Kiek in de Mark mamy już za sobą. Czas na raport. Jak było? Zimno, mokro, bojowo, szaro-buro - słowem: kapitalnie. Impreza dla nas rekordowa pod kilkoma względami. Wymieniamy powoli fabryczne tkaniny i szwy na bardziej wiarygodne, zrobione ręcznie. Eliminujemy spawy na rzecz wyciągania materiału w warunkach kowalskich. Obserwujemy coraz większe nagromadzenie rekonstruktorów dolnej połówki drabiny społecznej w jednym miejscu. Miejscu z dala od oznak cywilizacji, gdzieś na zachodniopomorskich bagnach.
To co lubimy najbardziej to obozing. Obozing mamy 24 godziny na dobę i 24 godziny na dobę egzystujemy w historycznych warunkach. Zachowując ścisły post w stosunku do nieznanego w średniowieczu prowiantu, pod historycznymi namiotami, wykorzystując repliki narzędzi z epoki, etc.
Działania zbrojne rozpoczęliśmy w czwartek rano. Miały miejsce starcia grupowe 5vs5 na formule GTKL, z jedną zmianą - taktycznym wsparciem kuszy. Z nietypowych w środowisku zabawek przetestowaliśmy także godendag. Tutaj podziękowania dla Drzemika za zaangażowanie w tym temacie. Starcia odbywały się na terenie podmokłym, ale względnie równym.
W czwartek popołudniu - gra terenowa. Obejmowała przeprawy przez cieki wodne, kilkukilometrowy marsz zbrojnych. Wykorzystaliśmy taktycznie zwiadowców, zasieki, teren, akweny wodne, etc. Same starcie odbywało się na ograniczonym przez wodę terenie.
To co udało się najbardziej to fakt, że zebraliśmy w końcu w jednym miejscu pewną grupę przyzwoicie obszytych rekonstruktorów. O co chodzi? Przede wszystkim przez nagromadzenie tekstyliów ręcznie tkanych, głównie lnów. Stwierdziliśmy obecność takich co najmniej 1/3 osób na imprezie. Poza tym - nagromadzenie materiałów w naturalnych kolorach owcy lub farbowanych naturalnie bez wspomagaczy. Z tego miejsca podziękowania i pozdrowienia dla Rosamar i Owki za zaopatrzenie w filcowe czapki z runa prymitywnych owiec
Kolejna impreza projektowa - w sierpniu, na południu. Więcej informacji - wkrótce.
Super sprawa.
OdpowiedzUsuń