W Polskim RR powszechnie uważa się, że walka spieszonego rycerstwa jest czymś powszechnym, akceptowalnym acz trochę naciąganym. W końcu, na zachodzie Europy, spieszone rycerstwo na polu bitwy było dość często spotykane, więc jak rozumują - mimo pewnych braków na ten temat w źródłach Polskich da się to zjawisko zaakceptować. Przyjrzyjmy się zjawisku spieszania rycerzy na zachodzie.
Zacznijmy od najbardziej znanego przykładu spieszania kawalerii – od Anglików. Ich właśnie uważa się wręcz za „wynalazców” tego sposobu walki. "Men-at-Arms", jak nazywają ciężkozbrojną kawalerię mieszkańcy Anglii jest dość niebezpiecznym terminem, będziemy dalej nazywali ich "zbrojnymi". Każdy Rycerz angielski był określany jako zbrojny, czyli ciężko opancerzony, wyszkolony wojownik. Anglicy jednak często podkreślają w literaturze współczesnej (np. Osprey – Campaign – Poitieres), że nie każdy zbrojny był rycerzem. Jak dobrze wiemy, obowiązkiem służby wojskowej obarczani byli również bogaci mieszczanie którzy często wchodzili w skład chorągwi rycerskich. Już od XII wieku pojawia się podział na ciężkozbrojnych kawalerzystów a rycerzy. Tych pierwszych w łacinie nazywa się „milites gregarii” zaś rycerzy „milites nobiles”. Występują też lokalne odmiany tych określeń, np. francuskie „Homme d’armes”, angielskie „Men-at-Arms” lub włoskie „Condottieri”. Świadczą one o tym, że nie było to zjawisko na tyle sporadyczne, by je bagatelizować. W krajach, w których istniała dość liczna grupa bogatych mieszczan służących w ciężkiej kawalerii osobny termin był po prostu potrzebny. Jak widać, kraje Europy zachodniej z doskonale rozwijającymi się miastami były idealnym środowiskiem dla powstania tego rodzaju kasty ciężkozbrojnych mieszczan. W przeciwieństwie do rycerzy, zbrojni nie uważali, że walka pieszo jest haniebna, wielu z nich oprócz uzbrojenia kawaleryjskiego posiadało broń do walki pieszej – poleaxy, halabardy, gizarmy i glewie.
Wyspiarze podczas Wojny stuletniej jak i Wojny Dwóch Róż często wspierali swoją piechotę spieszonymi kawalerzystami - tymi którzy z pochodzenia byli mieszczanami; tymi, dla których walka pieszo nie była niczym niegodnym. W rejestrach wydatków Czarnego Księcia znajdują się wpisy dotyczące wypłaty (niemałego) żołdu dla zbrojnych uczestniczących w kampanii prowadzonej na terenie Francji. Jak każdy rekonstruktor dobrze wie, rycerz był osobą związaną z władcą przysięgą lenną, wypłata żołdu musiała więc dotyczyć osób nie powiązanych tym kontraktem. Były bowiem to formacje nie złożone z rycerzy (którzy tak czy inaczej na wyprawę musieli się stawić) lecz z bogatych mieszczan, którzy w istocie byli oddziałami zaciężnymi rekrutowanymi na ziemiach angielskich. Faktem jest że oddziały te były formowane przez osoby które otrzymały od Króla zgodę lub rozkaz przeprowadzenia zaciągu na danych ziemiach, najcześciej był to właśnie wasal który oprócz swoich wasali zajmował się organizowaniem oddziału z wspomnianych mieszczan. Jeśli zaś wziąć pod uwagę fakt, iż wielu bogatych mieszczan dosłownie wkupowało się w ówczesną arystokrację, oraz istnienie na zachodzie Europy pełonoprawnych herbów mieszczańskich (traktowanych dość pogardliwie przez prawdziwych rycerzy), zdamy sobie sprawę z faktu, że spieszonych rycerzy właściwie nie było.
W dobie Grunwaldu Królestwo Polskie i Prusy Zakonne też posiadały swoją klase „Zbrojnych”. Bez wyjątku było to bogate mieszczaństwo, które stanowiło warstwę mniej liczną niż na zachodzie Europy. Źródła Krzyżackie i Polskie nie traktują jednak mieszczan walczących konno jako osobną formacje. Powód wydaje się być dość prosty, kawalerzyści w Polsce i Prusach krzyżackich nigdy nie byli spieszani podczas bitew w polu i nie wspierano nimi szeregów piechoty. Kawaleria spieszana była tylko podczas oblężeń i jak możemy się domyślić, nie robiła tego chętnie. Bogaci mieszczanie służący w kawalerii pod Krzyżacką lub Polską banderą nie byli ani licznym ani znaczącym elementem w naszej wojskowości.
Zacznijmy od najbardziej znanego przykładu spieszania kawalerii – od Anglików. Ich właśnie uważa się wręcz za „wynalazców” tego sposobu walki. "Men-at-Arms", jak nazywają ciężkozbrojną kawalerię mieszkańcy Anglii jest dość niebezpiecznym terminem, będziemy dalej nazywali ich "zbrojnymi". Każdy Rycerz angielski był określany jako zbrojny, czyli ciężko opancerzony, wyszkolony wojownik. Anglicy jednak często podkreślają w literaturze współczesnej (np. Osprey – Campaign – Poitieres), że nie każdy zbrojny był rycerzem. Jak dobrze wiemy, obowiązkiem służby wojskowej obarczani byli również bogaci mieszczanie którzy często wchodzili w skład chorągwi rycerskich. Już od XII wieku pojawia się podział na ciężkozbrojnych kawalerzystów a rycerzy. Tych pierwszych w łacinie nazywa się „milites gregarii” zaś rycerzy „milites nobiles”. Występują też lokalne odmiany tych określeń, np. francuskie „Homme d’armes”, angielskie „Men-at-Arms” lub włoskie „Condottieri”. Świadczą one o tym, że nie było to zjawisko na tyle sporadyczne, by je bagatelizować. W krajach, w których istniała dość liczna grupa bogatych mieszczan służących w ciężkiej kawalerii osobny termin był po prostu potrzebny. Jak widać, kraje Europy zachodniej z doskonale rozwijającymi się miastami były idealnym środowiskiem dla powstania tego rodzaju kasty ciężkozbrojnych mieszczan. W przeciwieństwie do rycerzy, zbrojni nie uważali, że walka pieszo jest haniebna, wielu z nich oprócz uzbrojenia kawaleryjskiego posiadało broń do walki pieszej – poleaxy, halabardy, gizarmy i glewie.
Wyspiarze podczas Wojny stuletniej jak i Wojny Dwóch Róż często wspierali swoją piechotę spieszonymi kawalerzystami - tymi którzy z pochodzenia byli mieszczanami; tymi, dla których walka pieszo nie była niczym niegodnym. W rejestrach wydatków Czarnego Księcia znajdują się wpisy dotyczące wypłaty (niemałego) żołdu dla zbrojnych uczestniczących w kampanii prowadzonej na terenie Francji. Jak każdy rekonstruktor dobrze wie, rycerz był osobą związaną z władcą przysięgą lenną, wypłata żołdu musiała więc dotyczyć osób nie powiązanych tym kontraktem. Były bowiem to formacje nie złożone z rycerzy (którzy tak czy inaczej na wyprawę musieli się stawić) lecz z bogatych mieszczan, którzy w istocie byli oddziałami zaciężnymi rekrutowanymi na ziemiach angielskich. Faktem jest że oddziały te były formowane przez osoby które otrzymały od Króla zgodę lub rozkaz przeprowadzenia zaciągu na danych ziemiach, najcześciej był to właśnie wasal który oprócz swoich wasali zajmował się organizowaniem oddziału z wspomnianych mieszczan. Jeśli zaś wziąć pod uwagę fakt, iż wielu bogatych mieszczan dosłownie wkupowało się w ówczesną arystokrację, oraz istnienie na zachodzie Europy pełonoprawnych herbów mieszczańskich (traktowanych dość pogardliwie przez prawdziwych rycerzy), zdamy sobie sprawę z faktu, że spieszonych rycerzy właściwie nie było.
W dobie Grunwaldu Królestwo Polskie i Prusy Zakonne też posiadały swoją klase „Zbrojnych”. Bez wyjątku było to bogate mieszczaństwo, które stanowiło warstwę mniej liczną niż na zachodzie Europy. Źródła Krzyżackie i Polskie nie traktują jednak mieszczan walczących konno jako osobną formacje. Powód wydaje się być dość prosty, kawalerzyści w Polsce i Prusach krzyżackich nigdy nie byli spieszani podczas bitew w polu i nie wspierano nimi szeregów piechoty. Kawaleria spieszana była tylko podczas oblężeń i jak możemy się domyślić, nie robiła tego chętnie. Bogaci mieszczanie służący w kawalerii pod Krzyżacką lub Polską banderą nie byli ani licznym ani znaczącym elementem w naszej wojskowości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz