niedziela, 30 stycznia 2011

O rekonstrukcji statystycznej...

...czyli o tym, czego jeszcze nie było. Mało kto, albo nawet nikt nie zastanawiał się dotychczas nad dość ważnym aspektem rekonstrukcji jakim jest statystyka. Gdyby przyjrzeć się rekonstruktorom na każdej imprezie turniejowej lub inscenizacyjnej, od razu rzuca się w oczy, że większość ludzi to wielmoże. Historycznie wielmoże byli odsetkiem zasadniczo nie przekraczającym 10-20% społeczeństwa. Problem omówię przekrojowo, od początków naszej ery.

W pierwszych wiekach n.e. na ziemiach Polskich dominowały terytorialnie 2 kultury: Przeworska, zajmująca obszary po zachodniej stronie Wisły z wyjątkiem Pomorza i Wielbarska, obejmująca znaczną część Pomorza i tereny na wschód od Wisły. Kultura Wielbarska miała to do siebie, że kojarzeni z nią Goci nie zwykli chować do grobów broni, ani nawet przedmiotów żelaznych, dlatego pominę ją w rozważaniach. Zupełnie odwrotnie sprawa przedstawia się w Przeworskiej, gdzie do grobów wkładano całe arsenały. Z analizy statystycznej pochówków wojowników kult. Przeworskiej można wyciągnąć bardzo prosty wniosek: miecz (spatha) lub seax (długi nóż) znajdował się w co dziesiątym grobie. W pozostałych grobach znajdowały się włócznie. Warto jeszcze nadmienić, że w zasadzie we wszystkich przypadkach grobów z bronią mieczową znajdowano w grobach wędzidła, elementy uprzęży, ostrogi lub nawet szkielet konia. Schematycznie można podsumować to w ten sposób: 10% wojowników to elita, pozostałe 90% - Volk.

Przechodząc do epoki następującej po burzliwym - jeśli chodzi o zmiany kulturowe - okresie wędrówek ludów, tj. wczesnego średniowiecza, można dostrzec zmianę doboru broni. Przytoczę tu wyniki badań z terenów Pomorza i Połabia. Odsetek mieczów to niecałe 20%, toporów 30%. Resztę stanowiły włócznie. Można więc przyjąć że we wczesnym średniowieczu wyższy stan społeczny, tzn. drużynnicy (z których wyewoluowało późniejsze rycerstwo) stanowił do 20% społeczeństwa, jednak ze względu na specyficzny obszar badań proponuję przyjąć margines błędu dla tego odsetku, ze względu na częste wizyty Wikingów na tych terenach i intensywnie prowadzone walki. Wracamy więc do ok dziesięcio-piętnastoprocentowego odsetku protorycerstwa.

Nie mamy precyzyjnych danych które pozwalałyby na określenie jak duży odsetek stanowił Volk w czasach między XIII a XV wiekiem. Przyczyną może być brak odkrytych współcześnie cmentarzysk (jak w przypadku w/w kultur germańskich), chowanie bogatej części rycerstwa w kościołach (część z nich zburzona podczas późniejszych wojen). O ile możliwe jest określenie szacunkowej liczby rycerstwa z konkretnych ziem np. pod Grunwaldem, o tyle Volk pozostaje do końca nierozwiązaną zagadką. Jednak rozważając zależności feudalne, np. ilu ludzi pracowało dla jednego rycerza - pana feudalnego, można sobie tę proporcję mniej więcej wyobrazić. Załóżmy że dla danego feudała mającego w posiadaniu 3 wsi jako formę podatku składano zboże, len, wełnę, skóry, żelazo itd. Trzeba uświadomić sobie ilu ludzi musiało pracować, aby ten miał za co kupić pancerz, broń, konia itd. Do tego doliczmy część ludności sprawującej służbę u feudała jako formę podatku. Wszystko wzięte razem (optymistycznie kalkulując) daje nam wynik, że rycerstwo stanowiło do 5% ludności, co potwierdzałby fakt kosztowności sprzętu jakim był metalowy pancerz.

Podejście do rekonstrukcji statystycznej nie powinno opierać się jedynie na odtwarzanej postaci. To także dobór poszczególnych elementów sprzętu. Na przykład przy doborze hełmu nie powinniśmy się sugerować tym że znaleźliśmy jakieś ciekawe, wyjątkowe źródło i je rekonstruujemy, bowiem RR nie zajmuje się rekonstrukcją wyjątków a ogółu. Nie wolno też popadać w odwrotną skrajność, przykładowo: łebka z zasłoną występuje w ikonografii najczęściej i jest jedynym poprawnym hełmem dla okresu II połowy XIV wieku. Kapaliny także były dość powszechne i stanowią duży odsetek materiału źródłowego. Trzeba w tym wypadku sugerować się po części intuicją; jeśli spodobał się jakiś hełm, szukamy do niego analogicznych, podobnych. Jeśli występuje dość powszechnie, stanowi podstawę do rekonstrukcji. Jeśli to wyjątek - prawdopodobnie jest to błąd miniaturzysty, albo błąd w interpretacji.

Oczywiście wprowadzenie w życie ściśle poprawnej proporcji elit do Volku nie jest realne. Za dużo ludzi chce walczyć mieczem, zarówno w późnym jak i wczesnym średniowieczu. Nie mniej do takiej proporcji wszyscy powinni dążyć. Czynnikiem ograniczającym na imprezach może być zapotrzebowanie na walczących konkretnej profesji na imprezach, tzn. wprowadzenie miejsc (mandatów) na polu bitwy. Mam tu na myśli np. 60 miejsc dla lekkiej i 30 miejsc dla ciężkiej piechoty, 20 miejsc dla konnych. Do bitwy dopuszczani są najlepiej wyposażeni, wówczas mroczny sprzęt zostałby wyeliminowany drogą naturalnej selekcji.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Dobór kolorów stroju. Wełna. Tekstylne rozważania, cz.II

Przy doborze materiałów do szycia strojów nie powinno się kierować tylko i wyłącznie ikonografią. Jak wcześniej wspomniałem, innych barwników używali miniaturzyści do malowania miniatur, a innych farbiarze do barwienia tkanin. Dobrą podstawą do doboru kolorów tkanin lub ich barwienia jest archeologia eksperymentalna, która pokazuje jakie barwy tkanin były do uzyskania metodami znanymi w średniowieczu. Dziś na temat farbiarstwa - na gruncie wełnianym, wełna bowiem była najbardziej powszechnym materiałem tekstylnym tej epoki.

Wiadomo nam z archeologii eksperymentalnej że niektóre odcienie niebieskiego i czerwieni są do uzyskania przy pomocy marzanny barwierskiej i urzetu (alizaryny/indygotyny). Co do koloru niebieskiego wiadomo że Celtowie malowali ciała wyciągiem z urzetu. Jednak między starożytnymi Celtami a XIV-wiecznymi Europejczykami nie ma ciągłości kulturowej, co nie pozwala na uzasadnione używanie tego barwnika. W epoce wielkich odkryć geograficznych Europejczycy poznali indygowiec, ale w XIV-wiecznej Europie nie był on znany. Nie ulega za to wątpliwości że bardzo powszechne były wszelkie odcienie brązów i szarości. Koloru brązowego jest wiele zachowanych elementów odzieży ze średniowiecza. Niektóre z nich to: tunika, nogawice i płaszcz z Bocksten, tunika Franciszka z Asyżu, znaleziska odzieży z Herjolfsnes. Kolor ten dość często występuje w ikonografii, co ciekawe - także u rycerstwa, podobnie z resztą jak szarość. W archeologii eksperymentalnej jednym z najbardziej popularnych nośników barwnika brązowego jest kora dębowa, niewątpliwie występująca w średniowieczu, podobnie jak łupiny cebuli czy łupiny orzecha włoskiego. Czy stosowano je wówczas jako barwnik – nie wiadomo. Na pewno nie nastręczały większych trudności przy pozyskiwaniu jak zbieranie czerwców czy preparowanie barwnika z marzanny barwierskiej czy urzetu. Należy też pamiętać że farbowanie nie jest obowiązkowym etapem produkcji tekstylnej, a po średniowiecznej Europie nie biegały jedynie białe owce. Wręcz przeciwnie - znacznie częściej można było spotkać owce prymitywnych ras, niekoniecznie białego umaszczenia.

W związku z powyższym, proponuję prosty podział kolorów wełny na 3 grupy wg poziomu trudności uzyskania barwnika:

A - kolory naturalne wełny, tzn. takie, które nie potrzebują barwienia: brąz, ecry, szary, czarny
B - kolory wymagające barwienia, ale przy użyciu powszechnie dostępnych barwników, np. jasne zielenie, fioletowy, malinowy, beż, róż.
C - kolory wymagające trudnych do przygotowania barwników: niebieski, czerwony, granat, purpura.

Podział ten powinien ułatwić dobór kolorów stroju wg stanu majątkowego odtwarzanej postaci. Grupa A stanowi kolory dostępne dla wszystkich. Grupa B dla bogatszych mieszczan, pocztowych, sołtysów, zaś grupa C dla elit: biskupów, królów, książąt, rajców, bogatego rycerstwa, kupców. Żelaznej zasady nie ma: jest np. wzmianka o chłopie który sprawił sobie jedwabną szatę i został z niej okradziony, nie mniej w/w podział jest próbą ujęcia tego, jak kolorystyka odzieży wyglądała ogółem. Nie jest dużym błędem sprawić sobie czapkę w kolorze z gr. B będąc czeladnikiem, nie mniej warto dobierać tańsze kolory wełny do dużych powierzchniowo elementów ubioru. I tak dla Volku tuniki i płaszcze powinny być z kolorów grupy A, zaś nogawice czy czapki mogą zdarzać się w kolorach z grupy B, co jednak nie wyklucza szarych kapturów czy brązowych nogawic.

czwartek, 20 stycznia 2011

Dlaczego szary len? Tekstylne rozważania, cz.I

Zjawisko szycia odzieży z szarego lnu jest w RR bardzo rzadkie. Wszyscy w zasadzie noszą białe lny bielone chemicznie przy użyciu chloru, albo lny barwione, często na ciemne kolory. Obydwa rozwiązania są błędne, choć biały len - zdawałoby się - potwierdza ikonografia. Trzeba wziąć pod uwagę, że miniaturzyści używali innych barwników niż farbiarze i tak naprawdę rzadko kolory na obrazach z epoki odzwierciedlają kolory ubrań takimi, jakie były naprawdę. Dlatego właśnie źródła ikonograficzne nie są dobrą podstawą do doboru kolorów stroju. Temat jest warty przemyśleń - kolory ubrań rzucają się w oczy o wiele bardziej niż buty nie szyte na wywrotkę czy klamra do pasa o za późnym/za wczesnym datowaniu.

Naturalny, słomianoszary kolor lnu bywa sporadycznie wyśmiewany jako "kolor ziemniaczka", co jest jednym z uzasadnień dla powszechnie dostępnego bielonego chemicznie lnu i wytłumaczeniem jego potencjalnej poprawności historycznej. Trudno o bardziej błędne przekonanie. Jestem w posiadaniu ręcznie tkanego lnu, bielonego na słońcu, ługowanego. Jego kolor odbiega w znacznym stopniu od tego który ma w ofercie większość kramów z tkaninami. Jakby przyjrzeć się z bliska, na wierzchu jest bardzo-blado-szary, zaś między włóknami zachowuje naturalny, może trochę wyblakły kolor. Tak więc z pewnością śnieżnobiały len nie był możliwy do uzyskania przez średniowiecznych tkaczy. Kolor lnu bielonego metodami chałupniczymi jest bliższy naturalnemu (szaremu); szary len bielił się samoczynnie podczas użytkowania, np. podczas pracy w polu. Poniżej zdjęcie porównawcze: na górze po lewej ręcznie tkany len bielony na słońcu, na górze po prawej koszula po 2 sezonach użytkowania, na dole po prawej świeży szary len nie wystawiony na działanie ostrego słońca i po lewej na dole len bielony chemicznie.


Jak widać bielenie lnu historycznie nie dawało takiego efektu wybielenia jak biały len dostępny na rynku. Za wyjściowy należy przyjmować kolor, jaki ma len na początku produkcji. Dopiero taki len zmienia kolor pod wpływem kolejnych procesów wybielania. Śnieżnobiały len to mrok; dowody mówią same za siebie. Zwraca uwagę jak bardzo zmienia się kolor pod wpływem ekspozycji na słońcu. Poza tym, len tkany ręcznie składał się z różnych włókien, które miały niejednolitą podatność na bielenie. Nie jest to regułą, ale wśród ręcznie tkanych lnów można często zauważyć pasy o nieregularnym wybieleniu.

Z punktu widzenia miniaturzysty, który malował chłopów pracujących w polu, czy piekarza w koszuli i gaciach (Tacuinum Sanitatis) można przyjąć za pewnik że nie zastanawiał się szczególnie nad kolorem który maluje (zaś rekonstruktor jak najbardziej - powinien). Słomianoszary len przy słonecznej pogodzie jest jasny (a więc w rozumieniu człowieka średniowiecza "biały"), podobnie jak ciemnoszary czy ciemnobrązowy jest nazywany "czarnym". Miniaturzyści mieli na celu utworzenie pięknej, kolorowej księgi dla możnego, który ją zamawiał. Także ilość barwnika, np. niebieskiego do namalowania kilku elementów na stronę nie była tak duża jak ilość barwnika potrzebnego do sporządzenia wywaru do barwienia tkaniny. Jako ciekawostkę podam fakt, że wikingowie nazywali rdzennych mieszkańców Afryki "blå man", co znaczy "niebieski człowiek". Tak więc zarówno źródła ikonograficzne jak i pisane nie są źródłami właściwymi w przypadku doboru barw stroju, żeby nie powiedzieć "bezużytecznymi".

Barwienia lnu w ogóle źródła nie wykluczają. Zachowała się miniatura podpisana "sklep z lnem" na której widać wyraźnie barwione materiały na ladzie. Warto wiedzieć, że w epoce przedindustrialnej, kiedy barwiono materiały naturalnymi barwnikami, niemożliwe były do uzyskania ciemne kolory lnu. Len słabiej niż wełna i jedwab chłonie barwniki, czego skutkiem są jedynie wyblakłe, pastelowe, mało intensywne kolory. Stąd wniosek jest taki: farbiarstwo lnu było mało popularne, farbowano głównie wełnę i jedwab, ponieważ te włókna miały większy potencjał chłonięcia barwnika. Zwłaszcza jedwab, na którym kolory wychodzą naprawdę żywe i intensywne. Poza tym - po co ktoś miałby barwić bieliznę, która i tak jest pod spodem i z reguły jej nie widać? Jeśli odzież była barwiona, to była to odzież wierzchnia - wówczas było widać farbowany materiał w odmiennym od naturalnych kolorze.

Znaczna część RR nie zastanawia się nad kolorami, dobierając najzwyczajniej w świecie te, które się spodobają. Kupują flausze czy polary - to co znajdą w sklepie z tkaninami za rogiem, kupują używany dublet od kumpla, któremu znudziła się zabawa w "rycerzenie", czy też łapią okazje na allegro i cieszą się, że tanio kupili strój. Żeby było zabawnie - powiem że można jeszcze taniej, ale poprawnie. Wymaga to jedynie minimalnych zdolności manualnych potrzebnych do szycia dwufastrygą i ściegiem okrętkowym, oraz lektury odpowiednich pozycji, lub niniejszego bloga, który jest ich swojego rodzaju streszczeniem.

piątek, 7 stycznia 2011

Tunika z Bocksten

W południowo-zachodniej Szwecji leży miejscowość Bocksten. W 1936 r dokonano tam cennego odkrycia. Z torfowiska, które dawniej było jeziorem, wykopano dobrze zachowane szczątki człowieka, znanego dziś jako Człowiek z Bocksten (szw.Bockstensmannen, niem.Bockstensmann). Bockstensmann miał na sobie tunikę, kaptur, nogawice, koszulę, półkolisty płaszcz, buty. Znaleziono przy nim także tekstylną torebkę, 2 paski, pochewkę i 2 noże. Definitywnie najważniejszym elementem znaleziska jest jego tunika, należąca do najlepiej zachowanych tunik w Europie. Dziś szczegółowo o niej.


Tunika została sklasyfikowana do Typu 1.(Nockert) Materiał to brązowa wełna o splocie skośnym 2/1. Tunika posiada 10 klinów: 6 rozszerzających dolną krawędź i 4 pod pachami. Główna część jest z 1 kawałka tkaniny, bez szwów na barkach. Kliny dolne długości ok. 60cm. Przedni klin zszyty z 2 symetrycznych części, tylni dla zachowania symetrii posiada fałszywy szew. Prawy klin boczny podobnie jak przedni jest zszyty z 2 symetrycznych połówek, lewy zaś z 1 kawałka, tym razem bez fałszywego szwu. Długość korpusu 230cm, co daje długość rozłożonej tuniki 115cm; obwód na dole ok 250cm. Długość rękawów wynosi ok 60cm, obwód wokół nadgarstka ok 23cm. Całkowitą długość pasa tkaniny użytego do wykonania tuniki szacuje się na ok. 4,5 metra.

Tunika to typ odzieży, który w zasadzie nie zmienił się od wczesnego średniowiecza. Funkcjonował cały czas w XI wieku, kiedy pojawiły się rozcięcia pod szyją, w XIII wieku obok długich, rozcinanych na dole cote, w XIV wieku obok cotehardie, dubletu i różnych bogato zdobionych szat dworskich rozmaitego typu, a nawet w XV wieku, głównie jako ubiór mieszczański i chłopski. Jest zatem poprawnym typem ubioru dla wszystkich w/w epok, a jako najbardziej rozpowszechniona w większości z nich powinna zyskać większą popularność w polskiej rekonstrukcji: po pierwsze ze względu na prostotę wykonania (= trudno ją zrobić źle), po drugie ze względu na wygodę noszenia, po trzecie - ze względu na niewielkie koszty i nakłady pracy związane z jej wykonaniem. W przeciwieństwie do dubletu, który zazwyczaj wymaga pracy krawca, oraz większej ilości materiałów, a to wiąże się z ceną wyższą kilkakrotnie od tuniki.

Na koniec dość istotna uwaga. Jak część czytelników zauważyła, a inni być może - nie, dość istotna jest długość tuniki. Często pojawiają się w RR tuniki długości do pół uda, co nie jest poprawne. Jak widać w ikonografii i jak dowiodły badania porównawcze szczątków Bockstensmanna względem długości jego tuniki - sięgała ona poniżej kolana. W ikonografii najczęściej tuniki sięgają do kolana, niezależnie od epoki - zarówno we wczesnym średniowieczu jak i XV wieku. Przy czym warto skroić nieco dłuższą, aby po obszyciu dolnej krawędzi nie kończyła się tunika nad kolanem, a raczej pod nim. Za długą tunikę można zakasać powyżej pasa; za krótką naciągnąć tak, by zakrywała kolano - już trudniej.

czwartek, 6 stycznia 2011

...z finansowego punktu widzenia

Jak długo funkcjonuje w okołogrunwaldzkiej rekonstrukcji, tak długo widzę fakt, że część ludzi nie jest w stanie pozwolić sobie finansowo na komplet blach, a precyzując: komplet dobrze zrobionych blach, który nazywamy zbroją. Mimo to ci właśnie ludzie chodzą w typowo rycerskiej odzieży. De facto powinno to (IMO) wyglądać w ten sposób, że kto podejmuje się rycerzenia, powinien na wejściu posiadać komplet sprzętu jak Cedric, Wedlowie czy Lorifactor i jeździć w nich konno jak Xiążęca Drużyna. Rekonstrukcja postaci rycerza kosztuje i trzeba się z tym na wstępie pogodzić. Także strój powinien być adekwatny do reszty wyposażenia. Nie rozumiem ludzi ubranych w bogate szaty a nie posiadających konia, zbroi i odpowiedniego zestawu sprzętu. No chyba, że ktoś jest biskupem krakowskim, choć są wzmianki i o tym, że biskup dostawał w prezencie elementy uzbrojenia...

Myślę że nie można dzielić rycerzy na biednych i zamożnych, rycerz był zamożny z zasady i tego "półśrodkami" nie załatwimy. Nie mniej nie można tu popadać w obłęd związany z tzw. pełną płytówą, lub zupełnie odwrotny, z odciążaniem pancerza do 12kg. Zależnie od odtwarzanego okresu, np. w połowie XIV wieku logicznym jest że rycerz nie włoży kirysa z szorcą folgową, standardem będzie kolczuga (tak, nitowana) uzupełniona np. płatami. Duży nacisk należy kłaść na spójność chronologiczną kompletu uzbrojenia, ale także stroju cywilnego do niego dobranego. Zupełnie odrębnym tematem jest ostatnio powszechny proces odciążania kompletów zbroi i zamianę stylu walki turniejowej na sportową.

Cała zabawa w rekonstrukcję nie polega na tym żeby przez lata kompletować wyposażenie rycerskie i przez cały ten okres kompletowania sprzętu śmigać w półproduktach, rozwiązaniach tymczasowych czy niekompletnym sprzęcie. Podobnie jak w epoce, tak i dziś nie każdego było stać na pancerz. W zasadzie jeszcze 2 lata temu w RR temat straży miejskich, drabantów, kuszników i im podobnych był niemal zupełnie pomijany, a przecież można za niewielkie pieniądze zrekonstruować poprawnie draba. A chyba lepiej zrobić porządnie draba niż rycerza byle jak, prawda? Ciężka jazda dominowała jako siła uderzeniowa, nie zawsze liczebnie, np. pod Azincourt nawet po stronie francuskiej przeważała piechota. Nieprawdą natomiast jest że "lekkich" czy "ciężkich" było więcej, reguły nie ma. Główną siłą zbrojną była kawaleria. Nie byli to jednak tylko rycerze, ale całe chorągwie złożone z 3-osobowych kopii. Dlatego nie powinien specjalnie dziwić widok jeźdźca w kapalinie (np. giermka), co z resztą potwierdza ikonografia, ale powinien budzić grozę widok piechura w psim pysku. Pod warunkiem że nie jest to rycerz który do walki zszedł z konia tak jak pewna dość znana francuska gangsta*, która dostała baty pod Azincourt w 1415stym.

Jasne jest, że większości rekonstruktorów nie stać dziś na konia z rzędem, w dodatku odpowiednio trenowanego. I moim zdaniem ów fakt zdolności do pełnienia rekonstrukcji kawaleryjskiej powinien pozostać ograniczeniem dla osób chcących rycerzyć. (pozdrawiam Panów Rycerzy) Warto tu przypomnieć że samo słowo Ritter, z którego wywodzi się polskie rycerz, oznacza właśnie jeźdźca. Oczywiście de iure poprawna statystycznie rekonstrukcja jest nie do zrobienia ze względu na ogrom ludzi mających o wiele bardziej na względzie dobrą zabawę niż zgodność tego co robią z realiami epoki. A i ci dzielą się na dwie grupy: tych którzy mają totalnie wyjebane na poprawność historyczną oraz tych, którzy mają strój "kompatybilny" z uzbrojeniem, do tego odpowiednio zdobiony komplet noży i zestaw ceramiki, meble, ale brak im jedynie konia. Ci drudzy rozumieją istotę rekonstrukcji i ubierają się jak należy a nie śmigają po obozie w gaciach, co także nie jest zgodne z realiami epoki; biorąc pod uwagę kontrowersje związane z odkrywaniem ciała, kiedyś wyjść na ulicę w gaciach i koszuli to jakby dziś wyjść nago.

Nie widzę perspektyw dla podniesienia poziomu historyczności większości ekip buhurtowych (jak sie sami błędnie nazywają), od samej nazwy począwszy, poprzez cele w całej zabawie, podejście do strojów a na wyglądzie i zestawie blach skończywszy. Pozdrawiam ekipy poprawnie uzbrojone, z wyszczególnieniem Cannabis Dei, dzięki którym turnieje wyglądają choć tak dobrze, jak wyglądają.
_______________________
*spieszone rycerstwo

poniedziałek, 3 stycznia 2011

O wyższości tuniki nad dubletem.

Dublet powstał około połowy XIV wieku. Wyewoluował z grubej, kilkuwarstwowej lub watowanej odzieży zakładanej pod zbroję (spodniej przeszywanicy), która w miarę ewolucji opancerzenia wymagała z czasem odkrajania w pasie (dopasowania) ze względu na zwiększenie przylegania do ciała pancerza typu kirys kryty lub napierśnik bombiasty w 2. połowie XIV wieku. Tak więc w pierwszej fazie swojej historii dublet winien być traktowany jako odzież niemal wyłącznie wojskowa. Do użycia na szerszą skalę jako odzież cywilna dublet wszedł dopiero w końcu XIV wieku i stanowił ubiór mało popularny, choć jest widoczny w ikonografii. W ikonografii zazwyczaj przedstawiano ludzi bogatych: stąd tak dużo przedstawień rycerstwa i biskupów, w bogatych szatach. Dublet miał to do siebie, że wówczas jako odzież dopasowana był nowoczesny. Nie mniej szerszej używalności, jak każda nowinka techniczna, doczekał się z upływem czasu.

Dobrze ilustruje tą teorię Mendel Hausbuch, ilustrowany manuskrypt z przedstawieniami rzemieślników. W zasadzie rzemieślnicy wszystkich profesji noszą tuniki aż po późny wiek XV. Powód jest prosty - tunika była prostsza w wykonaniu, nie wymaga podszewki a nogawice można zamocować do gacnika. Uszycie tuniki zajmuje mniej czasu niż uszycie dubletu, koszt materiału jest porównywalny lub niższy a czas wykonania tuniki krótszy. Ponadto tunika wymaga mniej umiejętności w krojeniu materiału. Dublet wymagał doświadczonego krawca, a więc wiązał się z większymi kosztami.

Zdaniem niektórych rekonstruktorów dublet miał być rewolucją która rozwinie cokolwiek ponad białą koszulę i czarne nogawicospodnie w okołogrunwaldzkim RR sprzed kilku lat. Możliwe, że jest to swojego rodzaju zastosowanie "per analogiam do czasów wcześniejszych" źródeł o datowaniu niepewnym. Czasy Grunwaldu w rzeczywistości różniły się znacznie od realiów prezentowanych przez ogół polskiej rekonstrukcji. Zwłaszcza z punktu widzenia statystyki.