czwartek, 8 września 2011

Jeszcze duny nie zginęły...

Od niedawna toczy się dyskusja jakiej broni używała piechota miejska w Polsce. Wcześniej rekonstruktorzy nie robili sobie z tym problemu biorąc do rąk dowolną broń drzewcową - halabardę bądź glewię najczęściej. Z czasem my - rekonstruktorzy (ale to dumnie brzmi) zdaliśmy sobie sprawę że w Polsce brak znalezisk broni drzewcowej a ikonografia jest zdawkowa - mamy poliptyk grudziądzki, ale to źródło krzyżackie, mamy kilka przykładów czeskich i wzmianki o glewiach legnickich, ale to tereny poza KKP. Dziś przykład rozwiązania wychodzącego poza schemat halabarda-glewia-włócznia. O toporach na długim drzewcu.

Od dłuższego czasu przyglądam się co jakiś czas rycinie największego z toporów wykopanych w Plemiętach. Ma to ustrojstwo długość żeleźca 28cm, co - przynajmniej według mnie - dyskwalifikuje go jako broń jednoręczną. Podobnego rozmiaru topory na niejednoręcznym drzewcu widać w ikonografii dość często. Nie chciałbym klasyfikować tu plemięckiego topora jako broń typowo analogiczną do halabard czy glewii; raczej zaproponowałbym rozwiązanie... że tak to nazwę "półtoraręczne"*. Topór taki miałby drzewce długości do przepony (120-130cm), opcjonalnie do 20cm dłuższe. Podobnych gabarytów topory (ale o mniej srogim żeleźcu od tego plemięckiego) stosują do walki wcześniaki. Jest to dwuręczna odmiana słowiańskich toporów analogiczna do toporów duńskich. Długość drzewca opiera się u nich na znalezisku z jeziora lednickiego o długości którą można zdefiniować "do przepony". Takie właśnie topory chciałbym zaproponować jako uzupełnienie luki w zasobach polskich rozwiązań na broń drzewcową. Obok wszędobylskich, standardowych włóczni, których w Polsze nie brakuje.


Jak pokazuje ikonografia, topory o podobnym rozmiarze drzewc były w użyciu w epoce, więc nie jest to wymysł z kosmosu. Wzory żeleźców należy czerpać najlepiej ze znalezisk z odtwarzanego regionu - to daje gwarancję poprawności co do szczegółów konstrukcyjnych. A znalezisk takich w Polsce nie jest mało: Nowy Korczyn, Plemięta, Raciąż i zapewne kilka innych, których zdjęcia/ryciny mam ale bez skali, która stwierdzałaby ich dwuręczność i bez miejsca znalezienia.

Nasuwają się same pytania czy taka broń nie będzie zbyt sroga jak na warunki walki lekkiej piechoty. Używana umiejętnie podobnie jak włócznia - krzywdy nie zrobi. Gorzej jak trafi w ręce oszołoma, ale w takim przypadku każda broń bezpieczna nie jest.
___________________________________
*przez półtoraręczność rozumiem tu analogiczne użytkowanie do miecza półtoraręcznego. De facto określenie takie występuje tylko w nazwie bo używa się go z reguły oburącz. Wypuszczanie ciężkiego topora w walce na jedną rękę (celem dosięgnięcia przeciwnika bez wystawiania się na cios) jest niedopuszczalne.

8 komentarzy:

  1. Tylko o ile pamiętaj to ludzie epoki średniowiecza byli niżsi, więc raczej ich przepona nie była na wysokości 120-130 cm.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdaję sobie z tego sprawę, miałem tu na myśli wysokość przepony współczesnego człowieka. Ludzie średniowiecza mieli przepony zapewne na wysokości ok. 100-110cm.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatni topór z zamieszczonych wyżej obrazków wygląda, jak jakaś "Orkowa Zmora" rodem z RPG ;D

    Oczywiście znam tę rzeźbę i się śmieję ;)

    Pytanie - jak używało się takiej broni "drzewcowej"?

    W zwartym szeregu raczej ciężko, jeśli nie było przed Nami gościa z pawężą (można było zza niego bić po głowach), powstrzymywanie nacierającego oddziału konnicy, czy piechoty też raczej odpadało w kwestii sztychowania (bo i czym?!).
    Ostatnie rozwiązanie, które mi się nasuwa, to szyk luźny (z miejscem na odpowiednie wymachiwanie bronią - lecz bez odpowiedniej osłony raczej ryzykowne) - ew. do podcinania nóg pędzącej kawalerii ;P

    Niestety, nie jestem aż takim dobrym bronioznawcą i taktykiem wojennym, także tylko spekuluję, do czego można było używać broni typu: "One shoot - one kill" - chyba, że były na tyle lekkie i zwinne, iż pozwalały na "zmyślniejsze" manewrowanie,

    Pozdrawiam
    Nacap ChZS

    OdpowiedzUsuń
  4. Do ostatniej części - mianowicie bezpieczeństwo. Przytoczę tylko przykład z treningu który odbył się wczoraj. Niby lekkie starcia, tylko na kije, w łebkach, pikowańcach, rękawicach i z pawężą. 2 doświadczonych fajterów. Ciosy nie w twarz, od pasa w górę. Samo wyprowadzenie ciosu typowe na głowę, jednak obrońca starał się uchylić od 'cięcia' krokiem w tył, zwiększając dystans. Zarobił samą końcówką kija w wargę. 7 szwów w tym 3 od środka ust. Można powiedzieć że postawa obrońcy była spontaniczna a nie profesjonalna - zamiast przyjąć uderzenie na dobrze chronioną cześć hełmu, chciał wgl uniknąć otrzymania ciosu. Nie profesjonalne ale to dość naturalne. Nie chce sobie wyobrazić co może się stać na inscenizacji z takim topcem - również tylko przez przypadek. Aczkolwiek samo dążenie do 'utoporkowienia' polskich milicji zdaje się być najbardziej słuszną drogą.

    Pozdrawiam: Kamil z bloku obok.

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie! Kolega dostał w wargę... pozwolę tu sobie na kolejną dygresję - Drogi Lutoborze, miałbym prośbę... Czy nie zechciałbyś stworzyć wpisu, gdzie moglibyśmy podyskutować o podbródkach w XIV wieku widocznych nierzadko przy bascinetach i kapalinach. Było by to niezłe udogodnienie dla Naszych Lekkich, których "buzia" z reguły chroniona nie jest zbyt okazale.

    Pozdrawiam,
    Nacap ChZS

    OdpowiedzUsuń
  6. @Nacap
    Analizuję materiał archeo i staram się jakoś go zastosować do praktyki rekonstrukcyjnej. Sztychy toporem w typie "plemięta" byłyby akurat na miejscu - krawędź broni która posłużyłaby do pchnięcia będzie szersza niż w przypadku włóczni więc jak na warunki walki rekonstruktorów - dla mnie bomba. Nawet chętniej jak ciosy z góry:) Pchnięcia dunem moja drużyna stosuje we wczesnej i się sprawdzają. W przypadku ciosów na tarczę z imaczem centralnym (poniżej umba) wyprowadzają tarczę z pozycji poprzecznej do kierunku walki, w przypadku ciosów bezpośrednio na delikwenta zadawane są w miejsca które na to pozwalają, najczęściej uda.

    @Kamil
    Fakt że kolega oberwał po wardze świadczy o tym że jego przeciwnik nie panuje nad bronią bo cios w twarz zadał. Z kolei kolega poszkodowany niepotrzebnie odchylił głowę do tyłu - trzeba trenować tak żeby zrobić krok dostawny do tyłu a nie uciekać z głową. Jeszcze hełm wyrzuci do tyłu i będzie problem. Wiedzą to ci, którzy jako osłony głowy używają hełmu normandzkiego. Takim sposobem u nas jeden świeżak oberwał toporem w czoło. Wypadki się zdarzają i trzeba się z tym pogodzić. Niektórzy nie mogą sobie wyobrazić walki inaczej jak napierdalanie i będą zadawać ciężkie ciosy. Takich do walki lekkozbrojnej dopuścić się nie da dopóki nie nauczą się ciosów hamować. Tak żeby nie wyglądało to jak dotykanie się bronią ale też nie doprowadzało ludzi do hospitalizacji. Posiadanie tej umiejętności wymaga przede wszystkim podświadomego przyswojenia sobie wiadomości "kolega po drugiej stronie ma jako pancerz tylko przeszywkę, ja też. Jak oberwie za mocno to go połamię. On o tym wie, ja też muszę wiedzieć."

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Nacap.
    Jeśli macie jakieś pomysły o czym mogę pisać - uderzajcie do mnie najlepiej na GG. Tak się składa że wpis o zabezpieczeniach szyi i okolic mam w planach, tworzy się. Jako spoiler powiem że będzie to najczęściej plecionka kolcza w połączeniu z podkładem pikowanym, która będzie wystarczającą ochroną. Kolega zapewne oberwał końcówką kija ściętą po kątem prostym. Warga weszła między nacisk kija i podporę żuchwy i dlatego się rozcięła. Plecionka kolcza w połączeniu z cienkim pikowańcem zapewniłaby co najwyżej siniaka w połączeniu z opuchlizną. W przypadku celowego ciosu w twarz - mogłyby polecieć zęby. W przypadku ciosów z góry polecam kapaliny gdzie cios zatrzymuje się na rondzie. Kapalin w połączeniu z kapturem kolczym i cienkim kapturem pikowanym to chyba najlepsze połączenie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kijaszki były zabezpieczone, końce wykończone w półsferę na tokarce. Ale ufam że trzy słowa o bevorach się tam znajdą? W łebce i tak zostanie jeszcze osłona nosa, kapaliny pod tym względem kładę dużo wyżej.

    Kamil.

    OdpowiedzUsuń