poniedziałek, 30 grudnia 2013

Zwiad II, tj. 2,5 dnia z życia średniowiecznego menela

A więc postanowione, robimy z tej wyprawy operację cykliczną.

Zbieraliśmy się z tym niedługo, zebraliśmy w sumie 4-osobowy skład wyprawy - frekwencja jak w zeszłym roku. Ja, Kaspian, Błażej i Żarów.

Ruszyliśmy z grodziska Owidz k. Starogardu Gdańskiego na wschód, w piątek 27 XII oddalając się od zabudowań zaledwie 3km. Start w godzinach popołudniowych wymusiły drobne problemy z dojazdem do punktu startowego. Wg kalendarza w ostatnie dni roku kalendarzowego słońce zachodzi ok. godziny 15.30, więc niespełna godzinę wcześniej przyszło nam szukać miejsca pod obóz. Znaleźliśmy je na niewielkim płaskowyżu ze stromym zboczem nad rzeką.

Ruszyliśmy dalej w sobotę po świcie. Zwinęliśmy obóz, tobołki na plecy i marsz. W pomorskich lasach nietrudno o zwierzynę, 2 razy natknęliśmy się na sarny. Niestety, brak sprzętu miotającego i uprawnień łowieckich przekreślił nasz ewentualny obiad.
Dnia drugiego przeszliśmy ok 21km, odwiedzając katedrę w Pelplinie. Nocleg przyszło nam organizować kilka kilometrów dalej od zaplanowanego miejsca. Tym razem nad jeziorem.
Trzeciego dnia zrealizowaliśmy trasę 13km docierając do Owidza, skąd wyszliśmy, po drodze odwiedzając miejsce, gdzie kręcono fragment "Krzyżaków" Forda, jez. Jammertal. Tak, to tam stał Spychów.
Noclegi obydwa w terenie, jak na koniec grudnia temperatury były łagodne, raczej nie spadły poniżej zera, choć w niektórych miejscach leżał śnieg.
Drugiej nocy przez kilka godzin padał deszcz. Mimo wilgoci udało się rozpalić ogień krzesiwem na hubce z przepalonego beztlenowo lnu i rozpałce z suchej trawy chowanej za pazuchą. Warto korzystać z suchej trawy która nie leży bezpośrednio na ziemi, a która stoi nad ziemią na wysokość stopy (lub więcej) - zwłaszcza tej o dość szerokich, ale cienkich liściach, które po zmieleniu w dłoni i wygrzaniu za pazuchą genialnie przejmują żar złapany przez przepalony len. Ciepło ciała jest w stanie usunąć wilgoć złapaną przez trawę z powietrza. Zrywając trawę na rozpałkę w połowie dnia, wieczorem mamy gotowy materiał do rozpalenia ognia.
Łącznie trasa wyprawy objęła 37km (wliczając kluczenie po lasach) trasą, którą z grubsza rysują lokalizacje: Owidz - Barchnowy - Ropuchy - Pelplin - Klonówka - Rywałd - Szpęgawsk - jez. Jammertal - Kochanka - Starogard - Owidz.
Mój bagaż wyniósł 15,2kg, w tym:
* plecak "baleron" (koc, płachta lniana, trochę drobnicy, rondel żelazny)  - 6,7kg,
* manierka gliniana - 1,4kg,
* torba z prowiantem - 1,1kg,
* kord - 1kg,
* koc 2kg,
* strój łącznie 4kg.
Niestety nie zważyłem dwuipółmetrowej włóczni. U pozostałych załadunek wyniósł więcej, ok 20-22kg na osobę. Z doświadczeniem każdy odciąża bagaż do niezbędnego minimum.

Wyprawa przyniosła nam kilka doświadczeń. Po pierwsze przed każdym spadającym drzewem chroni nas igłowa rękawiczka. Po drugie - chleb to nienajlepsza poduszka, bo boli od niego ucho. Po trzecie - czapka filcowa to słaby ekran od żaru, lepiej się od niego odsunąć.

Więcej zdjęć tutaj.

1 komentarz:

  1. Brakuje jeszcze jednego doświadczenia... Najlepsza rozpałka to święte sianko ze żłóbka. ; D

    OdpowiedzUsuń