sobota, 30 kwietnia 2011

Od podszewki

W zasadzie każdy ciuch, jak wynika z mojej obserwacji późnego średniowiecza jest podszywany. Podszewki są wszędzie. Czy są konieczne? Czy są historyczne? Czy są praktyczne? O tym w dzisiejszym wpisie.

Generalnie można domyślać się elementów odzieży podszywanych już we wczesnym średniowieczu, np. w przypadku płaszczów, ze względu na inny kolor spodu płaszcza na miniaturze. Jednak podszewki w przypadku płaszczów musiały być raczej wełniane - płaszcz miał przede wszystkim zapewniać komfort termiczny a dobrze wyglądać tylko wówczas, jeśli właściciela było na to stać. Wówczas podszewka lniana, która miałaby zapobiegać "gryzieniu" wełny (co i tak jest nonsensem bo płaszcza nie zakłada się na gołą klatę, chyba że jest się jednym z 300 Spartan), traci sens. Sens natomiast ma podszewka wełniana - wówczas mamy płaszcz dwukrotnie grubszy, a więc raz - bardziej wodoodporny (dłużej przesiąka) i dwa - cieplejszy.

Z punktu widzenia praktyki, jednowarstwowa odzież lepiej się układa. Podszewka podwija się, gniecie, utrudnia dostęp powietrza do skóry. W niektórych ubiorach podszewka jest konieczna, np. w dublecie. Spośród znalezionych elementów odzieży podszewki występują sporadycznie. Dużym błędem jest podszywanie nogawic i kapturów - nogawice źle się układają a kaptury, podobnie jak płaszcze, z zasady mają grzać. Chyba że to obcisłe kaptury dworskie zapinane na cynowe guziki i wiązane pod pachami.

Podszywanie tunik także nie jest dobrym rozwiązaniem. Przeciętnego zjadacza chleba nurtuje zapewne pytanie czy taka tunika bez podszewki będzie gryzła (podobnie z resztą jak dopasowane do nóg nogawice). Otóż, nie będzie. Koszula jest do niej wystarczającą "podszewką". Podobnie jak długie do kolan gacie dla nogawic. Dodatkowo lepiej będzie przepuszczać powietrze niż tunika podszywana.

Domyślam się że ów wpis spotka się z krytyką z powodu pewnych niezgodności względem pracy Sary Thursfield, która uważana jest powszechnie za biblię średniowiecznego krawiectwa. Problem tkwi w tym że Thursfield większość swojej pracy poświęca modzie dworskiej. Zdarzają się przerysy chłopów czy mieszczan z miniatur/obrazów z epoki, ale większość instrukcji i technik przedstawia na przykładach dubletów, plisowanych robe, cottehardie... tuniki zaś odrzuca na drugi plan, jako odzież przestarzałą i specyficzną dla XIII wieku, co mija się z prawdą - większa część treści tej pracy poświęcona jest modzie wydzielonej, niewielkiej grupy społecznej - możnym.

Podszewka to dodatkowe koszty i dodatkowy nakład pracy przy krojeniu i szyciu. Po co komplikować sobie życie?

niedziela, 24 kwietnia 2011

Kapalinoznawstwo

Wywodzi się jeszcze z czasów hellenistycznych, używany w Bizancjum, największą popularnością cieszył się w pełnym i późnym średniowieczu. Dziś słowo o kapalinie - jednym z najtańszych hełmów swojej epoki.

Pod względem stopnia złożoności konstrukcji można wyróżnić 3 typy kapalinów. Nie uwzględniam tu kształtu, bo wówczas przyszłoby mi klasyfikować kredki, kapaliny z nosalem i inne osobliwości. Najmniej złożone są kapaliny z 1 kawałka blachy, specyficzne dla całego XIV i XVw. Najbardziej złożone są kapaliny z dzwonem żebrowym - z 4 ćwiartek złączonych żebrami lub 2 połówek złączonych 1 żebrem. Żebra mogą być proste, rozszerzające się przy rondzie lub wycinane. Typ specyficzny dla XIII i pierwszej połowy XIV wieku, choć w Skandynawii zachował się do początków XV wieku, co uzasadnia teorię wzmiankowaną już niejednokrotnie, a dotyczącą ówczesnego zacofania militarnego Skandynawów. Obecność złożonych kapalinów w Skandynawii później niż w połowie XIV wieku można uwzględnić przy realizacji spójności terytorialnej sprzętu ze znaleziskami z Wisby. Występuje też typ pośredni, w którym dzwon jest wykuty z 1 kawałka blachy a rondo jest do niego przynitowane - choć pojawiła się teoria o tym że występujących w ikonografii kropek nie należy interpretować jako nitów łączących dzwon z rondem, a otwory do wnitowania kosza/wyściółki (wówczas odznaczona linia to krawędź zgięcia ronda i dzwonu), są znaleziska potwierdzające teorię nitowania, np. hełm z Wilnsdorf (wydatowany przed 1233r) i (jeśli uznać to coś na górze dzwonem) - 2 kapaliny z Plemiąt z 1. połowy XIV w. Nie mniej jednak zdecydowaną większość znalezisk, które potwierdzają teorię adaptacji kropek z ikonografii stanowią hełmy wykute z 1 kawałka blachy. Wówczas szereg otworów wypełniały nity mocujące pas skóry, do którego przyszyty był pikowany kosz (rozwiązanie zachowało się w późniejszych saladach, które not abene wyewoluowały z kapalina). Możliwe jest także przymocowanie do wspomnianego pasa skóry lub otworów plecionki kolczej w postaci czepca podobnego do tych w łebkach, tym bardziej, że zachowały się takie bez hełmów. Nie mniej jednak najbardziej logicznym rozwiązaniem i pewnym ze źródłowego punktu widzenia jest kapalin wkładany na pełny kaptur kolczy, jak w XIII wieku. Takie kaptury znaleziono pod Wisby i prawdopodobnie to na nie zakładano kapaliny. Wiąże się to oczywiście z "odchudzeniem" pikowanego podszycia pod kaptur kolczy, aby obwód kapalina zmieścił głowę.



Poza tym kapaliny występowały w formie kredki, cebulki, z nosalem, z wizurami. Generalnie trudno jest sklasyfikować kapalin ze względu na różnorodność cech, dlatego niniejszy wpis jest jedynie próbą takiej klasyfikacji. Sporadycznie kapaliny malowano.


Ze źródeł pisanych dowiadujemy się o cenach kapalinów. W końcu XIV wieku kapalin w Krakowie kosztował 15 skojców (~125g) srebra, podobne ceny widnieją w rachunkach krzyżackich.

Kapaliny wyrabiano zarówno z żelaza jak i stali, choć bardziej powszechne było żelazo, stąd niemiecka nazwa kapalina Eisenhut. W spisie strzelińskim napisano o żelaznych kapalinach sensu stricto, przeciwstawiając je stalowym łebkom. Stąd wniosek jest prosty - kapaliny jako hełmy tanie i powszechne, wyrabiane były z gorszej jakości materiału. Na pewno gorszej niż przyłbice, które kosztowały 3-4 grzywny (600-800g) srebra, które przy takiej cenie musiały być wyrabiane ze stali. [ceny za Nadolskim, ostatnia dekada XIVw]

Bywało że kapaliny malowano. W XIII-wiecznej ikonografii (biblia Maciejowskiego) w zasadzie wszystkie kapaliny są malowane. Można uznać tą kwestię za będącą jeszcze w trakcie dyskusji, jako że malowania kapalinów nie potwierdzają zachowane egzemplarze. W ikonografii XIV-wiecznej tylko niektóre kapaliny są malowane innym kolorem niż reszta płytowych elementów opancerzenia, po czym można zgadywać że miniaturzysta chciał danego nosiciela kapalina wyróżnić, choć nie jest to pewne. W XV wieku malowano salady i zachowały się ich egzemplarze kryte farbą. Jednak nie jest to do końca wiarygodne źródło na malowanie kapalinów - nie jest powiedziane że akurat ten typ hełmów był malowany. Można więc traktować malowane kapaliny raczej jako ciekawostkę niż jako regułę. Poniżej wybrane przykłady z czternastowiecznej ikonografii.


Na koniec odsyłam do artykułu autorstwa legendarnego W.Wasiaka, który wcześniej wałkował temat kapalinów.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

O krzesiwach słów kilka

Dziś postaram się przybliżyć temat krzesiw i ich eksploatacji w XIV wieku. Nie jest to rozprawa naukowa o charakterze eliminacji złych i akceptacji dobrych wzorów. Przebadałem tylko wycinek materiału źródłowego; chciałbym jedynie przybliżyć czytelnikowi jakie wzory krzesiw były w użyciu, co potwierdza archeologia. Nie ukrywam że artykuł niniejszy skupiać się będzie na krzesiwach ogniwkowych, choć występowały także inne typy, które (w przeciwieństwie do okresu wczesnego średniowiecza) nieraz ciężko jest sklasyfikować.

Krzesiwo. Z pozoru każdy kawałek wykutego, nawęglonego żelaza, który daje iskry, uderzony krzemieniem. Od strony rekonstruktorskiej - istotny element rekonstrukcji postaci. Zarówno niskiej jak i wysokiej stanem. Pewne jest że w XIV wieku używano krzesiw ogniwkowych, tzn. w formie prostokątnej ramki. Tego typu krzesiwa znaleziono m. in. w Plemiętach, Gniewie, Radzimiu. Typ występuje już od wczesnego średniowiecza.

Przy analizie materiału źródłowego pojawiają się wątpliwości czy pewne wzory krzesiw (np. dwukabłąkowe) były używane nieprzerwanie od wczesnego średniowiecza, czy też nie były. Czy poprawnie jest na Grunwaldzie używać krzesiwa stricte wczesnego. Część stanowisk archeologicznych zawiera materiał wymieszany, kiepsko opracowany. Część wzorów zmieniała się, ale nieznacznie, np. krzesiwa dwukabłąkowe z krótszymi i cieńszymi kabłąkami oraz bardziej masywną krawędzią roboczą spotyka się między XIII a XV wiekiem, ale nie we wczesnym średniowieczu, gdzie występuje mniej zróżnicowana grubość pręta. Dla przykładu omówię pokrótce zasób znalezisk krzesiw z Nowogrodu Wielkiego. Co prawda jest to stanowisko oddalone od centrum Europy i odrębne kulturowo, nie mniej niech posłuży jako przykład zmienności typów wśród krzesiw. Otóż, do końca XII wieku były tam w użyciu krzesiwa dwukabłąkowe; archeolodzy dzielą je na 2 typy: elipsoidalne i trójkątne, spośród których te pierwsze są typem starszym. Pod koniec XI wieku wchodzą w użycie krzesiwa w kształcie soczewkowatym i są powszechne do połowy XIII wieku. Typowe krzesiwa w kształcie prostokątnej ramki występują tam od początku XIII wieku. Przykłady typowych, prostokątnych krzesiw ogniwkowych znajdujemy na cmentarzyskach na Mazowszu datowanych od XI wieku. Poniżej kilka przykładowych krzesiw ogniwkowych.



Kilka słów o rozpalaniu ognia krzesiwem. świetnie łapie iskry przepalony beztlenowo len. Aby taki otrzymać potrzebna jest stalowa puszka, najlepiej niewielka, np. po kremie nivea. Do wyczyszczonej i wysuszonej puszki wkłada się złożony len, puszkę zamyka się, przebija kolcem niewielki otwór w wieku i kładzie puszkę w ognisku. Z otworu z początku wydostaje się dym, kiedy przestanie wydobywać się z puszki przez otwór, to znak że len jest gotowy. Wówczas wyjmujemy puszkę z ogniska, odstawiamy do wystygnięcia i wyjmujemy len. Co prawda sama metoda wypału w tym wydaniu historyczna nie jest, nie mniej można jej oczywiście próbować przy innych, mniej wygodnych pojemnikach niż stalowa puszka. Albo zwęglać len tlenowo, bez użycia puszki. Zaletą wypalania beztlenowego jest mniejsza łamliwość i większa podatność na chwytanie iskier z krzesiwa. Nieźle jako hubka sprawuje się także wysuszona huba drzewna, wcześniej kilkakrotnie nasączona uryną.

Krzesiwo to wydatek niewielki (30-50zł). Także umiejętność jego obsługi nie należy do szczególnie skomplikowanych, jako że jest to sprawność elementarna i powinna być powszechnie znana. Na koniec odsyłam do artykułu nt. krzesiw wczesnośredniowiecznych. Co prawda nie jest osadzony w XIV wieku, ale przedstawia naprawdę solidnie opracowany materiał źródłowy na przestrzeni kilku stuleci przed XIV wiekiem; w dodatku dotyczy ściśle zamkniętego obszaru w Europie Centralnej.

Artykuł o krzesiwach

piątek, 8 kwietnia 2011

Pas to nie lans...

...czyli o złych stronach twórczości brązowników.

W okołogrunwaldzkiej jest taka tendencja do noszenia ładnych, zdobnych pasów masowo odlewanych przez mainstreamowych producentów. Oczywiście z brązowymi nabijkami, końcówkami, okuciami klamry i nawet koluszkami do noszenia sakiewki - a jakże by inaczej. Oczywiście jest to tendencja zła.

Aby zrozumieć istotę niniejszego wpisu trzeba sobie uświadomić jedną istotną rzecz: cenę brązu i przedmiotów odlewanych w średniowieczu. Warto również rozważyć proporcję znalezisk brązowych i żelaznych elementów pasa, choćby na przykładzie klamer. Niestety, ściśle nie da się określić tej proporcji ze względu na różny stan "przekopania" różnych regionów przez archeologów, należy jednak przyjąć że klamry nie-żelazne stanowiły odsetek nie większy niż 1/4 znalezisk. Dodatkowo komplikuję kwestie tej proporcji fakt, że brąz lepiej zachowuje się w ziemi niż żelazo, stąd większe szanse na zachowanie się w ziemi do czasów współczesnych miały brązowe elementy pasów, niż żelazne. Tym bardziej że są to elementy stosunkowo niewielkie i łatwo ulegają korozji.

Klamry z brązu... zdarzają się i są elementami na tyle ciekawymi że ich ryciny są umieszczane w katalogach znalezisk, opracowaniach, publikacjach archeo. Klamry żelazne zaś występują powszechnie, w typowych D-kształtnych i prostokątnych formach i to w ogromnych ilościach. Dlatego nieczęsto można znaleźć ryciny żelaznych klamer w publikacjach archeologicznych. Tym bardziej że są one adresowane nie do rekonstruktorów, a do archeologów, więc nie są do końca nastawione na nasze rekonstrukcyjne potrzeby. Okucia pasa oraz jego końcówki stanowią odrębny temat. Jako że stanowią fakultatywne elementy pasa, nie mogą być traktowane tak jak klamry. Znalezisk takich jest jeszcze mniej.

Wracając do podjętej wcześniej ceny brązu i przedmiotów odlewanych - wiąże się ona z wąsko rozwiniętą produkcją. Żelazo było powszechnie wytapiane na wsiach w dymarkach, i choć miało swoją cenę, która nie należała do najniższych, było szeroko rozpowszechnione jako tworzywo do wyrobu podstawowych narzędzi, ówczesnego AGD: siekier, noży, sierpów etc. Wykucie z żelaza klamry nie wiązało się z wysokimi kosztami, bowiem można ją było dostać w zasadzie wszędzie. W dodatku czas oczekiwania był niewielki - mogła być wykuta w tzw. międzyczasie, np. podczas oczekiwania na nagrzanie w palenisku większego kawałka żelaza. W przypadku pasów z elementami z brązu, odlew wiązał się z dużą ilością opału do pieca odlewniczego, przygotowaniem formy, samym odlewem oraz obróbką odlewu. Do tego dochodzi cena cyny i miedzi, z której otrzymywało się brąz. Nie były to metale wydobywane na większą skalę, traktowano je raczej jako tworzywo przedmiotów zbytku. Często były importowane, co potęguje ich ceny.

Żeby nie było, że autor niniejszego bloga niszczy brązownikom klientelę. Napisze to, co powieliło się w kilku wcześniejszych wpisach. Pasy z elementami z brązu są ok, ale dla wyższych stanów społecznych. Pasy z elementami z brązu są poprawne dla ogółu bogatszych mieszczan, np. dla mistrzów cechowych, rycerstwa, wyższego duchowieństwa, książąt itd. Obwieszanie się brązami przez wszystkich rekonstruktorów jest złe. Do tego trzeba mieć podstawy materialne, które mają nieliczni spośród nosicieli pasów z elementami z brązu.

Klamry żelazne nie należą do kolosalnych wydatków. Kutą, zgrzewaną klamrę można mieć już za 20-30zł. Na koniec kilka propozycji klamer żelaznych spośród znalezisk. Publikację zdjęć klamer z brązu pomijam celowo, i tak jest ich za dużo w RR.