słowem wstępu, projekt nie umarł śmiercią naturalną, każdy potrzebuje czasem urlopu, nawet ja.
Ostatnio spotkałem się z teorią (jak mi się to nazwało) świadomości rekonstrukcji. Naszprycowaną przesadyzmem z serią twierdzeń "jak nie masz RT lnu uprawianego na naturalnym nawozie tylko na sztucznym to jesteś takim samym mrokiem jak przeciętny rymcerz w zbrojnikach z brzeszczotów". To jedna z tych przesadzonych teorii. Rekonstrukcja taka pojmowana jako rekonstrukcja muzealna, tj. odwzorowanie czegoś w pełni nie jest możliwe. Nie jest możliwe jeśli trzymamy się takich szczegółów jak skład chemiczny gliny do wypału cegieł czy zawartość celulozy w drewnie z którego robimy tarczę. Warto zaznaczyć o co tu chodzi i gdzie jest granica między rozsądkiem a szaleństwem (która - jak sprecyzował James Jones w swojej powieści - jest tylko cienką czerwoną linią).
Generalnie rekonstrukcja, jeśli trzymać się definicji (na interesującym nas obszarze kultury materialnej), jest odwzorowaniem danego przedmiotu, obiektu kultury materialnej który miał miejsce w rekonstruowanej rzeczywistości i jest odtwarzany wg naszej wiedzy i możliwości. Więc, jeśli nie mamy zbytnio wpływu na skład chemiczny gleby na której uprawiamy len do wytkania odzieży, nie jesteśmy w stanie otrzymać takiej rekonstrukcji, jak ją niektórzy pojmują. Jesteśmy za to w stanie zrekonstruować znane w epoce techniki rzemieślnicze, produkty ich działalności, obiekty militarne na podstawie znalezisk/przedstawień/źródeł pisanych. Zarówno na płaszczyźnie rekonstrukcji samych przedmiotów (dzbany, hełmy), jak i ich cech (np. kolor odzieży), statystyki (ilość hełmów w stosunku do innych elementów uzbrojenia na podstawie ewidencji z epoki). Nie jesteśmy w stanie zapewnić przeciętnemu rekonstruktorowi hełmu z żelaza włóknistego, ale możemy zadbać o to żeby reprezentował on konkretny wzór zgodny z datowaniem postaci. Możemy też zadbać o to żeby wzór ten wyglądał przyzwoicie, tj. miał cechy morfologiczne zachowanych oryginałów, a nie spawanych artefaktów teatralnych z czasów PRL-u. Na pewnym etapie rozwoju możemy zadbać o to żeby wyprodukowanie tego hełmu odbywało się bez ingerencji współczesnych narzędzi, np. spawarki - na gorąco, przy użyciu ręcznych narzędzi; kapaliny wyciągane z 1 kawałka stają się powszechne w Rosji, dlaczego my mamy śmigać w spawakach?
Wracając do dokładności rekonstrukcji. Nie każdego stać na opłacenie wytopu żelaza dymarskiego. Jeszcze mniej rekonstruktorów stać na przerobienie tego na konkretne produkty. I tak niejeden rekon rycerza z 2. połowy XIVw. nazwie mnie zapewne szaleńcem jeśli powiem mu że jest mrokiem, bo nie ma hełmu wykutego z żelaza włóknistego (wytapianego w innej temperaturze jak dymarskie, chodzi o warstwowość), a ubrania ma szyte z fabrycznie tkanej wełny; podobnie - fabrycznie farbowanej. Tymczasem w rekonstrukcji Okresu wpływów rzymskich nie jest dużym problemem zrobić pełną rekonstrukcję inwentarza postaci tak jak należałoby to zrobić z definicji - nóż, umbo i grot włóczni z żelaza włóknistego, tarcza z dartych desek, tunika i spodnie z ręcznie tkanej wełny, ceramika robiona zgodnie ze znaną danej kulturze technologią. Problem w tym że nie nazwę go mrokiem. Nie nazwę, pod warunkiem że dąży do tego żeby jego postać była zrobiona poprawnie, zgodnie z jego możliwościami finansowymi, a nie zamyka się na tym co zrobił (niekoniecznie poprawnie) i jaki to on nie jest zajebisty. Nie nazwę też, pod warunkiem że nie usprawiedliwia się głupio tym, że ma inne priorytety w rekonstrukcji [promowanie kultury rycerskiej(WTF?!), walka, teatrzyki, szeroko pojęta "dobra zabawa"]. Wiedza problemem nie jest - dość materiałów da się wykopać w sieci. Problemem jest lenistwo i olewactwo. Problemem jest też istnienie ciekawszych rozwiązań, o których pisałem wcześniej (walka piesza w przyłbicach, unikalne znaleziska i przedstawienia, szukanie źródeł do kupionego sprzętu a nie sprzętu do znalezionych źródeł).
Rozwodząc się dalej nad problemem pojmowania rekonstrukcji, wróćmy do teorii "świadomości rekonstrukcji". Niewykonalnym jest aby każda jednostka, tj. człowiek będący (brzydko mówiąc) członkiem danego stowarzyszenia/bractwa/drużyny/roty był świadomy tego co rekonstruuje, tj. sam gmerał w źródłach, dochodził dlaczego coś wyglądało/odbywało się tak a nie inaczej, czy też dokumentował to co robi. Tacy też są potrzebni. Żeby zobrazować dlaczego, wyobraźmy sobie sytuację ich zapadnięcia się pod ziemię, zniknięcia. Na imprezy rekonstruktorskie zjeżdżają się sami archeolodzy/historycy/konserwatorzy zabytków/historycy sztuki. I nie piję tu do konkretnych przedstawicieli tychże profesji. Wyobraźmy sobie sytuację przeciętnej rozmowy przy ognisku takich kolegów po fachu "tak właśnie powiedział prof katedry archeologii Uniwersytetu miasta X Krzesimir Iksiński na swoim wykładzie z dnia 01 stycznia 2009 r....". Takie imprezy byłyby zwyczajnie nudne. Oczywiście to tylko takie wyobrażenie sytuacji. Tym nie mniej faktem niepodważalnym jest że tacy "świadomi" nie dostarczają rekruta do rekonstrukcji. Szeregowych rekonów też nam potrzeba. Cała filozofia polega na tym, żeby z miejsca wykrzewić u nich mroczne zapędy, nakierunkować im start. Dalej powinno pójść jak seria z kałasza.
Podsumowując, nie można stwierdzić, że rekonstrukcja historyczna jako taka nie istnieje/jest niewykonalna. Jest osiągalna, a nawet jest w zasięgu możliwości przeciętnego rekonstruktora. Nie jest ona bowiem stanem idealnym odwzorowania minionej rzeczywistości, a samym procesem dążenia do niej. Stan źródeł zmienia się - co roku wykopuje się nowe znaleziska, pojawiają się nowe prace. Czy więc dana rekonstrukcja X zrobiona w roku 1999 (zakładając że wówczas była pojmowana za precyzyjną i dokładną) będzie rekonstrukcją równie idealną co rekonstrukcja tego samego obiektu Y zrobionego dekadę później? Nie będzie. Nie będzie bowiem zmienią się stan badań, podejście, etc.
Ostatnio spotkałem się z teorią (jak mi się to nazwało) świadomości rekonstrukcji. Naszprycowaną przesadyzmem z serią twierdzeń "jak nie masz RT lnu uprawianego na naturalnym nawozie tylko na sztucznym to jesteś takim samym mrokiem jak przeciętny rymcerz w zbrojnikach z brzeszczotów". To jedna z tych przesadzonych teorii. Rekonstrukcja taka pojmowana jako rekonstrukcja muzealna, tj. odwzorowanie czegoś w pełni nie jest możliwe. Nie jest możliwe jeśli trzymamy się takich szczegółów jak skład chemiczny gliny do wypału cegieł czy zawartość celulozy w drewnie z którego robimy tarczę. Warto zaznaczyć o co tu chodzi i gdzie jest granica między rozsądkiem a szaleństwem (która - jak sprecyzował James Jones w swojej powieści - jest tylko cienką czerwoną linią).
Generalnie rekonstrukcja, jeśli trzymać się definicji (na interesującym nas obszarze kultury materialnej), jest odwzorowaniem danego przedmiotu, obiektu kultury materialnej który miał miejsce w rekonstruowanej rzeczywistości i jest odtwarzany wg naszej wiedzy i możliwości. Więc, jeśli nie mamy zbytnio wpływu na skład chemiczny gleby na której uprawiamy len do wytkania odzieży, nie jesteśmy w stanie otrzymać takiej rekonstrukcji, jak ją niektórzy pojmują. Jesteśmy za to w stanie zrekonstruować znane w epoce techniki rzemieślnicze, produkty ich działalności, obiekty militarne na podstawie znalezisk/przedstawień/źródeł pisanych. Zarówno na płaszczyźnie rekonstrukcji samych przedmiotów (dzbany, hełmy), jak i ich cech (np. kolor odzieży), statystyki (ilość hełmów w stosunku do innych elementów uzbrojenia na podstawie ewidencji z epoki). Nie jesteśmy w stanie zapewnić przeciętnemu rekonstruktorowi hełmu z żelaza włóknistego, ale możemy zadbać o to żeby reprezentował on konkretny wzór zgodny z datowaniem postaci. Możemy też zadbać o to żeby wzór ten wyglądał przyzwoicie, tj. miał cechy morfologiczne zachowanych oryginałów, a nie spawanych artefaktów teatralnych z czasów PRL-u. Na pewnym etapie rozwoju możemy zadbać o to żeby wyprodukowanie tego hełmu odbywało się bez ingerencji współczesnych narzędzi, np. spawarki - na gorąco, przy użyciu ręcznych narzędzi; kapaliny wyciągane z 1 kawałka stają się powszechne w Rosji, dlaczego my mamy śmigać w spawakach?
Wracając do dokładności rekonstrukcji. Nie każdego stać na opłacenie wytopu żelaza dymarskiego. Jeszcze mniej rekonstruktorów stać na przerobienie tego na konkretne produkty. I tak niejeden rekon rycerza z 2. połowy XIVw. nazwie mnie zapewne szaleńcem jeśli powiem mu że jest mrokiem, bo nie ma hełmu wykutego z żelaza włóknistego (wytapianego w innej temperaturze jak dymarskie, chodzi o warstwowość), a ubrania ma szyte z fabrycznie tkanej wełny; podobnie - fabrycznie farbowanej. Tymczasem w rekonstrukcji Okresu wpływów rzymskich nie jest dużym problemem zrobić pełną rekonstrukcję inwentarza postaci tak jak należałoby to zrobić z definicji - nóż, umbo i grot włóczni z żelaza włóknistego, tarcza z dartych desek, tunika i spodnie z ręcznie tkanej wełny, ceramika robiona zgodnie ze znaną danej kulturze technologią. Problem w tym że nie nazwę go mrokiem. Nie nazwę, pod warunkiem że dąży do tego żeby jego postać była zrobiona poprawnie, zgodnie z jego możliwościami finansowymi, a nie zamyka się na tym co zrobił (niekoniecznie poprawnie) i jaki to on nie jest zajebisty. Nie nazwę też, pod warunkiem że nie usprawiedliwia się głupio tym, że ma inne priorytety w rekonstrukcji [promowanie kultury rycerskiej(WTF?!), walka, teatrzyki, szeroko pojęta "dobra zabawa"]. Wiedza problemem nie jest - dość materiałów da się wykopać w sieci. Problemem jest lenistwo i olewactwo. Problemem jest też istnienie ciekawszych rozwiązań, o których pisałem wcześniej (walka piesza w przyłbicach, unikalne znaleziska i przedstawienia, szukanie źródeł do kupionego sprzętu a nie sprzętu do znalezionych źródeł).
Rozwodząc się dalej nad problemem pojmowania rekonstrukcji, wróćmy do teorii "świadomości rekonstrukcji". Niewykonalnym jest aby każda jednostka, tj. człowiek będący (brzydko mówiąc) członkiem danego stowarzyszenia/bractwa/drużyny/roty był świadomy tego co rekonstruuje, tj. sam gmerał w źródłach, dochodził dlaczego coś wyglądało/odbywało się tak a nie inaczej, czy też dokumentował to co robi. Tacy też są potrzebni. Żeby zobrazować dlaczego, wyobraźmy sobie sytuację ich zapadnięcia się pod ziemię, zniknięcia. Na imprezy rekonstruktorskie zjeżdżają się sami archeolodzy/historycy/konserwatorzy zabytków/historycy sztuki. I nie piję tu do konkretnych przedstawicieli tychże profesji. Wyobraźmy sobie sytuację przeciętnej rozmowy przy ognisku takich kolegów po fachu "tak właśnie powiedział prof katedry archeologii Uniwersytetu miasta X Krzesimir Iksiński na swoim wykładzie z dnia 01 stycznia 2009 r....". Takie imprezy byłyby zwyczajnie nudne. Oczywiście to tylko takie wyobrażenie sytuacji. Tym nie mniej faktem niepodważalnym jest że tacy "świadomi" nie dostarczają rekruta do rekonstrukcji. Szeregowych rekonów też nam potrzeba. Cała filozofia polega na tym, żeby z miejsca wykrzewić u nich mroczne zapędy, nakierunkować im start. Dalej powinno pójść jak seria z kałasza.
Podsumowując, nie można stwierdzić, że rekonstrukcja historyczna jako taka nie istnieje/jest niewykonalna. Jest osiągalna, a nawet jest w zasięgu możliwości przeciętnego rekonstruktora. Nie jest ona bowiem stanem idealnym odwzorowania minionej rzeczywistości, a samym procesem dążenia do niej. Stan źródeł zmienia się - co roku wykopuje się nowe znaleziska, pojawiają się nowe prace. Czy więc dana rekonstrukcja X zrobiona w roku 1999 (zakładając że wówczas była pojmowana za precyzyjną i dokładną) będzie rekonstrukcją równie idealną co rekonstrukcja tego samego obiektu Y zrobionego dekadę później? Nie będzie. Nie będzie bowiem zmienią się stan badań, podejście, etc.
Normalnie nie mogłem się powstrzymać, zwłaszcza że wywołałeś mnie do Tablicy ;)
OdpowiedzUsuńPodejście hmmm i tutaj jest w zasadzie wszystko co można by było powiedzieć odnośnie podejścia do rekonstrukcji. Szczerze długo czekałem na taki elaborat i również się na niego przygotowałem. Nie będę teraz pił o składzie chemicznym gleby - to był atak do tych, którzy myślą że rycerz musi mieć konia (ale nie anglo - araba, to musi być koń great horse bo na takich jeżdżono - szkoda że już ich nie ma, inne clydesdale, albo shire?? nieeee bo to przecież genetycznie wyhodowane w XX wieku itd.)- chodzi mi przede wszystkim że jeśli ktoś szuka dziury w całym w odpowiedzi również taką dziurę otrzyma. Co do świadomości - zawsze byłem zwolennikiem że cała nasza zabawa w RR polega na poszukiwaniach, właśnie samo odkrywanie świata historii jest 3/4 zabawy - poszukiwania, porównywanie a na końcu przebieranie i zabawa w "living history". Co do możności materialnej odtwórców, fakt jest różnie, ale czy człowiek który chce się zajmować "szeroko rozumianą rekonstrukcją" musi ręcznie farbować len?? Nie musi bo mija się to z celem, ogranicza go i częściowo wyklucza na sezon, dwa, więcej?? Wszystko w kwestii na co go stać. Idąc dalej - każdy z nas się starzeje, dorasta, zaczyna pracować, zakłada rodzinę i jeśli nie znajdzie "złotego środka" by to wszystko pogodzić to niestety trzeba iść na ustępstwa i powoli człowiek zaczyna z RR znikać - taka jest prawda i każdego to czeka, wobec powyższego skoro się bawimy to bawmy się ile czasu nam zostało. Pochwalam dążenie do poprawności - sam mam co do tego ciśnienie, praktycznie wszyscy, którzy mają takie balansują na "cienkiej czerwonej linii". Co do pytania dlaczego popylamy w spawakach, a Rosjanie nie powiem krótko - nie jesteśmy w Rosji - wiem że odpowiedź z dupy, ale sam sobie na to odpowiedziałeś - niektórych na to nie stać. Co do świadomości - mówisz że imprezy z ludźmi świadomymi byłyby nudne?? Niemożliwe spójrz na swoją wiedzę i przekonania i porównaj je z moimi. Nie wierzę że byłoby nudnie bo piłeczkę to możemy sobie odbijać kilka godzin dziennie :) i i tak się nam to nie znudzi.
Teraz w kwestii edukacji rycerskiej?? może lepiej rymcerskiej oboje mamy do tego podobne zdanie - po co?? Ludzi pobocznych to nie interesuje - ma być krew i koniec. Nasze poglądy o "dumnym małym rycerzu" raczej krzewi patriotyzm a nie poprawność historyczną, jak to ma miejsce w wielu grupach, ale mimo to każda osoba w RR ma inną na to wizję i inne powody nią kierują - jedni eksperymentalną archeologią, inni zwykłym LARP-em, jeszcze inni wartościami poznawczymi i badawczymi, itd. rozwodzić mogę się na ten temat długo - filozofia historii jest obszerna a kombinacji ma za dużo by je sklasyfikować. Te podejście kształtuje poczucie człowieka czy jest zajebisty czy nie - jeśli jest w grupie i ma założone przez grupę minimum - to wystarczy bo po co więcej, jeśli chce więcej jego sprawa, nikt mu przecież nie zabroni w "ogólnie przyjętych standardach". Chorągwie mają swoje regulaminy, większość grup właśnie na tych standardach się opiera - jeśli coś chcemy zmienić to tylko robiąc chorągiew w oparciu o Volk. Tak ja to widzę, innej opcji raczej szans nie daję.
Z pozdrowieniami dla Lutobora :)
Zgadza się, dość kompleksowo mi to wyszło. Dlaczego nie pić o składzie chemicznym gleby - czy to nie ten sam problem co uprawianie lnu na sztucznych nawozach? To oczywiście byłby temat dla zboczeńców naszego formatu. Odnośnie konia - dobieranie tu genetyki wierzchowca jest tak samo wskazane jak dobieranie genetyki osoby która go ujeżdża do genetyki rekonstruowanej postaci. Nie przesadzasz? Na rasach koni się nie znam więc na ten grunt nie będę dalej wchodził. Z wsadzaniem rymcerzy na konia chodzi o to że rycerz z samej nazwy jest jeźdźcem, albo udajesz że to rozumiesz, albo tego nie rozumiesz. Rycerz pieszo to jak załoga czołgu w czołgu bez silnika. Niby pancerz jest, ale nie ma opcji przemieszczania się. O to tu chodzi. Nie szukam dziury w całym, ale zasadnicze problemy rekonsa nie są mi obojętne. Dlatego nie komentuję ich milczeniem.
UsuńCo do odsetku zabawy którą stanowi poszukiwanie to polemizowałbym w tym momencie bo dla każdego stanowi ona inny stopień ważności. Są i tacy, dla których stanowi ono 4/4 zabawy. Normalizacja czegoś takiego jest tu zboczeniem. Dlatego m. in. zawsze będzie grupa ludzi którzy nie mają zielonego pojęcia jak się za to zabrać, dopóki ktoś ogarnięty im tego nie objaśni.
Co do możliwości finansowych - zastanawiało mnie swojego czasu dlaczego większość zielonych rekonów pracujących za tysiąc pięćset brutto rzuca się na rekonstrukcję postaci rycerza jak stado much na gnój. Oczywiście poza tym że nie wiedzą że rycerz musi mieć konia i żeby miało to ręce i nogi to trzeba się na to wykosztować. Powtórzę raz jeszcze że można za 1200zł zrobić przyzwoicie piechociarza, a tyle zwykle koszuje przeciętny kompletny hełm zamknięty.
Wracając - człowiek który zajmuje się szeroko rozumianą rekonstrukcją nie musi ręcznie farbować lnu. Może go nie farbować, nosić w naturalnym kolorze. To nawet bardziej wskazane, bo wyklucza pojawianie się żarówiastoniebieskich szat, których otrzymanie możliwe jest dopiero dziś, przy dostępności sztucznych chemicznych barwników. Różnice widać gołym okiem, w przeciwieństwie do składu chemicznego gliny na cegły.
Wszyscy się starzejemy - to już troche odbiega od tematu bo złoty środek można znaleźć niezależnie od sytuacji w życiu prywatnym. Nie usprawiedliwia to mroczenia w praktyce.
Ok, imprezy tylko w gronie "Towarzystwa Świadomości Rekonstrukcji" mogłyby być ciekawe/budujące, ale do czasu. Szybko się takie nudzą.
Odnośnie usprawiedliwiania mroków - rozumiem że jesteś za, bo każdy ma wolną wolę i może sobie robić takie "rymcerzenie" jakie mu się spodoba :D ? Wiesz, jak dla mnie jest to poprostu przekłamywanie historii. Nie wpływa to w takim stopniu na ogół społeczeństwa jak kłamstwo o katyniu lansowane przez związek radziecki, ale nie zmienia faktu że to jest przekłamywanie historii. Więc jeśli ktoś mówi że robi rekons dlatego bo historią się pasjonuje, a robiąc postać polskiego rycerza spod Grunwaldu, a nosi saladę i rękawice mediolańskie, a ciuchy cywilne ma wg źródeł angielskich to jednak praktyka pokazuje że ma w tą historię wyj*bane, i gościu kłamie podwójnie - wobec tego co powiedział i wobec historii. "Ma być krew i koniec" - a przecież może być krew i może być poprawnie zrobiony sprzęt. Niekoniecznie hełm klepany z 1 kawałka, ale będący repliką znaleziska bądź precyzyjnego przedstawienia.
UsuńO krzewieniu patriotyzmu na podstawie kultury rycerskiej to mi nawet nie wspominaj - ok 70% polskiego rycerstwa grunwaldzkiego popie*dala jak sam dobrze wiesz w szwedzkich płatach przestarzałych o 100 lat, hełmy najczęściej szwajcarskie, angielskie bądź niemieckie, nogi i ręce z Chujburga, do tego włoska rotella i jest cacy. Blender w pełnej krasie. Wymieniać dalej?
Minima założone w grupach (obojętnie na jakim szczeblu organizacji - czy to drużyna czy to chorągiew) zazwyczaj sprowadzają się do tego że w pewnym momencie rozwój się zatrzymuje i mamy czerwonoczarne dublety i nogawice łączone z saczkiem. W zasadzie jako mundur większości ludzi w obozie. Do momentu aż normalni zaczną się wybijać ponad czerwone książeczki. Specyfiką wspomnianej czerwonej książeczki jest fakt że nie była ona aktualizowana. W przypadku minimów aktualizowanych nie ma aż takiego problemu, jednak są one na tyle ogólne że nie dopuszczają rozwiązań poprawnych, ale dla regionu lub określonego zasobu źródeł którego nie uwzględnił autor niniejszej książeczki. Spotkałem się już z takimi drużynami (w reko wczesnośredniowiecznej) u których priorytetem jest mieć karwasze, hełm z oplotem i tarcze 60tkę - ze sklejki bo dechy się za szybko niszczą. No i ochraniacze zomowskie na nogi bo stawy są najważniejsze. Zamiast uczyć swoich świeżaków nie przyjmować ciosów na rant tarczy, unifikują kaliber tarczy do 60tki, którą można i przypierdolić, i przyjąć cios na rant. Pod warunkiem że grubość sklejki wynosi minimum 8mm. To samo z karwaszami - zamiast uczyć ich nie wystawiać przedramienia na ciosy, przyzwyczajają ich do walki w osłonach tego typu co wprowadza zastój ogółu środowiska. Dalej można wymienić hełmy z oplotem - trenują w hełmach z zabezpieczonymi zębami - ja to nazywam podwiecha typu "buka". I w efekcie później na bitwach zdarzają się oszołomy od których ci bez oplotów obrywają sztychy w twarz czy gubią zęby. I oczywiście na ciotę wychodzi ten co oberwał bo nie miał dostatecznie dużo pancerza, a nie ten który nie nauczył się wyprowadzać ciosów tam gdzie/tak jak można je wyprowadzić.
Mam nadzieję że wystarczająco jasno rozwiałem wątpliwości.
Pozdrawiam również.
Odnośnie badań laboratoryjnych – jak technika pójdzie trochę do przodu i będę miał w domu możliwość sprawdzenia wszystkiego (skorupy i wyniki z badań są dostępne) będę tym zboczeńcem, który zacznie „przesadzać” :D
OdpowiedzUsuńCo do konia, broń boże, że polemizuję w tym temacie – „Rycerz bez konia to …, nie Rycerz” – mnie chodziło o to, że już czepianie się rasy konia to już naprawdę „wypaczone” czepianie się sprawy. Również odpuszczę komentarz odnośnie ludzi zielonych w reko i ogarniętych, miałem na celu tylko wskazanie, że takie zjawisko ma miejsce i ignorowanie tego byłoby błędem – niektórzy ogarnięci mają zabawę ucząc innych i kierując ich na właściwą drogę – znam takich :D
Dlaczego zielony rekon rzuca się na rycerza mając 1500 zł?? A i tutaj wbijamy na temat świadomości. RR ma dwa rozwinięcia – ruch rekonstruktorski, powszechnie używany przez nas oraz te rozwinięcie, które funkcjonuje od początków odtwórstwa ruch rycerski, jak sama nazwa wskazuje chodzi o rycerzy – tak myśli zielony rekon oraz szeroko pojmowany turysta.
Co do poprawności kolorów – z tym przykładem żarówiastoniebieskim mogłeś sobie darować, wiem dokładnie jak to wygląda :D Wracając, jeśli chodzi o naturalne kolory, osobiście nie wiem jak mogłyby wyglądać mnie to trzeba pokazać, prawdopodobnie większości również.
Przekłamywanie historii – dlatego nigdy nie użyłem określenia że rekonstruuje, zawsze mówiłem że odtwarzam i dlatego szeroko stosowane pojęcie RR jako ruch rekonstruktorski jest obrazą samą w sobie, teraz zaczynamy pić o to samo. Ja nie rekonstruuje, bo w standardzie, który przyjąłem dla siebie i grupy jest to zwyczajnie niemożliwe, trzeba by wszystko skasować i zacząć od nowa – nie wiem czy mnie się chce. Nie wiem czy większości się chce. Problem właśnie w nazewnictwie i świadomości, na której trzeba się skupić, bo ludzie MUSZĄ wiedzieć, co jest co i dlaczego – dobrze że zacząłeś temat o świadomości bo ludzi, którzy ją mają jest raczej mało.
Czerwona książeczka – pomysł jest dobry, odpowiadając, może trzeba siedzieć ciągle nad nią i ją aktualizować?? Pewnie znajdzie się wariat, który miałby z tego niezła zabawę i zrobiłby to dobrze?? Nie wnikam już w działalność grupy, ich treningów i uczenia unikania ciosów i blokowania oraz nie wystawiania się na ciosy – traktaty nie są moją mocną stroną, a z powodu popularności BN takie treningi przekładają się na kopniak z wyskoku, potem sierpowy puklerzem, z dyńki i potem miecz – nie muszę chyba się rozpisywać już temu poświęciłeś temat, tutaj sypię głowę popiołem.
Problem rozróżniania ruchu rycerskiego a ruchu rekonstruktorskiego jest taki, że w zasadzie się tego nie rozróżnia:P Jedni są "ultrasy" a drudzy są "mroki". Sam wiesz jak wygląda kapituła. Małpa z kijem w ręku to jeszcze nie człowiek. Nie rozumiem dlaczego przydzielasz terminowi odtwórstwo niższy poziom, generalnie z tego co mi wiadomo pojęcia odtwórstwo i rekonstrukcja stosuje się zamiennie. Jeśli zaś chodzi o przedstawicieli "trendów patriotycznych" to polecam przypomnieć sobie wideo które krążyło po sieci - o rycerstwie polskim z Braniewa. Raz - jeśli bawimy się w ruch rycerski to wszystko jedno powinno nam być jaki sprzęt na sobie mamy, byleby się mieścił w przedziale czasowym powiedzmy XIII-XVIw i był "rycerski". Jeśli się zajmujemy walką bohurtową i "to chodzi w tym tak na prawdę o adrenalinę" to co za problem postawić między takimi typa w zbroi krossowej i ochraniaczach zomowskich? Jeśli zajmujemy się rekonstrukcją historyczną to z kolei ciężko wstawiać jest w szeregi ludzi którzy przedstawiają w jakimś stopniu zgodność z realiami odtwarzanej epoki, przeciętnych "rymcerzy" z grupy wymienionej wyżej. Obojętnie której.
OdpowiedzUsuńZ żarówiastoniebieskim nie mogłem sobie darować bo wiem co nosisz:P Jest w tym ziarno hipokryzji.
Przekłamywanie historii - schodząc na odtwórstwo (rozumiane wg Twojej koncepcji) automatycznie tłumaczysz sobie że i tak to idealne nie będzie i odpuszczasz poziom. A to idzie akurat w tym samym kierunku w którym idę ja. Tylko zwrot przeciwny. Bo nie ma dążenia do stanu idealnego, a jest zastój w określonym miejscu. Tak jak w przypadku czerwonej książęczki. A pro pos tejże - aktualizowanie takiej nie ma sensu, bo nie zmieścisz w 1 książeczce wszystkiego tak żeby było to uniwersalne. Siemowit próbował - co z tego wyszło wiadomo. Napiszesz np. taką czerwoną książeczkę dla łuczników angielskich w oparciu o źródła angielskie, tylko co z tego jak zaczną ją stosować Polacy pod grunwaldem i wyjdzie kolejny teatralny badziew. Z innej perspektywy napiszesz taką dla Rusów, ale uwzględnisz rosyjską/radziecką archeologię i wmieszasz w to znaleziska mongolskie, chazarskie, bizantyjskie i skandynawskie, bo terytorialnie i chronologicznie się zgadzają, tylko co z tego. Etnicznie są różne. Przykładami takimi można sypać dalej, ale co to da.
Konkludując, odnośnie walki - podałem przykład z wczesnego które najwyraźniej jest Ci obce. Biorąc pod uwagę wymieniony przez Ciebie przykład BN przypomnę się z konwencją sportową i co o tym sądzę. I na tym zakończę.
"Nie rozumiem dlaczego przydzielasz terminowi odtwórstwo niższy poziom, generalnie z tego co mi wiadomo pojęcia odtwórstwo i rekonstrukcja stosuje się zamiennie."
OdpowiedzUsuńSzkoda, że osoby które tak dokładnie zajmują się problematyką RR nie odróżniają Odtwórstwa od Rekonstrukcji, co prowadzi do nie dogadania się.
Polecam "Filozofię Historii" Robina Collingwooda, gdzie mamy dokładnie wyjaśnione te dwa pojęcia:
„Wyjaśnianie minionych zdarzeń dokonuje się dzięki dwóm procedurom: 1) interpretacja źródeł historycznych, i 2) odtwarzanie (re-enactment) myśli minionych jednostek. Obie procedury przeplatają się w badaniu historycznym i uzupełniają. Na podstawie źródeł historycznych i całej swojej wiedzy pozaźródłowej historyk rekonstruuje sytuacje, cele i akty myśli działających jednostek. Aby to było możliwe, niezbędny jest pewien rodzaj wmyślenia się w sytuację tamtej jednostki i powtórzenie jej myśli w umyśle historyka. Owo powtórzenie [jest] (...) warunkiem wstępnym samego poznania historycznego.”
Natomiast Michał Bogacki rekonstrukcję historyczną definiuje jako „zbiór działań, podczas których uczestnicy odtwarzają w strojach i za pomocą artefaktów wytworzonych współcześnie, względnie oryginalnych, konkretne wydarzenia z przeszłości (najczęściej bitwy) lub różnorodne aspekty życia w wybranym okresie historycznym ”
Muszę: skoro mówicie, że "Rycerz bez konia to ... a nie rycerz" to ja dodam „Rycerz, który nie umie tańczyć i zachować się przy damie to chłop a nie rycerz”.
"Z żarówiastoniebieskim nie mogłem sobie darować bo wiem co nosisz:P Jest w tym ziarno hipokryzji."
Mój wniosek: RR jest strasznie zazdrosne o swoje ciuszki. Już słyszeliśmy, że mamy "szemrany" strój, kontrowersyjny itd. Co z tego, że jest wykonany na podstawie ikonografii skoro większość rycerstwa zna się lepiej i za każdym razem trzeba będzie udowadniać poprawność. A najlepiej wydrukować sobie ikonografie w formacie A3 i nosić na plecach za każdym razem gdy się taki strój ubierze, tylko dlatego bo nie wygląda identycznie jak 3/4 strojów RR w Polsce. Człowiek chce się wybić, pokazać że jednak można wybierać wśród strojów na ikonografiach, pokazać że się szuka i z nich korzysta przegląda inkunabuły, obrazy itp. a nie bazuje na gotowych opracowania, skoro i tak znajdzie się stado takich mądrych "odtwórców" bazujących na zastałej czerwonej książeczce i zacznie marudzić. No i jeszcze pozostaje opisanie połowy życiorysu, dlaczego możemy nosić tak bogate ciuchy a najlepiej będzie jeśli pokarzemy drzewo genealogiczne rodziny.
No i jak tu człowiek ma się pochwalić wiedzą i umiejętnością analizy ikonografii skoro sam RR mu na to nie pozwala lub prowadzi to do zniechęcenia badacza.
Reformować rycerstwa się po prostu nie da. Bo zawsze będą osoby które chcą się po prostu bawić i będą miały w nosie czy jest w płatach z tego okresu historycznego czy z innego i jak one są zrobione. Na przykład: hasło, które powoduje, że mnie krew zalewa „będą mieć płaty z okresu około grunwaldzkiego” (okres to ma kobieta, a koło Grunwaldu to kilka wsi było ;/)
Pozdrawiam
Katarzyna żona Grzegorza
Ładnie to tak nasyłać żonę na kolegów, Grzesiu?:D
OdpowiedzUsuńRozróżnianie odtwórstwo/rekonstrukcja jest mi dobrze znane. Podobnie jak terminy replika/rekonstrukcja/stylizacja w odniesieniu do konkretnych przedmiotów, z czym ludzie też mają problemy. Nie piszemy tu jednak kolektywnie pracy naukowej w której język musi być równie okrojony i precyzyjny co w aktach prawnych, a prowadzimy luźną dyskusję na w/w temat. Co nie przeczy jednak możliwości analizy problemu, rozłożenia na czynniki pierwsze i dopracowania tego co jest niedopracowane. Także komentarze w stylu "nie rozróżniasz odtwórstwa od rekonstrukcji" bym sobie odpuścił.
Rycerz który nie umie tańczyć... Gwyn zdaje się o tym pisał, jego wypociny można znaleźć na stronie Bagrita. Cała ta ichnia kultura rycerska i problem jej odtworzenia jest na tyle złożony, że w praktyce wychodzi lepiej odpuścić ją sobie i zrobić za posiadane środki postać przeciętnego obywatela średniowiecznego społeczeństwa. Mówisz: tańczyć. Ktoś inny powiedział: "mam konia, nie mam pocztu = nie biorę się za rycerzenie". Też prawda. Ale koń, w przeciwieństwie do w/w aspektów wynika tu już z samej nazwy. Co nie znaczy jednak że poczet, odpowiedni inwentarz i obycie, kultura nie są elementami niezbędnymi. Owszem, są. Już nie mówię tu o odtwarzaniu technologii wytwarzania poszczególnych elementów sprzętu, ale o zgodności wzorów i spójności całego zestawu. U Ruskich to postępuje - Ci którzy śmigają w płatach z Visby noszą do kompletu skandynawskie kapaliny co daje spójność terytorialną. Rzuć ktoś jeszcze że nie jesteśmy w Rosji to będe zły. Co z tego że nie jesteśmy jak rozwalają nas nie tylko w walce ale i często w rekonstrukcji? Fakt: Rosja - wielki kraj to i więcej mają "реконов" ale i "марса" u nich dość. Jak wszędzie. Biorąc pod uwagę całokształt bardziej sugerowałbym się trendami Ruskich niż Zachodu. Idzie to w lepszym kierunku (nie znaczy to jednak, że idealnym).
Nie jestem pewien, ale chyba nie wszyscy jednakowo pojmujemy słowo "zazdrość". Nie o wszystko co wytykamy palcem jesteśmy zazdrośni. Mógłbym mieć odpi**doloną houppellande z jedwabiu, stać mnie, ale co z tego. Mam wrażenie że masz nieodpartą chęć posługiwać się wszystkim co jest fajne bo jest na to źródło. Living history nie polega na tym żeby udowadniać innym rekonom że przegląda się źródła, a żeby oddać wizerunek realiów epoki w praktyce. I tak zachowało się relatywnie dużo nagrobków, ale czy to znaczy że społeczeństwo średniowieczne składało się tylko z ludzi na nich przedstawionych? No chyba nie. A wizerunek RR pokazuje, że tak. I taki obraz kształtują w wyobrażeniach turystów "spoza branży". A jestem pewien że nie o to chodzi.
2-3 posty wyżej krytykowałem czerwone książeczki, teraz sugerujesz że bazuję się na czerwonych książeczkach?
"Reformować rycerstwa się po prostu nie da. Bo zawsze będą osoby które chcą się po prostu bawić i będą miały w nosie czy jest w płatach z tego okresu historycznego czy z innego i jak one są zrobione."
Źle ubrane w słowa. Ja bym to powiedział inaczej: "Zreformować RR całkowicie jest rzeczą niemożliwą, bo zawsze będą osoby które chcą się poprostu bawić i bedą miały w nosie(...)". Usprawiedliwiłabyś więc fakt że ktoś taki zakłada normana i Brostblech w komplecie, bo dla niego ważna jest dobra zabawa? Reformować RR się da. Zawsze będą kozaki których stać i będą robić rycerzy, i wyjdzie im to dobrze. Nie chodzi o eksterminację rycerstwa, chodzi o zmianę proporcji, popularyzację piechoty. W XIIIstce to idzie we właściwym kierunku - ilość piechociarzy w przeszwach rośnie, a rymcerzy maleje, ale nie znaczy to że rycerze znikają. Jednak Ci, co już robią rycerzy o wiele częściej jak w "dogrunwaldzkiej"(skoro już tak Cie razi inny termin)są zrobieni co najmniej tak jak trzeba - nitowana pełna kolcza, miecz kuty a nie cięty z płaskownika. Mało jeszcze tych dobrze zrobionych wsadzonych na konia i mało tarcz z desek, ale to kwestia czasu.
"Ja bym to powiedział inaczej: "Zreformować RR całkowicie jest rzeczą niemożliwą, bo zawsze będą osoby które chcą się poprostu bawić i bedą miały w nosie(...)"."
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że sprawa jest jeszcze prostsza. Zacząć organizować imprezy opisane w poprzednich artykułach jako "getta zajebistości" i niech mroki bawią się piaskownice, obok z larpowcami czy bez nich.
Co do rekonstrukcji i odtwórstwa. Jak dla mnie:
Re = 'od',
tworzenie = konstruowanie.
Co do wzorowania kolorów na ikonografii, marne źródło - zupełnie inna paleta kolorów!!! To tak jak opisywanie lodowych golemów - napisać i zostawić dla potomnych opowieści można było. Gorzej że nie było tych golemów gdzie indziej niż w głowach autorów. Tak jak żarowiasto niebieskich ciuchów nie było poza obrazami, a jakichś niebieskich poza obrzydliwie bogatymi garderobami książąt. Ja widziałem na rycinie całkiem fajny hełm z wikliny, ale 'raczej' też na tej rycinie go pozostawię.
Reko ogółu, nie ewenementu.
Kaspian.