeszcze raz ceramika..."
                                znajomy archeolog o tym co wygrzebują z ziemi.
..
...dość dobrze obrazuje jakie utensylia kuchenne były używane w epoce. Dziś klarujemy temat naczyń w średniowieczu. Dlaczego glina, a nie coś innego?

Badania archeologiczne pokazują że przytłaczającą większość znajdowanej ceramiki stanowiła nielakierowana glina, wypalana głównie na czerwono bądź w atmosferze redukcyjnej. Znaleziska ceramiki nieemaliowanej stanowią niewielki jej odsetek - powodem jej wystawiania w muzeach i częstego pojawiania się w opracowaniach jest jej nietypowość, oryginalność w stosunku do ogółu; także wzory odciśnięte na emaliowanych naczyniach często bywają interesujące, co ten powód potęguje. Ekspozycje nie byłyby ciekawe, gdyby zawalić je tonami glinianych skorup bliżej nieokreślonego kształtu.

Szkło było bardzo drogie, w związku z czym znajdowało się jedynie na stołach arystokratów. Technologia wytopu szkła była znana w Europie środkowej jeszcze w czasach starożytnych, jednak wytapiano głównie paciorki szklane - znajdowane finezyjnie wykonane puchary to importy rzymskie bądź bizantyjskie. O z dawna już istniejącej hucie szkła w Szklarskiej Porębie na Śląsku mamy wzmiankę z 1366r w dokumencie księcia świdnicko-jaworskiego Bolka II. Szkło dobrze zachowuje się w ziemi, bowiem krzemionka (SiO2), która stanowi główny składnik szkła jest bardzo odporna na czynniki atmosferyczne i procesy biodegradacji zachodzące w glebie, co jest powodem dość dużej ilości zabytków naczyń szklanych.

Podobnie jak ze szkłem sprawy mają się z cyną. Konwisarstwo, tj. rzemiosło zajmujące się wyrobem naczyń cynowych, upowszechnia się dopiero w połowie XV wieku. Co prawda sporadycznie występuje wcześniej, np. w dworach krzyżackich, tzn. wśród elit. Podobnie naczynia miedziane czy mosiężne - koszta wytworzenia były wysokie, co skutecznie ograniczało ilość właścicieli takichże przedmiotów zbytku. Z praktycznego punktu widzenia - piwo z cynowego kufla o metalicznym posmaku to już nie to samo, do tego nie można pić z cyny gorących napojów - szybko się nagrzewa i szkodliwie wpływa na zdrowie. Do tego ciężko znaleźć wzory naczyń cynowych występujących w epoce, bowiem to co jest dostępne na rynku produkowane jest głównie na rynek myśliwski (wyobrażenia scen z polowań na kubkach z allegro, et cetera).

Zastanawia pytanie, czy naczynia drewniane były powszechne? - wydawać by się mogło że tak - drewno drogie jak nie było tak nie jest. I faktycznie, występowały. Liczne znaleziska potwierdzają wykonywanie z drewna łyżek. No i w zasadzie na tym koniec, bo toczonych misek znajduje się niewiele, a klepkowe jeszcze rzadziej. Na konstrukcji klepkowej opierały się raczej wiadra, cebrzyki i beczki, a klepkowe kufle do piwa to zdaje się wymysł XXI-wiecznych rekonstruktorów, podobnie jak ręcznie strugane miski, z etykietą bo były tańsze niż toczone (de facto znaleziska struganych nie potwierdzają, a toczone tak). Jeśli zostawić na zimę miskę w ciepłym miejscu - lubi się rozsychać i pękać. Poza tym gliniane miski są tańsze.

Na rynku całkiem niedawno pojawiły się naczynia z kamionki siegburskiej. Tworzywo to jest o tyle ciekawe, że wiąże się z Hanzą. Znaleziska naczyń kamionkowych występują w większości w miastach należących do Hanzy; w Polsce znane są fragmenty takich naczyń z Gdańska i Kołobrzegu. Były to naczynia importowane, nie produkowane lokalnie w przeciwieństwie do czerwonej gliny, co wiąże się z ich wyższą ceną. Jednak nie mogła to być cena na tyle wygórowana żeby ograniczać naczynia kamionkowe tylko dla elit. Myślę, że mógł sobie pozwolić na naczynie kamionkowe nawet niezbyt zamożny mieszczanin, jednak nadal lokalnie wypalana glina dominowała. Tak więc kamionkę można pozostawić jako ciekawostkę.

Z punktu widzenia gotowania ciekawy patent można podpatrzeć u wczesnośredniowiecznych kolegów-rekonstruktorów. Mianowicie zamiast wykładać gotówkę na trójnogi, kociołki i kremaliery niektórzy wkładają gliniany gar prosto w żar ogniska i w nim gotują. Glina równomierniej niż stal przewodzi ciepło, dzięki czemu mniejsze jest ryzyko przypalenia obiadu, łatwiej także utrzymać w czystości gliniany gar, nie wspomnę już o cenie, kilkakrotnie niższej. Jedyny minus - gliniany garnek może się stłuc. I ta właśnie fobia stłuczonego gara jest bolączką społeczną świata rekonstruktorskiego, którą trzeba leczyć. W transporcie ceramiki świetnie sprawdza się karton i styropianowa otulina; co prawda mroczne, ale działa. Tak czy inaczej - bilans cenowy wychodzi na plus dla ceramiki.

1 komentarz:

  1. Tak tylko do transportu ceramiki - my radzimy sobie z tym układając przemyślnie całą naszą zastawę do jednej skrzyni i upychając dookoła wszelakie obrusy i szmatki, które się w każdej obozowej kuchni przydają. Jak na razie garnki tłukły się nam w różnych okolicznościach, ale nigdy w transporcie - więc sposób polecam, i obejdzie się bez styropianu :)
    A ogólnie ceramika jak to ceramika - do tego jest, żeby się tłukła ;-)

    Pozdrowienia z wczesnego średniowiecza ;-)
    Olof
    Ydalir

    OdpowiedzUsuń