Był już wpis o krzesiwach, bardziej teoretyczny, ale konkretny.
Nie było jeszcze tutoriala do używania krzesiw, ergo do
rozpalania ognia. Niedługi czas temu udało
się zebrać materiał zdjęciowy, więc dziś kilka słów na ten temat. Nie pierwszy na kartach tego
bloga, ale fajnej jakości. Co zrobić z krzesiwem?
W Projekcie Volk rozpalanie ognia bez
użycia zapalniczek lub zapałek, tj. przy pomocy powszechnych w
średniowieczu metod praktykujemy od początku, tj. jakieś 6 lat. Przez ten czas w naszym środowisku krzesiw mamy aż za dużo. Z
czasem nagromadziliśmy nieco doświadczenia, którym czas się
podzielić.
Krzesiwo jest jedną z odpowiedzi na pytanie „co robić, jeśli nie wojować?”. W rekonstrukcji w ogóle przedawkowany jest udział opcji militarnej i im częściej stawiamy sobie to pytanie, tym łatwiej znaleźć sensowne, a więc realne do zrealizowania odpowiedzi. Rozpalanie ognia jest jedną z nich, oczywiście nie jedyną. Dziś zapalniczka jest powszechnym obiektem noszonym w kieszeni, z uwagi na kulturę (lub jej brak) palenia tytoniu. Można się domyślać, że w średniowieczu nie był to obiekt aż tak powszechny, ale jest bardzo często spotykany wśród znalezisk. Dlatego oprócz butów, nogawic, tuniki i innych części "przebrania" warto zaopatrzyć się w coś ciekawego.
Krzesiwo to podstawowe narzędzie,
którego potrzebujemy do rozpalenia ognia. Zrobione jest z
nawęglonego żelaza, które w zderzeniu z krzemieniem – iskrzy. Nie obejdzie się też bez skałki, tj. krzemienia. Iskry
same z siebie w większości przypadków ognia nie dają. Pozostałe
to wypadki, które często prowadzą do pożarów. Z tego miejsca mocno rekomenduję rozpalać ogień w kontrolowany sposób. Potrzebny jest
wówczas łatwopalny materiał, tj. hubka. W Volku najczęściej stosujemy
jako hubkę przepalony len. Len można przepalić umieszczając go w blaszanym pojemniku obłożonym żarem z ogniska. Zamknięty pojemnik przedziurawia się przed włożeniem do ogniska. Do rozpalenia ognia potrzebne będzie także
przygotowanie podstawowych materiałów palnych, tj. drewna w różnym
stopniu rozdrobnienia.
Przepalony len kładziemy na
płaszczyźnie krzemienia i pod kątem prostym uderzamy krawędzią
roboczą krzesiwa w ostrą krawędź krzemienia do momentu, w
którym co najmniej jedna z iskier zaskoczy na len, tworząc czerwoną
plamkę żaru. Plamkę należy delikatnie rozdmuchać, kładąc w
podpałce pierwszego rzutu. Podpałka pierwszego rzutu, przejmując
żar od hubki, zaczyna dymić. Odpowiednio zbalansowane dostarczanie powietrza przez powolne dmuchanie w żarzący się punkt powinno wzniecić
otwarty ogień (płomień) w ciągu kilkunastu sekund. Wówczas
należy podłożyć zapaloną podpałkę pierwszego rzutu pod
ustawione ognisko, lub położyć na ziemi i przykryć podpałką
drugiego rzutu, układając na tworzącym się ogniu coraz grubsze
gałęzie. Doświadczony operator krzesiwa rozpala ogień w 30 sekund w porywach do minuty.
Czy stosowano inne metody? Może. Na pewno frekwencja krzesiw w archeologii daje do zrozumienia, że krzesiwa były powszechne. Nasuwa się jeszcze pytanie na ile poprawne są znane nam z survivalu wynalazki typu łuk ogniowy. Samo stosowanie łuku jako narzędzia napędowego stosowane było w świdrach, tokarkach i podobnych narzędziach. Takie przykłady zastosowania daje nam Mendel Hausbuch (ale obrazka nie będzie bo nie przedstawia rozpalania ognia, więc odbiega od tematu).
Jeśli ktoś spośród czytelników spotkał się z przesłankami odnośnie stosowania innych niż krzesiwo metod rozpalania ognia - zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Jeśli ktoś spośród czytelników spotkał się z przesłankami odnośnie stosowania innych niż krzesiwo metod rozpalania ognia - zapraszam do dyskusji w komentarzach.