Ostatnia wyprawa przyniosła ze sobą dziurę w bucie. Przetarła się nie podeszwa, ale przyszwa w jej najbliższej okolicy - za piętą. Początkowo myślałem że to szew puścił, przeczyszczenie skóry z wgniecionego w nią piachu wykazało niestety coś innego.
Eksploatacja każdego historycznego obuwia, niezależnie od epoki, doprowadza je z czasem do przetarcia pewnych miejsc na podeszwie lub w jej bezpośrednim otoczeniu. Tak też wyszło u mnie, zresztą nie jest to pierwsza przetarta para butów.
Naprawę rozpocząłem od zmoczenia butów i wywrócenia ich spowrotem na lewą stronę. Nie było to szczególnie skomplikowane biorąc pod uwagę fakt, że podczas eksploatacji skóra rozluźniła się, zwłaszcza na przyszwie. Następnie ściągnąłem przetartą linię woskowaną dratwą. Użyłem cienkiej lnianej nawoskowanej dratwy, tak, by zmieścić szew w grubości przyszwy. Skóra jednak okazała się być tak przetarta, że dratwa tak czy inaczej nie schowała się w skórze. Cóż, szew nie wytrzyma zbyt długo...
Oczywiście ściągnięcie przetartego miejsca to nie koniec. Zużyte miejsce będzie przepuszczać wodę. Zasmołowanie szwu dziegciem co najwyżej przepuści dziegieć do środka i ubrudzi skarpetę/nogawicę. I przechodzimy do meritum - tj. skąd wzięły się zapiętki w obuwiu.
Oryginał, na którym się wzorowałem, zapiętka nie miał. Znaleziono 1 but, możliwe że drugi, nie zachowany, taki zapiętek miał. Otóż zapiętki, pierwotnie pełniły funkcję łat, podobnie jak zelówki i obcasy. Początkowo naszywano je na miejsca już uszkodzone, przetarte, z czasem szewcy doszli do wniosku że można takie łaty naszywać profilaktycznie. Dotyczy to także zapiętków.
Z mojego doświadczenia wynika, że przy montażu zapiętków najlepiej sprawdzają się szwy okrętkowe. Kształt zapiętka to szeroki trójkąt - tak jak wydatowane na 2.poł. XIII w. (datowanie zgodne z datowaniem zabytku buta). Po obszyciu zapiętka przyszedł czas na wywrócenie buta na prawą stronę. Skóra była jeszcze lekko wilgotna, więc obeszło się bez dodatkowego moczenia. Przy okazji pozbyłem się wgniecionego w skórę żwiru i trochę oczyściłem ją z nadmiaru dziegciu. Zauważyłem też przetarte obszary lica na podeszwie - mam już prognozę gdzie postawię kolejne łaty.
Wnikliwy obserwator zauważy, że buty nie mają otoka. Zgadza się. Oryginał też nie miał. Jak zatem zamierzam naszyć kolejne łaty? Czas pokaże, w każdym razie planuję naszywać je dokładnie tak jak naszyłem zapiętek - ślepym szwem (ang. blind stitch), przebijając się jedynie przez mizdrę. Łaty będą miały formę zelówki i obcasa, ale naszyję je od środka. Ale na to czas przyjdzie latem lub jesienią 2014.
Jak widać na zdjęciu z prawej, co zapowiadałem na początku tego posta - szew ściągający krawędzie przetartej dziury - wyszedł na wierzch. Niestety, przetrze się dość szybko, ale dalej blokuje dostęp wody do środka łata, tj. zapiętek. Solidne nakarmienie szczeliny dziegciem powinno wystarczyć.
Po lewej prognoza na najbliższe łatanie. Cała naprawa zajęła mi ok 20-30min. Użyte narzędzia: igła, szydło, dratwa, miska z wodą, wosk, dziegieć.
Dziegiyć przyciągo wilcy.
OdpowiedzUsuńAno przyciyągo, przyciyągo i dzików.
OdpowiedzUsuń