sobota, 26 listopada 2011

(...)myecz a thessak tho jest kord. Dyskusja nad symbolem.

Z jednej strony podejmuje się tematykę o zastrzeganiu mieczów dla rycerstwa, bo wiąże się to z ich symboliką, pewnym kultem formy krzyża, i choć ceny tanich mieczów pozwalały na ich posiadanie przez jednostki spoza stanu rycerskiego, raczej odchodzono od tego procederu. Jak w takim razie interpretować dziesiątki przedstawień piechoty z mieczami? Nasuwają się 2 rozwiązania. Albo w danym regionie nie przywiązywano wagi do symboliki miecza i nie-rycerze też mieli prawo go używać, albo miniaturzysta posłużył się (jak to często bywa) uproszczeniem, bo zapomniał/nie wiedział (niepotrzebne skreślić) jak wyglądał kawał żelaza w dłoni strażnika na służbie.

Tasaki w tej formie w której występują w "szeroko pojętej rekonstrukcji późnego średniowiecza" pojawiły się jakoś w końcówce XIII wieku jako nowa zabawka angielskiego rycerstwa. Później dość obficie widać tasaki w manuskryptach z 1. połowy XIV wieku, zwłaszcza Romance of Alexander, ale także u rycerstwa. I tak najlepiej interpretować tą broń, bo de facto po formie można to nazwać "miecz jednosieczny", co jest swojego rodzaju analogią do wczesnośredniowiecznego odniesienia langseaxa do miecza (langseax, podobnie jak miecz, ma głowicę i jelec). Dowody? Choćby tasak z bogato zdobioną głowicą z muzeum paryskiego. Cóż, część ówczesnych "elitarnych fighterów" podobnie jak współcześni zamiast finezyjnie pofechtować z przeciwnikiem miała poprostu chęć komuś solidnie "urwać".

Z kordami jest ten problem że w ikonografii do XV wieku pojawiają się sporadycznie. Zależy co nazywamy kordem, bo w gablotach muzealnych i publikacjach naukowych można się spotkać z bronią w formie długiego noża o klindze 50cm z rękojeścią okładzinową, tak jak i podobnego zaopatrzonego w jelec i grube okucie tylca rękojeści, podobnie jak z bronią tego samego rodzaju zaopatrzoną w wygięty jelec z kabłąkiem osłaniającym dłoń. Jeśli przyjąć że kordem jest wszystko to poza 1. przypadkiem (bez jelca, ewentualnie z Naglem - gwoździem), kord jest bronią wybitnie XV-wieczną, zaś pozostałe egzemplarze bezjelczne dla odróżnienia można nazwać najzwyczajniej w świecie "długim puginałem nożowym". W końcu puginały też występowały w różnej długości, nawet od pasa do kostek.

Co prawda w spisach zbrojowni miejskich pojawiają się terminy "swert"(Schwert, miecz), ale nie jest to przedmiot występujący w takiej ilości jak hełmy czy kusze, które na wyposażeniu zbrojowni miejskiej były standardem w zasadzie wszędzie. Ilość takich przypadków w spisach można traktować jako broń dla dowódcy oddziału co najmniej w randze dziesiętnika, i tak biorąc pod uwagę że autor spisu mógł mieć na myśli tasak, tj. miecz jednosieczny.

Z praktycznego punktu widzenia wyższość korda nad mieczem tłumaczy walka w zwartym szyku. Podobne cechy nosiła taktyka walki Rzymian - szereg dużych tarcz w 1. linii i zastosowanie krótkich mieczów - gladiusów. Nie było to problemem dla istnienia długich mieczów jak spatha, ale były one używane konno. Zastosowanie w szyku krótkich kordów lub długich noży bojowych (circa 65cm) jest o tyle bezpieczniejsze, że osłaniając się od góry przed ciosem nie wsadzimy przypadkiem sztycha w oko koledze z lewej a biorąc bronią zamach nie uszkadzamy kolegi zza pleców. Miecz jest długi, tzn. nieporęczny.

We wczesnym średniowieczu miecz był przede wszystkim symbolem pozycji społecznej właściciela. Bojowo używany był sporadycznie - w 1. kolejności używano oszczepów, którymi robiło się przesiew w szeregach przeciwnika przed wejściem w dystans (i pozbawiano części tarcz), w 2. kolejności włóczni, którymi można było zabijać na długim dystansie i toporów, którymi pozbawiało się przeciwnika tarczy. Mieczów dobywano w ostateczności. Faktu że miecze epoki wikingów były bardziej reprezentacyjne niż użytkowe dowodzi ich wykończenie. Większość z nich jest zawsze bogato zdobiona na jelcu i głowicy. 

Posiadanie przez rekonstruktora stanu niższego miecza będzie więc nie tyle błędem, co elementem naciąganym, wepchniętym na siłę, na zasadzie "bo mi się podoba". Nie z tego powodu że nie ma przesłanek, ale z tego że nie są one klarowne. W tym przypadku nie można akceptować poprawności 2 rozwiązań. Dopuszczalne byłoby to w przypadku wątpliwości topór czy puginał nożowy, ale nie puginał nożowy (kord) czy miecz. W tym 2. przypadku wchodzi w grę dodatkowy faktor - symbolika, który jest czynnikiem przeważającym. Bowiem ideą rekonstrukcji Volku nie jest robienie z siebie "bogatego mieszczanina, którego było stać", ale szeregowego żołnierza, bo to właśnie szeregowi żołnierze stanowili trzon sił zbrojnych stanu.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Kolanka, łokcie, po co?

Wielu piechurów ma ciśnienie na zaopatrzenie się w osłony stawów. Co prawda uzasadnione z punktu widzenia BHP, bowiem stawy to dość bolesne miejsce, ale nieuzasadnione z punktu widzenia źródeł. Wszyscy boją się o trwałe uszkodzenie tego miejsca, nawet wychodząc do walki inscenizacyjnej. Pamiętać należy jednak że walczymy tępą bronią a kiedyś walczono ostrą, co patent niniejszy eliminuje.

Ci, którzy intensywniej przeglądali źródła z tej perspektywy z pewnością wiedzą że przedstawień osłon stawów w zasadzie nie ma. Podobnie jak wielu innych - rekonstruowanych z nieokreślonego bliżej powodu - artefaktów. Szerzej pojawiają się w ikonografii 2. połowy XV wieku; wówczas są często w zestawieniu z folgami w stronę uda i łydki.

Dokładnie ten sam problem jest wałkowany od około 2-3 sezonów we wczesnośredniowiecznej. Bardzo powszechną praktyką było noszenie karwaszów i nagolenic. O ile z nagolenicami jest mniejszy problem, bo ludzie zaczynają od tego odchodzić, o tyle karwasze nadal stanowią dla rekonstrukcji mniej więcej to samo co Stalingrad dla Niemiec na froncie wschodnim*. Nieświadomym w temacie wyjaśnię w czym rzecz. Brak jest znalezisk lub też przedstawień tego typu elementów pancerza w okresie IX-XI w. dla kultur Słowian i Wikingów (najczęściej rekonstruowanych w skali kraju). Na Cedyni w tym roku, zdejmując wszystkim karwasze doświadczyliśmy, że jednak można. Nikt nie ucierpiał, mając świadomość braku karwaszów ludzie walczyli z głową. Tak też należy zrobić w rekonstrukcji czternastowiecznej. Łokcie, podobnie jak kolanka są elementem zbędnym.

Kwestią zasadniczą jest wyćwiczenie odpowiedniej techniki walki. We wczesnym przejawia się ona (co widać zwłaszcza na zachodzie gdzie ludzie często nie zakładają nawet rękawic) w zasłanianiu dłoni i przedramienia tarczą. Pozycja wyjściowa do ciosu polega na ustawionej lekko ze skosa tarczy, którą w początkowej fazie ciosu wyciąga się lekko do przodu osłaniając prawą dłoń. Nawet niezbyt wnikliwym poszukiwaczom źródeł zaraz nasunie się Codex I.33, niemiecki traktat z końca XIII w. o walce puklerzem i mieczem. Tak jest, puklerzem. A więc nie jest konieczne bycie pawężnikiem do osłaniania dłoni. Nie podsuwam tu oczywiście pomysłu o zdjęciu rękawic, bo to jednak konieczność, i - w przeciwieństwie do wczesnego, gdzie znalezisk rękawic brak - w XIV w. mamy do wyboru kilka nawet rodzajów rękawic i to w przedstawieniach piechoty i spisach zbrojowni miejskich! Gorzej sprawa wygląda w przypadku broni drzewcowej, gdy wystawiamy pod cios obydwie ręce a tarczy brak.

W przeciwieństwie do rękawic osłony stawów są zbędne. Niektórzy próbują ukrywać je pod strojem, żeby wyglądać neutralnie, +/- jak zbrojni z Grandes Chroniques de France (na przeszywce i pod luźną tuniką bądź prostą robe, bądź też pod przeszywką). Byłoby to możliwe nie tylko przy luźnych workowatych rękawach przeszywki, ale nawet zwężanych w przedramieniu. Warto zaznaczyć też że łokcie czy też kolanka praktycznie nie występują w spisach zbrojowni. Oznacza to że nawet w bogatszych miastach, gdzie spisy uwzględniają niewielkie ilości rękawic i napierśniki płytowe, nikt nie rozdrabniał się w osłony łokci, gdy mógł stracić 1/3 ręki obrywając po przedramieniu ostrą bronią. Albo rękawice + przeszywka, albo ciężka piechota, z naręczakami bądź karwaszami zbrojnikowymi.



Wkładać osłony stawów to jak wkładać cokolwiek co w źródłach występuje, ale jest na tyle oryginalne że ciężko tego nie skomentować widząc gdzieś na imprezie. Czy to w tonie uznania, czy krytyki osobliwości wszelkiego rodzaju nie są przedmiotem rekonstrukcji; powtórzę jeszcze raz to co powiedział niejeden przede mną: winniśmy podejmować się rekonstrukcji tego co było powszechne a nie wyjątkowe.
_______________________________
*dla tych, którzy nie załapali metafory - chodzi o to że mimo starań osób, które siedzą w źródłach i próbują wyłożyć na miliard sposobów wczesnym fighterom, że karwasze to wzięty z kosmosu wymysł - mrok wygrywa, i nadal 80-90% wczesnej używa karwaszów, nagolenic bądź jednego i drugiego naraz, choć z historią ma to wspólnego mniej więcej tyle co film "trzynasty wojownik".