Na imprezach poza Polską nie ma powszechnej jak u nas tendencji do udostępniania słomy w kostkach rekonstruktorom. Nie wiadomo w sumie skąd się to wzięło w Polsce, wiadomo jednak że nie jest to dobre rozwiązanie. Tworzenie samym sobie stajni w obozie nie dość że zwiększa ryzyko zagrożenia pożarowego, wygląda paskudnie i odbiega od historycznej rzeczywistości. Najgorzej, że objawia się to na wierzchu, tzn w postaci "snopków do siedzenia przy ognisku". Rekonstruktorzy nie chcą inwestować w meble, bo znają to co powszechnie widzą na imprezach - 1 lub 2 modele stołków plus stoły.
Średnio poprawnym rozwiązaniem jest zbijanie na imprezach mebli z oflisów/obladrów (czy jak to inaczej ludzie nazywają - sosnowego śmiecia). Logistycznie to najwygodniejsze rozwiązanie, ale wymaga nakładów pieniężnych co imprezę. Ludzie chcą mieć coś stricte opartego na średniowiecznych wzorcach, a to, co oferują kramy najczęściej musi zachęcająco wyglądać (krzesła nożycowe) a to pociąga za sobą koszty. Mało kto celuje w rozwiązania najprostsze, za to poparte źródłowo. Takim rozwiązaniem są... taborety. Masę przedstawień podobnego umeblowania dostarcza powszechnie znany kodeks Mendel Hausbuch. Poza taboretami można znaleźć tam wiele ław.
Taboret, jaki jest - każdy widzi. Blat ma zazwyczaj 3 formy: koło, kwadrat bądź prostokąt. Do tego w komplecie dochodzą 3 lub 4 nogi mocowane pod kątem, zapewne z możliwością demontażu. Te używane w gospodarstwie domowym najprawdopodobniej miały nogi zamocowane na stałe, na wyprawy wojenne zabierane raczej nie były - dodatkowy zbędny ciężar. W związku z tym, w obozie wojskowym, w zasadzie miejsca na nie być nie powinno. W przypadku imprez można sobie pozwolić na demontaż nóg, choćby przez wzgląd na miejsce w samochodzie. Mebel zajmuje niewiele miejsca, kosztuje grosze a jest kapitalnym rozwiązaniem na likwidację krajobrazu obozu średniowiecznego z elementami produktów ubocznych współczesnego rolnictwa. Zawsze to lepsze rozwiązanie jak kostki słomy.
Zamówienie takiego taboretu w najtańszej wersji dla ludzi bez smykałki do rękodzielnictwa najlepiej zrobić u stolarza hurtem, dla całej drużyny. Wówczas cena za sztukę nie powinna przekroczyć 30zł. Zdaje się - w podobnej cenie były dostępne na którymś z kramów podczas Dni Grunwaldu 2010. Dla bardziej ambitnych pozostaje ręczne struganie dechy i kołków.
Co się zaś tyczy zaopatrzenia obozu w słomę. Słoma jest tania więc często jest jej za dużo (nie zawsze). Najprostszym rozwiązaniem jest zrobić przydział 1 kostka słomy na 1 namiot. I tak nie wszyscy wrzucają słomę do namiotu więc automatycznie właściciele większych namiotów będą mogli sobie pozwolić na wrzucenie 2-3 kostek słomy. Ja osobiście jestem zdania że nie powinno jej być w ogóle. Psuje klimat, powoduje zagrożenie pożarowe i śmierdzi.
Średnio poprawnym rozwiązaniem jest zbijanie na imprezach mebli z oflisów/obladrów (czy jak to inaczej ludzie nazywają - sosnowego śmiecia). Logistycznie to najwygodniejsze rozwiązanie, ale wymaga nakładów pieniężnych co imprezę. Ludzie chcą mieć coś stricte opartego na średniowiecznych wzorcach, a to, co oferują kramy najczęściej musi zachęcająco wyglądać (krzesła nożycowe) a to pociąga za sobą koszty. Mało kto celuje w rozwiązania najprostsze, za to poparte źródłowo. Takim rozwiązaniem są... taborety. Masę przedstawień podobnego umeblowania dostarcza powszechnie znany kodeks Mendel Hausbuch. Poza taboretami można znaleźć tam wiele ław.
Taboret, jaki jest - każdy widzi. Blat ma zazwyczaj 3 formy: koło, kwadrat bądź prostokąt. Do tego w komplecie dochodzą 3 lub 4 nogi mocowane pod kątem, zapewne z możliwością demontażu. Te używane w gospodarstwie domowym najprawdopodobniej miały nogi zamocowane na stałe, na wyprawy wojenne zabierane raczej nie były - dodatkowy zbędny ciężar. W związku z tym, w obozie wojskowym, w zasadzie miejsca na nie być nie powinno. W przypadku imprez można sobie pozwolić na demontaż nóg, choćby przez wzgląd na miejsce w samochodzie. Mebel zajmuje niewiele miejsca, kosztuje grosze a jest kapitalnym rozwiązaniem na likwidację krajobrazu obozu średniowiecznego z elementami produktów ubocznych współczesnego rolnictwa. Zawsze to lepsze rozwiązanie jak kostki słomy.
Zamówienie takiego taboretu w najtańszej wersji dla ludzi bez smykałki do rękodzielnictwa najlepiej zrobić u stolarza hurtem, dla całej drużyny. Wówczas cena za sztukę nie powinna przekroczyć 30zł. Zdaje się - w podobnej cenie były dostępne na którymś z kramów podczas Dni Grunwaldu 2010. Dla bardziej ambitnych pozostaje ręczne struganie dechy i kołków.
Co się zaś tyczy zaopatrzenia obozu w słomę. Słoma jest tania więc często jest jej za dużo (nie zawsze). Najprostszym rozwiązaniem jest zrobić przydział 1 kostka słomy na 1 namiot. I tak nie wszyscy wrzucają słomę do namiotu więc automatycznie właściciele większych namiotów będą mogli sobie pozwolić na wrzucenie 2-3 kostek słomy. Ja osobiście jestem zdania że nie powinno jej być w ogóle. Psuje klimat, powoduje zagrożenie pożarowe i śmierdzi.
Na niektórych skandynawskich imprezach słomę przywożą w takiej dużej roli - da się zabrać do wymoszczenia namiotu, da się do siennika (słomnika? ;)) ale już nie da się zrobić "mebli obozowych". Może takie rozwiązanie byłoby dobre, skoro póki co słomy jako podstawy legowiska raczej się nie wyeliminuje.
OdpowiedzUsuńZ tym że u nas jednak rolki są mniej popularne chyba :/
Ech, siennik trzeba czymś wypchać. A słoma jest do tego lepsza niż siano - mniej pyli, mniej alergizuje, i mniej łapie wilgoć. Kostka słomy wystarcza do wypchania odpowiednio jednego siennika 70x200, więc pomysł z kostką na osobę jest trafiony. Całkiem znikać nie powinna.
OdpowiedzUsuńZawsze są maty filcowe które mają szersze zastosowanie niż 'na imprezy stałe'. Dwa minusy - mogą zamoknąć i kolejny tobołek do bagażnika. Reszta to same plusy.
OdpowiedzUsuńParę lat temu zdecydowałem się na taborecik z Lund (taki mało stabilny trójnóg) i przyznam że w mojej części obozu od razu zrobiło się .... czyściej. Reszta dostępnej słomy, ląduje w siennikach i jest malinowo. Czysto schludnie, ale to jednak przychodzi , ... ja wiem .... z wiekiem lub doświadczeniem. Widzę wciąż, chociażby na Czersku Smoczej Kompanii, jak młodzi RYCERZE, mają wszystko co można mieć NA sobie, lecz po za tym, bida aż piszczy. Do pewnych rzeczy się chyba dorasta. Oczywiście, przykład z góry i konsekwencja, powinna iść szerokim frontem.
OdpowiedzUsuńNiektórzy organizatorzy zakazują używania kostek słomy jako siedzeń itp.
OdpowiedzUsuńChwalić takich organizatorów. Jak zgaduję chodzi o wiek XVII? Niestety u nas w średniowieczu jest to nadal powszechna bolączka.
OdpowiedzUsuńW Holenderskim miasteczku Grolle :-) , i tak dla ścisłości fe są kostki, bele itp, snopki są bardzo dobre :-)
OdpowiedzUsuńO kostkach cały czas mowa. Snopki brzmią bardziej wymownie i użyłem ich tu niejako w potocznym znaczeniu. Snopków sensu stricto, (tj. pęków ździebeł zbóż przewiązanych powrósłem) w obozach - jeszcze nie widziałem.
OdpowiedzUsuńTak. Zagranica :P