"Wojna... wojna nigdy się nie zmienia..."
Kto choć trochę interesuje się kulturą masową, zna ten cytat. Rekonstrukcja historyczna, jako taka, nie ważne który okres bierzemy pod uwagę, sprowadza się właściwie zawsze do walki. Jako że późne średniowiecze jest tematem najgorętszych rozmów, a ja jako człowiek interesujący się tym okresem obiorę je sobie na cel. W praktyce chodzi o to że walki późnośredniowiecznych są najmniej wiernymi rekonstrukcjami starć zbrojnych w Polsce. Nie chodzi mi o nie historyczne uzbrojenie, i innego rodzaju patenty... chodzi tym razem o co innego. Wszystkie walki które nie są inscenizacjami jakiś bitew ograniczają się do turniejów 1vs1, 5vs5, 21vs21 (21 gdy nasi jadą naparzać się ze wschodem) i ewentualnie czasem jakiś duży bohurt gdzie mamy luźną zbieraninę bohurtowców. Fakt faktem, udział w takich konkurencjach sprawia walczącym wiele radości, jednak z punktu widzenia rekonstrukcji jest zwyczajnie nie historyczny.
Mimo iż taka forma konkurencji jest jak najbardziej poprawna jeśli chodzi o wyłanianie kto jest najlepszy w kraju albo na świecie, trzeba pamiętać że nie jest właściwa jeśli chodzi o rzeczywiste prowadzenie bitwy w późnym średniowieczu. Brakuje zbyt wielu zmiennych by móc nazwać to nawet historyczną potyczką, właściwie jest to starcie tylko dwóch drużyn i ich wąskich taktyk, brak jest wpływu ukształtowania terenu, dysproporcji sił i dowodzenia całą armią, całego łańcucha dowodzenia bez którego żadna armia nie byłaby w stanie funkcjonować, nie zależnie jakiego rozmiaru. Bitwy w średniowieczu ani w żadnej innej epoce nie odbywały się nigdy na zupełnie neutralnym gruncie, bez przewagi liczebnej po żadnej ze stron. Omijając te wszystkie aspekty tracimy prawdę mówiąc najlepszą część "zabawy w wojnę" odbieramy ważne aspekty pola walki i sami tak naprawdę na tym cierpimy. Starcia tego typu są najciekawsze, gdyż jak się okazuje, karność i dyscyplina na polu walki, w połączeniu z odpowiednią taktyką mogą doprowadzić do pokonania mocniejszego przeciwnika. Przykład tego typu starć mamy w Rosji i na Ukrainie: dwie strony, podzielone na oddziały, którymi dowódcy przewodzą w rzeczywistości wykorzystując w miarę możliwości swoje pozycje, ustawienie i ukształtowanie terenu. Przykłady: Izborsk i Koriela oraz Ritterswerder. Nawet gdy starcie przypomina po prostu zderzenie dwóch mas piechoty, walka w ścisku jest wspaniałym doświadczeniem, zupełnie innym niż starcia luźnych oddziałów. Rosjanie skutecznie wzbogacają swoje masowe bohurty, wykorzystaniem fortyfikacji polowych, dysproporcją sił czy również wozami taborowymi jak to miało miejsce na Izborsku. Celem rekonstrukcji jest maksymalne zbliżenie do danych realiów, nigdy to nie jest w 100% możliwe, jednak każdy rekonstruktor sensu stricto rozumie, że trzeba się zawsze zbliżać ku wyznaczonemu celowi. Powoli, lecz zawsze zbliżać, nigdy oddalać.
Niestety w Polsce coraz częstsze są trendy odwrotne. Tak więc zbliżenie do możliwe najwierniejszej formy prowadzenia walk powinno być celem ludzi zajmujących się odtwarzanie zbrojnych z tego okresu. Tego typu walki dają szanse słabszym formacjom, bo jak się okazuje, Bern (który uchodzi za najlepszą grupę w Rosji) nie raz został rozbity przez przeciwnika słabszego, za to lepiej wykorzystującego swoje pozycje, przykładem mogą być ich porażki na bohurcie w Korieli i Dmitrowskim Szturmie oraz osławiona walka w piątkach na Grunwaldzie 2010. Ekwipunek bojowy bywa naprawdę różny, na wschodzie podczas takich masowych starć, można spotkać osoby naprawdę lekko opancerzone, które biorą aktywny udział w walce, wystarczy, jak się okazuje unikać chamstwa, zamiast trzaskać po nieopancerzonych partiach ciała, przyłożyć solidnie w opancerzone, nikt nie ma z tym problemów dlaczego u nas mają być?
Co tyczy się taktyki. Wschód używa lekkozbrojnych z halabardami. U nas w zasadzie wszyscy są mniej lub bardziej oblaszonymi rymcerzami w hełmach zamkniętych. O ile u Rosjan część walczących stanowi taktyczne czołgi a reszta, bardziej mobilna służy do oskrzydlania, o tyle w Polsce jest to średnio możliwe ze względu na zamknięte hełmy i pełne blachy u wszystkich. Zaś niedopancerzanie blach kolczugą nie dość że odbiera walczącym siłę przebicia, w niektórych przypadkach kończy się boleśnie (wypadek Wołka na BN). Nawet reprezentacja USA po części miała kolczugi....
W Polsce potrzebujemy podobnych bitew w późnym średniowieczu. Melee rozumiane jako "ostra walka" jest obecnie domeną dość wąskiej grupy osób. Można to zmienić na wzór przyjęty w Rosji, lub jeśli szukamy wzorców bliżej, rekonstruktorzy zajmujący się wczesnym średniowieczem przeprowadzają podobne starcia. W kręgach późnośredniowiecznych zazwyczaj kończy się na małych manewrach w lesie, może to czas by pójść kilka kroków naprzód? Zwłaszcza gdy wielu zapytanych rekonstruktorów odtwarzających ciężko czy lekko zbrojnych nie ma nic przeciwko ostrzejszej walce na jasno określonych zasadach. Nie oszukujmy się zresztą, nawet melee przestało być dziką jatką bez zasad. Uwzględnione jest użycie hełmów otwartych, odczepienie jakiegoś elementu opancerzenia podczas walki itd. Większość reprezentacji na BN (w tym nasza) nie miała problemów z przestrzeganiem tych zasad, dlaczego nie powinno być problemów z przestrzeganiem podobnych podczas walk nie zarezerwowanych tylko dla wąskiej grupy reprezentującej Polskę podczas BN. Okazałoby się również że wiele taktyk jak i elementów uzbrojenia stosowanego w obecnych mało historycznych walkach nie znalazłyby skutecznego zastosowania w omawianej koncepcji walk. Być może udałoby się stworzyć zupełnie nowy wymiar walk właściwych pod względem historyczności używanego sprzętu oraz taktyki zarówno jednostek jak i całych oddziałów. Jednocześnie dyskredytując uzbrojenie o wątpliwej historyczności np. wcześniej wspomniane rotelle, czy nadmierną liczbę ciężkozbrojnych którzy jak wiadomo bardzo źle się czują walcząc na nierównym terenie w hełmach zamkniętych. Warto się zastanowić nad tą koncepcją prowadzenia walki. Otwiera ona spore możliwości przed polskim RR. Zwłaszcza dla przedstawicieli późnego średniowiecza, daje ona możliwość wzięcia udziału w walce zbliżonej do dyscypliny sportowej, ale będącej jednak bardziej wiernym odtwarzaniem sposobów walki z odtwarzanego okresu.
Mnie pozostaje mieć tylko nadzieję, że słowa te dotrą do właściwych uszu i zmienią się w czyn, a nie rozbiją się, jak to zwykle bywa, o skały zgnuśnienia, lenistwa i braku wiary w nowe idee.
Kto choć trochę interesuje się kulturą masową, zna ten cytat. Rekonstrukcja historyczna, jako taka, nie ważne który okres bierzemy pod uwagę, sprowadza się właściwie zawsze do walki. Jako że późne średniowiecze jest tematem najgorętszych rozmów, a ja jako człowiek interesujący się tym okresem obiorę je sobie na cel. W praktyce chodzi o to że walki późnośredniowiecznych są najmniej wiernymi rekonstrukcjami starć zbrojnych w Polsce. Nie chodzi mi o nie historyczne uzbrojenie, i innego rodzaju patenty... chodzi tym razem o co innego. Wszystkie walki które nie są inscenizacjami jakiś bitew ograniczają się do turniejów 1vs1, 5vs5, 21vs21 (21 gdy nasi jadą naparzać się ze wschodem) i ewentualnie czasem jakiś duży bohurt gdzie mamy luźną zbieraninę bohurtowców. Fakt faktem, udział w takich konkurencjach sprawia walczącym wiele radości, jednak z punktu widzenia rekonstrukcji jest zwyczajnie nie historyczny.
Mimo iż taka forma konkurencji jest jak najbardziej poprawna jeśli chodzi o wyłanianie kto jest najlepszy w kraju albo na świecie, trzeba pamiętać że nie jest właściwa jeśli chodzi o rzeczywiste prowadzenie bitwy w późnym średniowieczu. Brakuje zbyt wielu zmiennych by móc nazwać to nawet historyczną potyczką, właściwie jest to starcie tylko dwóch drużyn i ich wąskich taktyk, brak jest wpływu ukształtowania terenu, dysproporcji sił i dowodzenia całą armią, całego łańcucha dowodzenia bez którego żadna armia nie byłaby w stanie funkcjonować, nie zależnie jakiego rozmiaru. Bitwy w średniowieczu ani w żadnej innej epoce nie odbywały się nigdy na zupełnie neutralnym gruncie, bez przewagi liczebnej po żadnej ze stron. Omijając te wszystkie aspekty tracimy prawdę mówiąc najlepszą część "zabawy w wojnę" odbieramy ważne aspekty pola walki i sami tak naprawdę na tym cierpimy. Starcia tego typu są najciekawsze, gdyż jak się okazuje, karność i dyscyplina na polu walki, w połączeniu z odpowiednią taktyką mogą doprowadzić do pokonania mocniejszego przeciwnika. Przykład tego typu starć mamy w Rosji i na Ukrainie: dwie strony, podzielone na oddziały, którymi dowódcy przewodzą w rzeczywistości wykorzystując w miarę możliwości swoje pozycje, ustawienie i ukształtowanie terenu. Przykłady: Izborsk i Koriela oraz Ritterswerder. Nawet gdy starcie przypomina po prostu zderzenie dwóch mas piechoty, walka w ścisku jest wspaniałym doświadczeniem, zupełnie innym niż starcia luźnych oddziałów. Rosjanie skutecznie wzbogacają swoje masowe bohurty, wykorzystaniem fortyfikacji polowych, dysproporcją sił czy również wozami taborowymi jak to miało miejsce na Izborsku. Celem rekonstrukcji jest maksymalne zbliżenie do danych realiów, nigdy to nie jest w 100% możliwe, jednak każdy rekonstruktor sensu stricto rozumie, że trzeba się zawsze zbliżać ku wyznaczonemu celowi. Powoli, lecz zawsze zbliżać, nigdy oddalać.
Niestety w Polsce coraz częstsze są trendy odwrotne. Tak więc zbliżenie do możliwe najwierniejszej formy prowadzenia walk powinno być celem ludzi zajmujących się odtwarzanie zbrojnych z tego okresu. Tego typu walki dają szanse słabszym formacjom, bo jak się okazuje, Bern (który uchodzi za najlepszą grupę w Rosji) nie raz został rozbity przez przeciwnika słabszego, za to lepiej wykorzystującego swoje pozycje, przykładem mogą być ich porażki na bohurcie w Korieli i Dmitrowskim Szturmie oraz osławiona walka w piątkach na Grunwaldzie 2010. Ekwipunek bojowy bywa naprawdę różny, na wschodzie podczas takich masowych starć, można spotkać osoby naprawdę lekko opancerzone, które biorą aktywny udział w walce, wystarczy, jak się okazuje unikać chamstwa, zamiast trzaskać po nieopancerzonych partiach ciała, przyłożyć solidnie w opancerzone, nikt nie ma z tym problemów dlaczego u nas mają być?
Co tyczy się taktyki. Wschód używa lekkozbrojnych z halabardami. U nas w zasadzie wszyscy są mniej lub bardziej oblaszonymi rymcerzami w hełmach zamkniętych. O ile u Rosjan część walczących stanowi taktyczne czołgi a reszta, bardziej mobilna służy do oskrzydlania, o tyle w Polsce jest to średnio możliwe ze względu na zamknięte hełmy i pełne blachy u wszystkich. Zaś niedopancerzanie blach kolczugą nie dość że odbiera walczącym siłę przebicia, w niektórych przypadkach kończy się boleśnie (wypadek Wołka na BN). Nawet reprezentacja USA po części miała kolczugi....
W Polsce potrzebujemy podobnych bitew w późnym średniowieczu. Melee rozumiane jako "ostra walka" jest obecnie domeną dość wąskiej grupy osób. Można to zmienić na wzór przyjęty w Rosji, lub jeśli szukamy wzorców bliżej, rekonstruktorzy zajmujący się wczesnym średniowieczem przeprowadzają podobne starcia. W kręgach późnośredniowiecznych zazwyczaj kończy się na małych manewrach w lesie, może to czas by pójść kilka kroków naprzód? Zwłaszcza gdy wielu zapytanych rekonstruktorów odtwarzających ciężko czy lekko zbrojnych nie ma nic przeciwko ostrzejszej walce na jasno określonych zasadach. Nie oszukujmy się zresztą, nawet melee przestało być dziką jatką bez zasad. Uwzględnione jest użycie hełmów otwartych, odczepienie jakiegoś elementu opancerzenia podczas walki itd. Większość reprezentacji na BN (w tym nasza) nie miała problemów z przestrzeganiem tych zasad, dlaczego nie powinno być problemów z przestrzeganiem podobnych podczas walk nie zarezerwowanych tylko dla wąskiej grupy reprezentującej Polskę podczas BN. Okazałoby się również że wiele taktyk jak i elementów uzbrojenia stosowanego w obecnych mało historycznych walkach nie znalazłyby skutecznego zastosowania w omawianej koncepcji walk. Być może udałoby się stworzyć zupełnie nowy wymiar walk właściwych pod względem historyczności używanego sprzętu oraz taktyki zarówno jednostek jak i całych oddziałów. Jednocześnie dyskredytując uzbrojenie o wątpliwej historyczności np. wcześniej wspomniane rotelle, czy nadmierną liczbę ciężkozbrojnych którzy jak wiadomo bardzo źle się czują walcząc na nierównym terenie w hełmach zamkniętych. Warto się zastanowić nad tą koncepcją prowadzenia walki. Otwiera ona spore możliwości przed polskim RR. Zwłaszcza dla przedstawicieli późnego średniowiecza, daje ona możliwość wzięcia udziału w walce zbliżonej do dyscypliny sportowej, ale będącej jednak bardziej wiernym odtwarzaniem sposobów walki z odtwarzanego okresu.
Mnie pozostaje mieć tylko nadzieję, że słowa te dotrą do właściwych uszu i zmienią się w czyn, a nie rozbiją się, jak to zwykle bywa, o skały zgnuśnienia, lenistwa i braku wiary w nowe idee.