środa, 19 listopada 2014

[Recenzja] Michel Pastoureau - Niebieski. Historia koloru

Jakiś czas temu wpadła mi w ręce dość ciekawa książka, także z uwagi na krytykę koloru niebieskiego, którą wcześniej podjąłem. Okazuje się, że prof. Pastoureau w treści danej książki dowodzi wielu kwestii, które poruszyłem wcześniej: niebieski był drogi, reglamentowany, skomplikowany w produkcji, etc.

Pastoureau porusza także kilka kwestii, których nie zgłębiłem dotychczas i chciałbym się nimi podzielić.
Inną książkę tego autora recenzowała już Owka.

Europejczycy do XII wieku nie widzieli lub nie potrafili nazwać koloru niebieskiego. Taką tezę przedkłada Pastoureau. Do XII w. Wyróżnia sie 3 zasadnicze kolory: czerń, biel i czerwień, które są w jakiś sposób nacechowane symbolicznie. Do tego dochodzą w XIII wieku żółć i zieleń. Nazwy tych pierwszych mają przydzielone znaczenie symboliczne jeszcze od starożytności. I to właśnie ich symbolika przekłada się na ich zastosowanie w zdobnictwie, malarstwie a także farbiarstwie. Kluczem do zrozumienia dobierania danych barw jest myślenie ludzi nadanym etapie rozwoju cywilizacji. Na etapie średniowiecza góruje tu symbolika barw.

Urzet a indygo. Epoka jeansów a epoka nogawic.
Powinniśmy nauczyć się, że obecne myślenie na temat niebieskiego i jego wszystkie skojarzenia i konotacje wynikają z dziedzictwa epoki nowożytnej, zaś w kontekście samego ubioru - XIX i XX w. To czasy odkrycia i wprowadzenia do produkcji błękitu pruskiego - sztucznego barwnika, który zrewolucjonizował farbowanie na niebiesko i radykalnie obniżył jego cenę i - przede wszystkim - uniezależnił jego produkcję od importów indygo zza morza. Pamiętajmy że w pewnym momencie indygo wyparło urzet i mimo kilku prób reaktywacji jego upraw, ostatecznie uprawa urzetu zakończyła się fiaskiem.
W kwestii urzetu prof. Pastoreau także zajmuje stanowisko. Na handlu pastelem (zmielonymi liśćmi urzetu sprasowanymi w kostki) niektóre miasta zbiły fortunę; nie znaczy to jednak, że farbowały masowo, ale raczej jakościowo. Tym bardziej, że autor wspomina o odbiorcy produktów - był to głównie dwór. Autor nie podaje cen urzetu, ale odsyła do tych treści. Wystarczy wspomnieć, że istniał wyspecjalizowany zawód zajmujący się farbowaniem na niebiesko, któremu zakazywano farbowania na czerwono (i odwrotnie), a łamanie tego typu przepisów związane było z poważnymi sankcjami.

W ogólnym zarysie, osoba, która przeczytała niniejszą książkę może przyjąć, że niebieski był popularny, jeśli tyle o nim piszą. I po części należy przyznać czytelnikowi rację. W kontekście epoki nowożytnej, ma się rozumieć. Od wprowadzenia indygo do produkcji tkanin niebieskich. To właśnie import indygo, którym farbuje się na niebiesko łatwiej, bardziej równomiernie i efektywnie, dokonał pierwszej rewolucji w farbowaniu na ten kolor. Wcześniejsze praktyki związane z obróbką urzetu były zdecydowanie bardziej skomplikowane, co ponownie dowodzi, że musiał zajmować się tym fachowiec.

Książka oczywiście nie jest pozbawiona mankamentów. Ale gdzie ich nie ma? Moim zdaniem, autor kładzie zbyt duży nacisk na symbolikę kolorów, co bardzo łatwo usprawiedliwić faktem, że Pastoureau to specjalista w zakresie mediewistyki i nauki o symbolach. Jednak nie wykluczam, że jest to swojego rodzaju przełom w odkryciu pewnego pola myślenia ludzi średniowiecza, "ugryzienie kanapki z drugiej strony". Pastoureau wspomina oczywiście o tym, że starożytni Celtowie umieli farbować na niebiesko. Jednak jak dobrze wiemy - nie ma bezpośredniej ciągłości kulturowej między nami a starożytnymi Celtami. Z tego też zręcznie wyprowadza, poprzez renesans karoliński, XII i XIII wiek aż po reformację, która zmieniła wiele. Jako ciekawostkę wspomnę, że ciekawym doświadczeniem byłoby przeczytać książkę drugi raz, wspak. Z naciskiem, na to, co miało miejsce w historii kulturowej koloru niebieskiego między średniowieczem a dniem dzisiejszym.

Z punktu widzenia rekonstrukcji.... polecam na półkę przede wszystkim każdemu domorosłemu farbiarzowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz