czwartek, 6 stycznia 2011

...z finansowego punktu widzenia

Jak długo funkcjonuje w okołogrunwaldzkiej rekonstrukcji, tak długo widzę fakt, że część ludzi nie jest w stanie pozwolić sobie finansowo na komplet blach, a precyzując: komplet dobrze zrobionych blach, który nazywamy zbroją. Mimo to ci właśnie ludzie chodzą w typowo rycerskiej odzieży. De facto powinno to (IMO) wyglądać w ten sposób, że kto podejmuje się rycerzenia, powinien na wejściu posiadać komplet sprzętu jak Cedric, Wedlowie czy Lorifactor i jeździć w nich konno jak Xiążęca Drużyna. Rekonstrukcja postaci rycerza kosztuje i trzeba się z tym na wstępie pogodzić. Także strój powinien być adekwatny do reszty wyposażenia. Nie rozumiem ludzi ubranych w bogate szaty a nie posiadających konia, zbroi i odpowiedniego zestawu sprzętu. No chyba, że ktoś jest biskupem krakowskim, choć są wzmianki i o tym, że biskup dostawał w prezencie elementy uzbrojenia...

Myślę że nie można dzielić rycerzy na biednych i zamożnych, rycerz był zamożny z zasady i tego "półśrodkami" nie załatwimy. Nie mniej nie można tu popadać w obłęd związany z tzw. pełną płytówą, lub zupełnie odwrotny, z odciążaniem pancerza do 12kg. Zależnie od odtwarzanego okresu, np. w połowie XIV wieku logicznym jest że rycerz nie włoży kirysa z szorcą folgową, standardem będzie kolczuga (tak, nitowana) uzupełniona np. płatami. Duży nacisk należy kłaść na spójność chronologiczną kompletu uzbrojenia, ale także stroju cywilnego do niego dobranego. Zupełnie odrębnym tematem jest ostatnio powszechny proces odciążania kompletów zbroi i zamianę stylu walki turniejowej na sportową.

Cała zabawa w rekonstrukcję nie polega na tym żeby przez lata kompletować wyposażenie rycerskie i przez cały ten okres kompletowania sprzętu śmigać w półproduktach, rozwiązaniach tymczasowych czy niekompletnym sprzęcie. Podobnie jak w epoce, tak i dziś nie każdego było stać na pancerz. W zasadzie jeszcze 2 lata temu w RR temat straży miejskich, drabantów, kuszników i im podobnych był niemal zupełnie pomijany, a przecież można za niewielkie pieniądze zrekonstruować poprawnie draba. A chyba lepiej zrobić porządnie draba niż rycerza byle jak, prawda? Ciężka jazda dominowała jako siła uderzeniowa, nie zawsze liczebnie, np. pod Azincourt nawet po stronie francuskiej przeważała piechota. Nieprawdą natomiast jest że "lekkich" czy "ciężkich" było więcej, reguły nie ma. Główną siłą zbrojną była kawaleria. Nie byli to jednak tylko rycerze, ale całe chorągwie złożone z 3-osobowych kopii. Dlatego nie powinien specjalnie dziwić widok jeźdźca w kapalinie (np. giermka), co z resztą potwierdza ikonografia, ale powinien budzić grozę widok piechura w psim pysku. Pod warunkiem że nie jest to rycerz który do walki zszedł z konia tak jak pewna dość znana francuska gangsta*, która dostała baty pod Azincourt w 1415stym.

Jasne jest, że większości rekonstruktorów nie stać dziś na konia z rzędem, w dodatku odpowiednio trenowanego. I moim zdaniem ów fakt zdolności do pełnienia rekonstrukcji kawaleryjskiej powinien pozostać ograniczeniem dla osób chcących rycerzyć. (pozdrawiam Panów Rycerzy) Warto tu przypomnieć że samo słowo Ritter, z którego wywodzi się polskie rycerz, oznacza właśnie jeźdźca. Oczywiście de iure poprawna statystycznie rekonstrukcja jest nie do zrobienia ze względu na ogrom ludzi mających o wiele bardziej na względzie dobrą zabawę niż zgodność tego co robią z realiami epoki. A i ci dzielą się na dwie grupy: tych którzy mają totalnie wyjebane na poprawność historyczną oraz tych, którzy mają strój "kompatybilny" z uzbrojeniem, do tego odpowiednio zdobiony komplet noży i zestaw ceramiki, meble, ale brak im jedynie konia. Ci drudzy rozumieją istotę rekonstrukcji i ubierają się jak należy a nie śmigają po obozie w gaciach, co także nie jest zgodne z realiami epoki; biorąc pod uwagę kontrowersje związane z odkrywaniem ciała, kiedyś wyjść na ulicę w gaciach i koszuli to jakby dziś wyjść nago.

Nie widzę perspektyw dla podniesienia poziomu historyczności większości ekip buhurtowych (jak sie sami błędnie nazywają), od samej nazwy począwszy, poprzez cele w całej zabawie, podejście do strojów a na wyglądzie i zestawie blach skończywszy. Pozdrawiam ekipy poprawnie uzbrojone, z wyszczególnieniem Cannabis Dei, dzięki którym turnieje wyglądają choć tak dobrze, jak wyglądają.
_______________________
*spieszone rycerstwo

9 komentarzy:

  1. Michaszko de Siradia22 stycznia 2011 13:44

    No, zasadniczo tak czy owak odtwarzamy swoją postać w konkretnej sytuacji. Kmiotek w podróży, ciura w obozie etc. Rycerzowi nie wystarczy mieć zbroję, konia, strój i namiot - jest to przecież zazwyczaj posiadacz jakiejś nieruchomości z wszelkimi tego konsekwencjami, no i winien mieć swój poczet (ew. sam być członkiem jakiegoś pocztu jako czyjś syn, siostrzeniec czy inny ubogi krewny), służbę. Ostatnio na różnych imprezach pojawiają się poczty, co jest godne czci oraz wysławiania. Tak czy siak jednak nawet najdoskonalsza na obecne możliwości rekonstrukcja rycerza jest rekonstrukcją rycerza w obozie, na wojennej wyprawie, w bitwie. To samo dotyczy rzemieślników bez warsztatów - a rzemieślnicze warsztaty mieściły się w rzemieślniczych kamienicach, w odpowiedniej dzielnicy średniowiecznego miasta ;) W takim razie czemu by nie odtwarzać np. spieszonego rycerza - spieszony w danym momencie, przy określonej okazji, a "celem rekonstrukcji jest zbadanie jak to jest być spieszonym rycerzem z polaxem idącym pod górkę w błocie i słońcu". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Z badań projektu Wayfarers, opartego co prawda na płaszczyźnie epoki wczesnego średniowiecza, wynika, że drużynnik musi mieć wierzchowca i koniec kropka. Wierzchowiec niezbędny był do przemieszczania - drużynnik (z mobilnym pancerzem o masie ok. 13-14kg - kolczuga i hełm, plus tarcza, miecz i włócznia, do tego osobiste klamoty) mógł zrobić dziennie 15km. Miasta w średniowieczu, co widać na współczesnych mapach, były zakładane w odległości od siebie ok 30km, czyli na tyle daleko żeby można było w ciągu dnia pokonać pieszo drogę z miasta do miasta. Chciałbym zobaczyć rycerza w zbroi płytowej próbującego w ciągu dnia pokonać ten dystans; o ile w przypadku wczesnopiastowskiego drużynnika bez osłon kończyn to wykonalne, o tyle w przypadku oblaszonego rycerza to niemożliwe, chyba że mamy do czynienia z Pudzianem. O ile we wczesnym średniowieczu schodzenie z konia do bitwy było raczej normą, o tyle w późnym na polach bitew, jak sam swojego czasu zaznaczyłeś - dominowała ciężka jazda. Jazda, a nie spieszone rycerstwo. Jeśli chodzi o późne, powiedzmy po połowie XIV wieku, przypadki schodzenia z konia do bitwy są naprawdę nieliczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Michaszko de Siradia23 stycznia 2011 10:13

    No, jeśli się odtwarza postać w drodze skądś dokądś. Ale i tak jest to jakaś sytuacja, tak samo jak pieszy udział w walce ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mniej także sytuację o której mówisz należy dobierać stosownie do odtwarzanego wydarzenia. Jeśli mamy do czynienia z Grunwaldem - spieszone rycerstwo jest błędem. Jeśli nie w ogóle błędem to na pewno błędem statystycznym.

    Co innego gdy mówimy np. o rekonstrukcji bitwy pod Azincourt, wówczas udział spieszonego rycerstwa jest nawet wskazany.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy temat (tak, jak z resztą i cały projekt).

    Z rycerzami w takich miejscach jak Grunwald jest problem i to złożony.
    Nie zapominajmy, że po stronie tylko samego zakonu w bitwie brało udział 21tys konnych.
    To teraz zastanówmy się jak logistycznie przygotować inscenizację i przetrzymać przez jakieś 3-4 dni
    40-50 tysięcy koni w takim miejscu.
    Rycerzy (a raczej biorących udział w bitwie) na Grunwaldzie zbiera się co roku w porywach do 5tys i to jest sukces. Z tak zwanych „rycerzy” najwyżej co dziesiąty nosi pas rycerski. Reszta, nawet jeśli uważa siebie samych za rycerstwo, jest tylko ciężką piechotą, bo rycerz bez pasa do boju nie stanie (chyba, że go ktoś w łożnicy zaskoczy).
    Myślę, że w miejscach takich jak Grunwald podstawowym problemem jest wbijanie do głów (przynajmniej na razie) osobom oglądającym, że to nie była bitwa Polacy kontra źli Niemcy. Nie było upału, nie było wilczych dołów, nie było Jagienki i reszty sienkiewiczowskich bredni. Każdy z widzów, którzy tam przybyli wie co to jest rycerz –to taki facet w zbroi na koniu-konia już widzieli, teraz chcą rycerza (nie chłopa, nie ciury). I tu kolejny problem, bo trzeba tym ludziom pokazać, że nie każdy rycerz to koleś w pełnej płytowej zbroi (koniecznie błyszczącej jak psie..). Wkręcanie się, że rycerz ma mieć konia nie wystarczy, często na Grunwaldzie (i w innych miejscach) pojawiają się „Dżentelmeni” na koniach (a więc pełen zachwyt) ale za to np. w renesansowej zbroi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sprawa samego „rycerza polskiego”: większość z nich wygląda po prostu biednie. Nie chodzi mi nawet o kolesi biegających w glanach, czy w niekompletnych zbrojach i bez porządnego pasa(który ja akurat uważam za kluczowy). Jeśli ktoś przejechał się do Anglii, Francji, czy innego dalszego kraju, na pewno zauważy, że „bogatsze” rycerstwo chadza w jedwabiach, aksamitach i tym podobnych. Wiadomym jest, że obecnie prawie nie do zdobycia jest ręcznie tkany wzorzysty jedwab, a jak ktoś to zdobędzie, to zapłaci ze dwie wioski. Dlaczego oni się tak noszą –bo rycerz to nie tylko brązowa i szara wełna i to trzeba oglądającym pokazać. Nie ma szans na odtworzenie wszystkiego ultra ale zaniechanie z tego powodu odtwarzania w ogóle powoduje również przekłamanie historii. Mówiąc krótko nasz „wełniany” rycerz wygląda w porównaniu jak ciura (a wiemy, że przynajmniej od Jagiełły tak nie było i „staraliśmy się pokazać”).

    OdpowiedzUsuń
  7. i ostatnia część:
    Zgadzam się rycerza na Grunwaldzie powinien odtwarzać ktoś, kto ma konia i tylko on! Ale nie zwykłą chabetę, jaką teraz zajeżdżają tak pseudo rymcerze, tylko porządnego wierzchowca, trenowanego do prawdziwej bitwy. Powinien też mieć (co najmniej) dwa konie: podjezdka i zapas, a także porządny poczet konny i wozy. Nie zapominajmy też, że rycerz to osoba szlachetnie urodzona, więc kwalifikują się ci, którzy potrafią to wykazać. No i powinien mieć zamek albo porządną siedzibę rodową i co najmniej jedną wieś. Powinien być pasowany (wbrew pozorom to nadal możliwe i nie mam na myśli samozwańczych klubów-zrzeszeń pseudoszlacheckich). No i nie może mieć więcej niż 1,65m wzrostu.
    To w zasadzie kluczowe-wtedy wszyscy byli niżsi, więc osobniki dwumetrowe powinny z marszu być wykluczane z odtwórstwa rycerskiego. A w ogóle, jak ktoś chce być ultraśny w czosnek to powinien zacząć od wykarczowania lasu i lokacji wsi (na prawie z okresu i danego obszaru). Jak widać można być zawsze bardziej ultraśnym.
    Przepraszam za powyższy akapit jeśli kogoś uraziłem –po prostu jestem zwolennikiem utrzymywania złotego środka i staram się pamiętać o jednej ważnej rzeczy –odtwórstwo jako jeden ze swoich celów stawia sobie krzewienie historii wśród „szaraczków”. Są rzeczy które można odtworzyć, a resztę należy dopowiedzieć. Pamiętajmy, że nikt nie chodzi za rycerzem i nie maca, czy aby uszył dublet ze 100% wełny, a nawet jakby tak robił, to i tak pięciu procent elany czy wiskozy nie wymaca.

    Projekt stworzenia grupy „nie rycerzy” jest godzien pochwały i mam nadzieję, że będzie się rozwijał, co może w przyszłości spowoduje, że nie każdy będzie musiał być rycerzem na Grunwaldzie i podobnych imprezach. Mam nadzieję że nie skończycie dzieląc się na:
    -tych co jednak wolą dobrą zabawę i

    OdpowiedzUsuń
  8. przepraszam, nie dokleiło się do poprzedniego posta:
    -tych dla których to jest zbyt mało ultra (zbyt mroczne) i postanowią najpierw wykarczować las i lokować osadę.

    pozdrawiam
    Vasquez

    OdpowiedzUsuń
  9. Vasquez, trochę przesadzasz w tym momencie. Wiadomo że kapitalnie byłoby mieć to wszystko, ale Twoje słowa mają nieco ignorancki wydźwięk.
    Celem projektu nie jest udowadnianie jacy to rekonstruktorzy-rymcerze są mroczni. Chodzi o to żeby zrezygnować z tego, jeśli nie jest się w stanie zrobić takiej postaci przyzwoicie (co niestety nie ma zastosowania do jakichś 70-80% współczesnych rymcerzy, może więcej) Przyzwoicie znaczy estetycznie zrobiona zbroja, uzupełniona kolczugą (dość istotny wizualnie element), wierzchowiec (nie mniej istotny element definiujący samą nazwę "rycerz"), miecz noszony w pochwie a nie przekładany za pasek, posiadanie i noszenie pasa rycerskiego, pocztu, przyzwoitego namiotu i ekwipunku obozowego, służby. Nie mówimy tu o budowaniu twierdz - wskaż mi choć 5 milionerów w Ruchu, których stać na wybudowanie zamku:P de facto tacy mogliby odtwarzać rycerzy, bo ich stan majątkowy odpowiada mniej więcej stanowi z epoki. Zwróć uwagę co się dzieje u Ruskich - masa ludzi walczy w kapalinach. Nie mienią się rycerzami, odtwarzają piechotę. Często naciągają, dopancerzają się ze względów bezpieczeństwa - to inna sprawa, ale to co robią poza tym, robią względnie poprawnie. Przede wszystkim dlatego, że jako nie-rycerze konia posiadać tacy nie muszą. Wymiana przyłbicy na kapalin to już duży postęp.
    Co nie zmienia oczywiście faktu że można sobie uskuteczniać podwórkowe czy halowe napierdalanki w zbrojnikach z brzeszczotów i hartowanych lub skórzanych opachach w kształcie podpaski, ale łączenie tego z rekonstrukcją jest dla mnie śmieszne. Nie powinno być to nawet jednym nurtem, a oddzielną dyscypliną.
    Tyle mam na ten temat do powiedzenia.

    OdpowiedzUsuń