Generalnie cały problem zawiera się w spostrzeżeniu, które gdzieś już kiedyś się pojawiło (freha?) a mówiące o dwóch zasadniczych grupach ludzi - jednych traktujących całą tą zabawę przez pryzmat edukacji, pasji, przekazywania wiedzy w wizualny sposób i drugich uprawiających w istocie "sporty walki" w jakiś tam sposób zabarwione klimatem historycznym. Bardzo w jakiś tam sposób....To perfekcyjnie podsumowuje jak podzieliła się rekonstrukcja na grupy nastawione na walkę, najczęściej tylko z pseudohistorycznym zabarwieniem w postaci strojów i pancerzy stylizowanych na historyczne, oraz na grupy nastawione na rekonstrukcję samą w sobie: cywilną, często połączoną z militarną, ale w dobrym, historcznym wydaniu. Istnieje pewien zasób mrocznych rekonstruktorów, którzy swoją "kulturę materialną" nastawiają nie na zgodność z realiami epoki, a popisanie się przed znajomymi, czy na sposób na wyładowanie negatywnych emocji (legalna ustawka), w dodatku tłumacząc, że nie chodzi tu o odwzorowanie elementów pancerza, stroju, czy choćby rekonstrukcję ówczesnych sztuk walki tylko adrenalinę, przygodę itd. Równie dobrze mogliby włożyć zbroje krossowe czy innego typu sportowe ochraniacze i robić to samo. Jeden pies.
Kluczowym elementem rozpoznania takich grup są treningi. Może to i zabawne, dziwne, czy kontrowersyjne, ale treningi po to właśnie są - żeby trenować walkę. Kontrowersyjne dlatego, bo ponad 90% GRH zajmujących się średniowieczem uważa treningi za wyznacznik egzystencji grupy. W przytłaczającej większości przypadków treningi te nie dają pożądanego efektu, bowiem istnieje w kraju grupa dobrze znanych, zawodowych "fighterów" którzy trenują niemal codziennie, podchodzi do sprawy turniejów sportowo i wylewa z siebie hektolitry potu, co później owocuje zjawiskiem, które nazywam "przewidywalnością wyniku turnieju". Dlatego ciekawym rozwiązaniem jest porzucenie turniejowej konwencji imprez, ze zmianą nacisku ze spieszonego rycerstwa na piechotę miejską i potyczki w formie zaprawy bojowej, bez współzawodnictwa o nagrody.
Amen człowieku, masz rację...
OdpowiedzUsuń